Żyję, więc pokazuję :)

Wróciłam do domu, a zatem i do bloga i pokazuję kilka drobiazgów :)

Ostatnio poszły w świat różne drobiazgi, między innymi taka oto serduszkowo-woreczkowa paczuszka, ponieważ pewnej miłej osobie spodobały się podobne u mnie :) A kolejne powoli, w miarę sił, dokańczam, więc proszę pewne kochane osoby o jeszcze odrobinkę cierpliwości :-*



A, muszę się jeszcze pochwalić, że i ja dorobiłam się w końcu metki!


Ale nie tylko coś wysyłam, czasem i do mnie coś przychodzi :) I w ten sposób właśnie również i u mnie pojawiła się korona. Ta najmniejsza. Urocza jest! Muszę przemyśleć jeszcze jedną, do pary :) Chwilowo pozuje z najnowszą w mojej "kolekcji" deseczką ze skrzynki po winach, koledzy z dawnej pracy pamiętają jeszcze o mnie :)


W ramach pocieszania się wpadł mi też w ręce taki malutki konik, pewnie go jeszcze przerobię po swojemu, zobaczymy... he, kiedyś, gdy dużo czasu spędzałam w stajniach miałam ogromną kolekcję końskich drobiazgów, ale gdzieś to wszystko poszło, rozdałam, albo pogubiłam... no, ale dzięki temu zawsze mogę zacząć od nowa :)


A w ramach dogadzania sobie jako rekonwalescentowi opycham się jagodziankami :) Jak się jednak szybko okazało nie sama, bo miałam problem, żeby je obfocić - zanim sobie przyniosłam aparat dolna część patery opustoszała w tajemniczych okolicznościach i nie bardzo już było czemu to zdjęcie robić :) Przepis dawno temu zapisałam sobie z GW, autorką była Bea, niestety nie zapisałam sobie linka, ale jakby ktoś znał ten wątek to dopiszę. To ciasto drożdżowe też jest znakomite, mniej puchate niż drożdżówek, które podawałam poprzenio, ale do jagodzianek znakomite, a przy tym - jak zawsze u mnie - banalne w wykonaniu :)


Jagodzianki
Składniki:
  • 5dkg drożdży
  • 1/4 szkl. cukru
  • 3/4 szkl. mleka
  • 3 szkl. mąki
  • 1 jajko + 1 żółtko
  • 1/2 kostki masła (100g)
  • szczypta soli
  • na nadzienie - jagody lub borówki wymieszane z cukrem i cukrem waniliowym
1. Drożdże rozetrzeć z cukrem (do uzyskania płynu). Dodać lekko ciepłe mleko, przesiać mąkę, dodać jajko i żółtko oraz sól. Wyrobić do połączenia się składników i dodać rozpuszczone ale nie gorące masło i jeszcze wyrobić, aż masło się wchłonie (w sumie z 5 minut wyrabiania maksymalnie :)
2. Odstawić do wyrośnięcia w ciepłe miejsce (w te upały to 20 minut ciastu wystarczyło!)
3. Odrywać kawałki wielkości śliwki i formować placuszki, nakładać jagody i zlepiać bułeczki.
4. Można pozwolić im troszkę jeszcze podrosnąć na blaszce (z 10 min.), ja przeważnie jeszcze daję mnóstwo kruszonki, ale tym razem posmarowałam tylko białkiem (tym od żółtka w przepisie).
5. Piec w 180C ok 18-20 min.

Tego samego dnia musiałam jeszcze na zamówienie wygłodnialców upiec identyczne bułeczki, ale nadziewane tylko rodzynkami - wtedy do ciasta dałam ciut więcej cukru. Jeśli ktoś się skusi - życzę smacznego, na pewno nie pożałuje!

