Lubicie figurki, czy to dla Was raczej kicz? Przyznam, że nie lubię wystawek aniołków, porcelanowych lalek i innych takich... ale czasem wpadnie mi do ręki taka, że i ja odmówić sobie nie mogę ;P Bo lubię jelonki na Boże Narodzenie i lubię zające na Wielkanoc. Jak przed chwilą policzyłam, to mam już tej zwierzyny wszelakiej chyba ponad 15 sztuk! Trudno, w święta mam w domu kiczowato :)
Pokazywałam już przy okazji poprzednich świąt jelonki szare, białe, brokatowe... A w tym roku, jeszcze latem (bo jak wspominałam wyjątkowo wcześnie tym razem zaczęłam świąteczne przymiarki :), dołączyły do kolekcji kolejne. Miałam na nie chęć co najmniej od dwóch lat, ale nigdzie nie mogłam upolować takich jakie sobie wymyśliłam: starych zabawek, wyglądających jak prawdziwe zwierzęta. Cóż, prawdziwego vintage nadal nie mam, ale przynajmniej drugą część udało się zrealizować :) Do tego maleńka stara dzieża, nieco mchu i...
Z pewnością kicz, ale uroczy :) Oczywiście inne jelonki też ulokowałam w różnych kącikach, nie wszystkie naturalnie, bo po weekendowym "przeglądzie wojsk" (i kolejnych zakupach niestety też!) uznałam, że czas z niektórymi się pożegnać (częściowo już pojawiły się w
kąciku wyprzedażowym, razem z innymi ozdobami - nie tylko świątecznymi, a będą jeszcze niebawem dokładki, więc zaglądajcie, zapraszam :), inne schowałam z powrotem do pudła, może użyję ich za rok... A nasze mieszkanie po weekendzie opanowało przede wszystkim stadko, ekhm, skandynawsko - chińskich rogaczy... ha, będzie ciekawostka :)
A było tak. Jakiś czas temu kupiłyśmy sobie z Mamą jelonki, które chodziły za mną od zeszłego roku, firmy House Doctor. Nie mogłam zdecydować: leżące czy stojące (czemu producent nie sprzedaje mieszanych parek?!), wreszcie kupiłam te pierwsze, bo na "pana jelenia" był pomysł całorocznej dekoracji, a tylko leżący mi się w docelowym miejscu mieści. Ale w ostatni weekend byłam w markecie budowlanym - tego, po co pojechałam oczywiście nie było, ale przechodziłam kolo stoiska świątecznego... A skoro niczego tam specjalnie nie szukałam, to od razu rzuciły mi się w oczy - stały sobie takie dwa cuda. Proces wewnętrznej walki z miałaś-już-nic-nie-kupować był krótki: "O, ładne, spore (a takie wolę), więc... hmm, i kurcze, jakieś takie podobne, bardzo nawet? O, i jeszcze elegancko przecenione! No... dobrze, ale na tym koniec!" :D A w domu - okazało się, że nie podobne, a identyczne. Stojące jelonki dokładnie takie same jak od duńskiego HD. Tylko srebrne :) I cóż, jednemu wystarczy zmyć farbkę, dołożyć leżącą łanię i będę jednak miała tą swoją mieszaną parkę. Wstępnie prezentuje się tak (jeszcze srebrny, bo dopiero jutro go będę wykańczać)...
I w szerszym ujęciu (btw, chyba ciągle nie pokazałam jak zmieniła się ścianka z lustrami?):
A drugi jelonek to nawet taki srebrny zostanie, bo... no fajnie wg mnie tu wygląda, lepiej niż biały :)
Często dość zdarza mi się, że zachwycę się jakimś produktem, a potem... niejednokrotnie identyczną rzecz - nie "inspirowaną", ale dokładnie tą samą! - widzę gdzieś w zwykłym, nie wnętrzarskim sklepie, bez modnego logo ale i z ceną rozsądniejszą - tak jak w tym przypadku (a mam jeszcze kilka innych takich przykładów w domu). Wiadomo, prawie wszyscy produkują w Chinach i to nic nowego, ale... hmm. Wolałabym płacić więcej za wyjątkowość produktu, zamiast wyłącznie za firmowy znaczek... plus napis "made in China". Ale zaraz, koniec tych wynurzeń, miało być miło i przyjemnie, o świątecznych dekoracjach!
No to lecimy z tematem, bo w sypialni być może rozgości się jeszcze jeden biały rogacz :D Tym razem naprawdę stary, pamiątka rodzinna, na Święta będzie wypożyczony od Mamy M. Kiedyś w życiu bym nie przypuściła, że będę miała ochotę na takie dekoracje, ale... ponoć tylko krowa zdania nie zmienia :) No i to tylko chwilowo, do świątecznej oprawy domu... Jednak na razie w miejscu docelowym stoi i czeka na jego towarzystwo taki słój - z bombkami muchomorkami, moim kolejnym, jak pewnie niektórzy wiedzą, ulubionym świątecznym motywem :)
Wrócił też zeszłoroczny reniferek z Empiku i śliczny lampionik od Mimi, w podobnym co rok temu układzie:
Stroik ze świecami adwentowymi ze starej szufladki, zapowiadany ostatnio, niestety nie całkiem wyszedł tak jak planowałam, ale nie mam na razie właściwych materiałów, więc musi być tak jak jest... fotka oczywiście jeszcze zeszłotygodniowa, teraz jedna świeczka już trochę nadpalona :)
Jest jeszcze kilka innych drobiazgów, ale nie mam na razie kiedy ich sfotografować. No ale właśnie, wyjaśnijmy jeszcze tytuł... Że rogato to chyba widać, a dlaczego na bogato? Bo chociaż dekoracji wydawało mi się że będzie mniej niż w poprzednich latach - wiadomo, że w tym roku muszę trochę się ograniczać bo A. nie zawsze jeszcze rozróżnia mamusiowe ozdóbki i swoje zabawki - ale jakoś gdzie nie spojrzę to w każdym kąciku coś świątecznego mam :)
Życzę Wam miłych i nieśpiesznych przygotowań świątecznych,
ushii
[EDIT]
Kochani z pewnych powodów nie mogłam odpisywać na komentarze, wybaczcie. Jelonki kupiłam w Praktikerze, z tym że a) to był ostatni dzień przecen, zapłaciłam po 36zł/szt, normalnie kosztowały 63zł chyba i b) byłam potem w ich drugim sklepie i widziałam tam 1 szt trochę gorzej odlaną czy coś, więc trzeba je starannie obejrzeć ( w sumie jak wszystko inne :) przed zakupem.