Kalendarzowo niby jeszcze wiosna...
ale pogoda jak w pełni lata, a ponieważ masochistką nie jestem i przy
takich temperaturach raczej nie piekę - na deser rozkoszujemy się lodami
:) Miałam jeszcze dwa inne ważne powody by je zrobić - po pierwsze,
jakiś czas temu dostałam cudną przesyłkę... Pochwalić się nią miałam już
wtedy, ale ciągle coś w tym mi przeszkadzało... teraz jednak nareszcie
chwyciłam za aparat, bo... ale o tym za chwilę :P Co zatem było w tej
przesyłce?
Kochana
Dag-eSz pamiętała moje zachwyty nad jej wafelnicą i obiecała, że będąc w
NO też mi taką skombinuje :) I jak powiedziała tak zrobiła! Jaka ona
śliczna :)) Tzn. wafelnica, bo uroda Dagusi jest zupełnie osobnym
tematem do zachwytów :) Kochana Moja - ogromne dzięki!! Moje kuchenne
gadżeciarstwo dzięki Tobie czuje się bardzo dobrze:) Niestety nie udało
się cyknąć ani jednej fotki wafelka z tego sprzętu - jak chwyciłam za
aparat, zostały tylko takie jakie robiłam i pokazywałam wcześniej :)
A skoro już pokazuję to i dorzucę przepis - lody
śmietankowe,
kokosowe, lawendowe i
mocca
już były, ale truskawkowe jeszcze nie - a są równie proste i
błyskawiczne w przygotowaniu! I jak każde lody u mnie, nie zawierają
jajek, bo i boję się jednak surowych żółtek w lodach, i za takimi ciężkimi lodami nie przepadamy.
Lody truskawkowe
- 450g truskawek
- niecałe 1/2 szkl. cukru
- 250 ml śmietanki ( ja używam słodkiej 30%)
1. Truskawki zmiksować z cukrem, ubić smietankę i połączyć ją z truskawkami.
2. Nie zjeść wszystkiego, zostawic coś na lody!
3.
Masę przelać do maszynki do lodów i ukręcić, albo do pojemnika i
wstawić do zamrażarki - wtedy lody będą gotowe po kilku godzinach -
należy je jednak co jakiś czas przemieszać widelcem.
A skoro o lodach i wafelkach dziś mowa - dalszy ciąg cyklu "Kuchennych pomocników"
Lody
można oczywiście robić i bez tej maszynki, metodą sorbetową (jak w
przepisie powyżej), ale trwa to o wiele dłużej i jest dość pracochłonne.
Maszynki są dwojakiego rodzaju - albo z wkładem - misą, który chłodzi
się wcześniej w zamrażarce, a gdy mamy ochotę na lody wstawiamy ją do
obudowy, włączamy urządzenie, wlewamy masę i po średnio 20-30 minutach
mamy gotowe lody - ja mam taki wkład na stałe w zamrażarce i mogę
przygotować lody, kiedy tylko najdzie mnie chęć :) Albo oddzielne
urządzenie, z własnym agregatem chłodzącym, pozwalające robić jeden smak
za drugim - super sprawa, tylko niestety o wiele, wiele droższa, no i
zajmuje więcej miejsca...
Maszynka
taka zastępuje kilkakrotne mieszanie i długotrwałe schładzanie masy
przy metodzie sorbetowej. Pozwala przygotowywać i klasyczne lody i
sorbety; na raz można przygotować od 0,5 do 1 litra lodów. To urządzenie
na szczęście można kupić już u nas łatwo - i dobrze, bo bardzo ułatwia
życie lodowym maniakom :)
Na zdjęciu widać również gałkownicę - łyżkę, która
bardzo ułatwia nakładanie ładnych kulek... ale przydaje się nie tylko do
tego - super odmierza się nią równe porcje - np na muffinki czy
kokosanki, można nią robić eleganckie kulki z ryżu czy puree
ziemniaczanego - więc polecam jej zakup!