No to idę zbierać siły i kończyć te wszystkie robótki, bo mam przecież jeszcze tyle rzeczy do pokazania :) A tymczasem (jak mawiała moja Babcia) - pozdrawiam bardzo serdecznie i dziękuję jeszcze raz wszystkim za słowa otuchy!
ushii

ostatnie łupy :)

Podczas wspominanej ostatnio przeze mnie podróży służbowej zostałam obdarowana takim oto świecznikiem. Jeszcze się do siebie przekonujemy, miejsca dla niego znaleźć nie mogę i w ogóle... a Wy co o nim sądzicie? Każdy uchwyt na świecę ma 4 dziurki bo powinien mieć jeszcze takie sznury z kryształków, zastanawiam się czy szukać i sztukować? I w jakim układzie je w ogóle mocować do tylu dziurek?! Świecznik jest angielski, cynowy, młody nie jest, ale nie sądzę by miał jakąś wartość kolekcjonerską :)



A wczoraj do mojej wazy, którą już pokazywałam (o tu) dołączyła starsza siostra, bo szukałam jednak takiej z pokrywką i większej, do serwowania posiłków, a nie tylko dekoracji.


A wychodząc już z bazarku dumna i blada, że okazyjnie (choć pewnie 30zł to nie okazja :) wzbogaciłam się o nowego łapacza kurzu, zobaczyłam te puszeczki... no nie mogłam sobie odmówić przyjemności za 5 zeta :)


pozdrawiam i... trzymajcie za mnie proszę kciuki, bo jutro będę miała ciężki dla mnie zabieg :(
ushii

Przypadkowa wycieczka

Tak się złożyło, że w tym roku już x razy w trakcie podróży służbowej przejeżdżałam przez Iłżę. Od pierwszego razu chciałam dokładniej zwiedzić ruiny, które widziałam przez okno samochodu, ale nigdy nie było czasu... ale tym razem zaparłam się, choć na 5 minut, ale muszę! Wspięłam się więc na wzgórze i...


Miałam ogromną ochotę zabrać ten oset ze sobą, ale zwiądłby mi zanim wróciłabym do domu :(



Ruiny o wiele bardziej niż odrestaurowane zabytki działają na moją wyobraźnię, kiedy patrzę na pozostałości zabudowań, puste otwory okienne - ożywają w mojej głowie, zapełniają się krzątającymi się ludźmi... Cieszę się, że udało mi się tam zajrzeć.Zamek wzniesiono w XIV w. Szkoda tylko, że w ramach konserwacji szczyt wieży osłonięto niepasującym do tego miejsca zadaszeniem.

A z zupełnie innej beczki - jolinka rozdaje takie fajowe serduszka:

pozdrawiam,
ushii

Truskawki - last call

Były już drożdżówki idealne, ale zorientowałam się, że brakuje u mnie ciasta chyba najbardziej letniego, oprócz oczywiście placka ze śliwkami. A piekę je tak często... oczywiście mowa o tarcie z kremem i truskawkami!

Innych przepisów na kruche już nie próbuję odkąd spróbowałam przepisu jobi na ciasto na mazurki. Jest świetne - kruche, ale nie rozpada się w palcach daje się kroić i długo jest bardzo dobre w smaku. Owszem mam jeszcze dwa - trzy inne przepisy na kruche do ciast, które czasem wykorzystuję, ale to zdecydowanie u nas króluje i polecam je wszystkim. Jobi podała przepis na dość dużą ilość ciasta, ale mnie to odpowiada, bo to idealna ilość na 4 formy do tarty o średnicy 24 cm. Robię z całości składników i dzielę ciasto na cztery części - z jednej piekę, a trzy sobie od razu zamrażam, wtedy przygotowanie takiej tarty to już w ogóle trwa dosłownie chwilę.