Mikser/malakser itp z funkcją kruszenia lodu
Przy
okazji tego tematu warto też wspomnieć jaką możliwość daje urządzenie
znajdujące się w kuchniach wielu osób :) Będąc kiedyś, kiedyś pierwszy
raz we Włoszech spróbowałam granity i oszalałam na jej punkcie - lekki,
cudownie orzeźwiający deser... i postanowiłam, ze po powrocie do domu
zrobię sobie taką sama :) Udało się, gdy kupiłam mikser z funkcją
kruszenia lodu, choć teraz równie często wykorzystuję do tego też
wspomnianą maszynkę. Wystarczy drobniutko pokruszyć lód na maleńkie
kryształki i dodać ulubiony syrop owocowy lub inne dodatki (przepisy
wstawię innym razem :). Temu, kto tego dotąd nie próbował zrobić, bardzo
polecam na tegoroczne lato :)
O
ile przy produkcji lodów można, jak wspomniałam, obejść się bez
maszynki, to z wafelkami jest już gorzej. Potrzebna jest waflownica,
pozwalająca wypiekać cieniutkie wafelki, które potem formuje się w
rożki, miseczki i inne wybrane kształty - można dzięki niej robić też np
rurki z bitą śmietaną i słone krążki waflowe. Oczywiście nie jest to
przydaś niezbędny - można serwować lody w
pucharkach itd, ale jeśli mamy ochotę właśnie na wafelek? :) Wyróżniamy
dwa rodzaje:
• elektryczne, działające podobnie jak gofrownica, ale wypiekające płaskie wafle:
• ręczne, żeliwne - do użytku na kuchenkach i piecach, podobne do tej, którą dostałam od Dagmary.
W innych krajach,
zwłaszcza w USA i Kanadzie dostępnych jest bardzo dużo modeli obu
typów, z naprawdę przepięknymi wzorami - czasem aż szkoda byłoby je
zasłonić lodem :) U nas niestety na razie wybór jest bardzo
ograniczony... Ważne jest jednak, żeby nie pomylić jej z gofrownicą
wypiekającą cienkie gofry (często w kształcie serduszek), na tym
sprzęcie nie uzyskamy takich wafelków. Za to podobnie jak w przypadku
gofrownicy warto zainwestować w dobrej jakości sprzęt, o większej mocy -
bo w słabym i gofry, i wafle nie wyjdą tak smaczne (krótko była u nas
inna waflownica i wafelki z niej albo się spiekały na heban albo były
niedopieczone i gumiaste).
Używa
się ich bardzo prosto - przygotowujemy ciasto (np
z tego przepisu, polecam!), podobne do
naleśnikowego, ale rzadsze nieco i niewielką ilość (ok. łyżki)
rozprowadzamy na rozgrzanej płytce. Zamykamy urządzonko i chwilę
czekamy, aż wafelek się zarumieni (bez podnoszenia wieczka, by nie
porwać nieupieczonego jeszcze wafla). Kiedy już będzie złocisty
zdejmujemy go z wafelnicy (najlepiej drewnianą szpatułką by nie
zarysować powłoki i nie uszkodzić wafla) i błyskawicznie formujemy
kształt gdy jest jeszcze gorący - kiedy wafelek się schłodzi, staje się
kruchy i już nie da się ukształtować. Rożki formujemy owijając wafel
wokół takiego plastikowego lub drewnianego stożka (często dołączony jest
do wafelnicy), a miseczki - kładąc go na małej miseczce:
A
dlaczego teraz zainaugurowałam letnio-lodowy sezon? Z powodu pana
listonosza :D który przyniósł pewną paczusię - wiedziałam co będzie
skrywać i cieszyłam się jak nie wiem co! Bo... plastiku nie lubię, a jak
widzicie na powyżej fotce, miałam plastikowy rożek do wafelków - i
marzył mi się drewniany. Oczywiście u nas w sklepach rzeczonego niet.
Szukałam długo, aż wreszcie wpadłam na pomysł by poprosić o pomoc
kochaną Atenę - a w zasadzie jej Tatę :) A oni w tempie błyskawicy
rozwiązali mój problem! I dostałam upominek, o jakim nawet nie marzyłam!
Spójrzcie, jaki jest piękny :) Anetko, jeszcze raz bardzo, bardzo
dziękuję - i Tobie i twojemu Tacie!!
Z takim sprzętem i
tak cudownymi gadżetami jakie mam dzięki Atenie i Dagmarze - nie sposób
było nie wyprodukować nieco pyszności, prawda?
Pozdrawiam,
ushii
PS
Ten post
próbowałam wstawić cały dzień, niestety upały bardzo szkodzą mojemu
komputerowi jak widać... nie wiem czy bedę miała cierpliwośc wojować z
kolejnymi :/