Tarta z kremem i truskawkami
na 4 tarty 24cm:
  • 1 kg mąki (ja daję pszennej wymieszanej z ok. 200g krupczatki, jobi daje samą krupczatkę)
  • 60 dag tłuszczu (masła lub mieszanki masła i smalcu)
  • 10 dag cukru
  • 4 żółtka
  • 1 jajko
  • 1 cukier waniliowy
1. Szybko wyrobić ,aby składniki się połączyły i wstawić do lodówki na co najmniej godzinę (lub na noc).2. Wylepić formę do tarty, nakłuć widelcem i piec w ok. 180C do złotego koloru (u mnie 18 minut). Odstawić do wystudzenia.
Krem patissiere
Ja korzystam z przepisu Pierra Herme z książki "Desery". Można go zastąpić budyniem waniliowym (ale zmniejszyć o 1/4 ilość mleka z przepisu na opakowaniu), ale polecam spróbować, bo wykonanie jest bardzo proste, a efekt w porównaniu ze zwykłym budyniem - o wiele lepszy.
  • 350 ml mleka
  • 1/2 laski wanilii
  • 80 g cukru
  • 30 g mąki ziemniaczanej
  • 4 żółtka
  • 30 g masła
1. Mleko zagotować z połową cukru i wanilią, odstawić.
2. Ubić żółtka z resztą cukru na puszystą masę, ciągle ubijając dodać mąkę, a następnie powoli część mleka.
3. Wlać masę do pozostałego mleka i ciągle ubijając gotować na wolnym ogniu, aż krem uzyska konsystencję gęstego budyniu. Zdjąć z ognia.
4. Dodawać powoli masło i mieszać trzepaczką, aż krem je wchłonie i będzie gładki.
Po przestygnięciu wylać na wystudzony spód a na to położyć truskawki lub inne owoce... i rozkoszować się letnimi smakami :)
A na zakończenie jeszcze jedno ujęcie moich lusterek... no nie mogę nic więcej z tego aparatu wyciągnąć w tej kwestii :)


pozdrawiam i smacznego :)
ushii

Lusterka w nowym wcieleniu

Mój aparat naprawdę dożywa swych dni i doprowadza mnie do rozpaczy... nie jestem już nim w stanie robić lepszych fotek (choć jeszcze spróbuję i jeśli jakiś sukces będzie to dostawię lepsze).

Może jednak choć trochę będzie widać co ostatnio zrobiłam... trzy bejcowane na ciemno lusterka z Ikei, kiedyś już pojawiły się na blogu. Pomalowane na złamaną biel i przetarte w stylu shabby plus napisy:



pozdrawiam i życzę udanego weekendu!
ushii

Nowe candy i nowe dłubaninki...

Wcale nie chcę, żeby więcej osób o tym wiedziało, ale co robić ;) Zobaczcie jakie kolorowe cuda rozdaje tsumiko, ale przede wszystkim zobaczcie jakie Ona torby szyje!


Marzę o takich tkaninach, dlaczego u nas oferta jest taka beznadziejna?! Siedzę nad podobną torbą od pewnego czasu, ale jak patrzę na te Jej, to mi się odechciewa :( Ale próbuję zająć głowę i ręce i dłubię, nie tylko torbę, może kiedyś wreszcie skończę, to pokażę...



A to skrzyneczka, jeszcze przed ostatecznym montażem. Jakoś nie mogę tak dobrać jej kształtu, żeby mnie satysfakcjonował, zastanawiam się co by tu jeszcze poprawić? Chyba najgorzej wyszedł kształt rączki, no sama nie wiem...


pozdrawiam,
ushii

Poranny promyczek słońca

Miałam nigdy tu nie wspominać o rzeczach złych... ale choć raz muszę, bo pęknę... nie wiem, jak mogą istnieć na świecie osoby tak bezczelne, złe i okrutne... jest ktoś, ktoś całkiem mi obcy, kto od półtora roku niszczy mi życie, zabiera nam nadzieję na realizację jakichkolwiek planów w przewidywalnej przyszłości... wczoraj znów, okazało się, że ten człowiek zrobił coś potwornie wstrętnego, będę znów musiała się bronić... a ja naprawdę się staram jakoś trzymać, robię różne rzeczy, żeby normalnie funkcjonować... m.in. dlatego powstał ten blog... ale mam wrażenie, że już więcej krzywd nie wytrzymam, nie dam rady, a tak bardzo nie chcę by taki ktoś miał wpływ na moje życie...

Dziś rano przeczytałam maila od Lavande, który choć na chwilkę pozwolił mi o tym zapomnieć. Dotarła do Niej wymiankowa przesyłka i jest zadowolona... więc moja fotka tworków, które do Niej pojechały.



pozdrawiam Wszystkich i oby życie nigdy Was z takimi ludźmi nie zetknęło...
ushii

Kwiatowo i zabawowo

Miało być tylko o niej... wczoraj nareszcie przyniosłam do domu pierwszą gałązkę hortensji i martwię się czy nie ostatnią, bo ów krzak w ogóle chyba nie zamierza więcej kwitnąć :( Czy ktoś wie co może być przyczyną? przemarzła? czy zaszkodziliśmy jej w zeszłym roku ścinając sporą część kwiatów?

Moja radość została jednak zmącona, bo spomiędzy kwiatuszków na ręce wyskoczyły mi trzy skorki!! A ja mam galopującą fobię robalkową :( Całe szczęście, że mój osobisty rycerz mnie uratował i ostatecznie kwiat wylądował w wazonie i cieszy me oczy :)


Pojawiły się też u mnie inne kwiatuszki - lawendę oglądałam u prawie każdej z Was, ale sądziłam, że u mnie jej nigdy nie będzie. Kiedyś zetknęłam się z nią, że tak powiem, u źródła. I na polach - wyglądała przecudnie, ale w sklepach tylko jej poświęconych nie mogłam wytrzymać jej zapachu. A tu ktoś mnie obdarował bukiecikiem... i co? okazało się, że dobrze nam razem :)


Ale dziś pachnie u mnie nie tylko lawendą, ale i pysznymi drożdżóweczkami. To ciasto jest rewelacyjne i korzystam z tego przepisu nagminnie, jak chyba każdy kto raz spróbował tego przepisu :) Autorem jest niezastąpiona Bajaderka :) Podaję jak ja sobie go zapisałam,ale warto obejrzeć cały wątek na Cinie. Moje dziś wyszły nieco niewyględnie, bo nigdy nie mogę się opanować z ilością nadzienia :)

Pyszne i puchate drożdżówki
  • 5 dkg drożdży
  • 4 szkl. mąki
  • 1 szkl. lekko podgrzanego mleka
  • 1/2 szkl. cukru
  • 2 duże jajka
  • 5-6 łyżek masła, rozpuszczonego
  • 1/4 łyżeczki soli
nadzienie cynamonowe:
  • 2 łyżki roztopionego masła>
  • 1/2 szkl. cukru (może być brązowy)
  • 1-2 łyżki cynamonu
lub
nadzienie serowe:
  • 40 dkg twarogu tłustego
  • cukier i cukier waniliowy wg smaku
  • żółtko
  • ew. cynamon
1. Drożdże rozetrzeć z łyżeczką cukru, łyżką mąki i 1/4 szk. mleka i zostawić na 5-10 min.Ze wszystkich składników i rozczynu wyrobić miękkie ciasto, zostawić do wyrośnięcia. Rozwałkować prostokąt o wymiarach ok. 40 x 25cm.
2. Nadzienie:
- cynamonowe: Posmarować masłem i posypać cukrem i cynamonem
- serowe: Wymieszać składniki, rozsmarować na cieście (niezbyt grubo, bo zawijańce będzie ciężko kroić i będą niekształtne).
Świetnie smakują też z nadzieniem makowym, jabłkowym i w ogóle z każdym innym :)
3. Zwinąć ciasto jak roladę, pokroić delikatnie, aby się nie spłaszczyły i układać na blasze na papierze, dość blisko siebie (będą miały miękkie brzegi). Zostawić do wyrośnięcia w ciepłym miejscu.
4. Piec ok. 10 min. w 200°C. Można ozdobić lukrem, posypać cukrem pudrem.
Zawijańce mogą też być pieczone następnego dnia - po uformowaniu przykryć blachę wysmarowaną masłem folią i włożyć do lodówki. Wyjąć na 30 min. przed pieczeniem.

I tak racząc się słodką serową bułeczką przystępuję do zwierzeń, do których zaprosiła mnie tymonsyl... ale te czwórki okropnie utrudniają :)
4 miejsca, w których mieszkałam:
różne miejsca w Warszawie, ale i przelotnie różne miejsca w Europie i jedno w Arizonie
4 miejsca, do których lubię wracać:
własny dom, Paryż, Śląsk i dowolne miejsce nad wodą gdzie byłam i się pluskałam:)
4 ulubione potrawy:
wszystko z pomidorem w roli głównej, tak samo wszystko z serem żółtym (i w sumie z każdym serem), pieczone w ognisku ziemniaczki z sosem czosnkowym - moja miłość :) oraz ryby i krewetki... aż głodna się robię :)
4 potrawy, których nie znoszę:
gołąbki, krupnik, dowolne podroby i w tym niestety też wątróbka, choć tak cudnie pachnie nie mogę jej przełknąć
4 pasje:
wnętrza - od zawsze, w genach dostałam, fotografia, kucharzenie, do niedawna downhill, łyżwiarstwo i step, a od niedawna szycie i scrapowanie... eee to już ponad 4 a mam jeszcze kilka... zapomniałam - i podróże!!... i mogę jeszcze :)
4 miejsca, które bym zwiedziła gdybym miała taką okazję :
Japonia!! Machu Picchu, Angkor... i fiordy bym chciała zobaczyć.
4 seriale, programy, które lubię:
tylko że ja tv ogólnie niezbyt lubię... hmm, kiedyś trochę oglądałam XFiles, a teraz czasem jak trafię to Dr.House (chyba pierwszy aktor w moim typie i rolę też ma w moim typie ;)... o, i mecze oglądamy! to się łapie :)
4 miejsca pracy:
oj, było tego... najładniejsze to chyba Wielki Kanion, a najmniej typowe to sędzia odcinkowy ;)
4 rzeczy, które bym chciała zrobić, przeżyć:
mieć możliwość w końcu zamienić pierścionek zaręczynowy na obrączkę... i wiadomo co potem, mogą być i 4 :)
4 ulubione filmy:
też dużo... na pewno wszystko Tarantino, Star Wars, Obcy i Seksmisja. i bajki lubię :)
4 ulubionych muzycznych wykonawców, zespoły :
The Doors, Pearl Jam, Alice in Chains bezspornie, ale jeszcze cała masa im podobnych lub o wiele cięższych brzmień... i Beethoven, Sonata Księżycowa to moja miłość odkąd pamiętam
4 rzeczy, które robię po wejściu do internetu:
to co wszyscy - sprawdzam pocztę i zaglądam do mnóstwa miejsc :)

4 osoby, które zapraszam do zabawy:
chyba już każdy się spowiadał... ale znalazłam takich, co chyba jeszcze nie (chyba, że się nie dopatrzyłam?)! Zapraszam:
Dorotę
Somkę
I nie wiem, może ktoś jest jeszcze chętny do zwierzeń? No, ja w każdym razie skończyłam :)

pozdrawiam,
ushii

Dzień niespodzianek

Ostatni piątek był dniem różnych, bardzo miłych i trochę mniej miłych, zdarzeń. Po powrocie do domu okazało się, że w skrzynce czekają na mnie aż dwie przesyłki!!

Jedna była od tymonsyl - z haftowaną broszką i super zapiśnikiem. Cieszę się potrójnie, bo nie spodziewałam się aż tylu cudeniek (notatnika w ogóle się nie spodziewałam), po drugie bardzo podobał mi się inny notatnik z konikami, który pokazywała u siebie tymonsyl - i mam konika :) I wreszcie sama troszkę skrapuję, ale pierwszy raz mam okazję na żywo podziwiać cudzą pracę - i w dodatku jest ona moją własnością :))


Druga paczuszka była efektem wymianki z lavande. W środku cudnie zapakowana serweta i maleńka niespodzianka, saszetka pachnąca - jakżeby inaczej - lawendą :) I w dodatku pachnąca akurat tak delikatnie, że bardzo mi się podoba, choć dotąd sądziłam, że zapach suszonej lawendy jest dla mnie za ciężki. A serweta ma piękny monogram! Patrzcie i podziwiajcie! Zdjęcia robione na gorąco jeszcze w piątek :)




Niestety, zaraz potem okazało się, że zasilacz od mojego laptopa postanowił się zepsuć :( i dopiero dziś mogę się pochwalić tymi cudami. Ale nadal bardzo mnie te drobiazgi cieszą i chciałam - z drobnym poślizgiem - jeszcze raz Wam dziewczyny bardzo podziękować!

Jeszcze jedna niespodzianka czekała mnie w sobotę. M. najpierw zawiózł mnie nad Pilicę, gdzie w końcu wypływaliśmy i wymoczyliśmy się za wszystkie czasy, a potem przyniósł mi takie dwa dzbanuszki... na fotce pozują ze moim starym, kochanym, czerwonym dzbanuszkiem.


A teraz mam nadzieję, że mój zasilacz już będzie grzeczny i pozwoli mi zobaczyć co u Was nowego :)

pozdrawiam,
ushii