Nie wiem, czy tylko ja tak trafiam, mam nadzieję, że nie jest to cechą charakterystyczną większości polskich rzemieślników... Rozumiem, że najprościej robić coś od szablonu, takie samo dla większości, ale przecież nie jestem jedyną osobą, która potrzebuje specyficznych rozwiązań i odrobiny kreatywnego podejścia do zamówienia?
Niestety często jak próbuję coś zamówić to stolarz / sprzedawca / pani ze studia zasłon itd. robią wielkie oczy - o czym ja w ogóle mówię? a potem słyszę albo "Nie da się!" albo astronomiczną kwotę "na odczepnego", żeby mnie zniechęcić. Ale w sumie jestem tym ludziom wdzięczna, bo rozwijam się i zdobywam dzięki temu nowe umiejętności :)
Tak właśnie powstały m.in. moje szafy - chciałam zamówić, nie dało się, bo metalowe profile jak się okazuje są nieodzowną koniecznością... więc zrobiliśmy - drewniane, bez metalowych wstawek, które kompletnie mi się nie podobają. I jest tak (otoczenie stołu jest tu ciut nieaktualne, bo zdjęcie z zeszłego roku, obecnie stół i okolice zastawione rzeczami, nad którymi pracuję):
Jak się sprowadziliśmy było tak - laminat plus metalowe profile - przyznam się, że nie znoszę takich szaf. Za to lokalizacja garderoby za tymi drzwiami była super, więc tylko wymieniliśmy całą konstrukcję.
To właśnie na tej szafie, na środkowych drzwiach miały wisieć deski od win, ale ta zielona farba tak mi się podobała, że nie chciałam jej zakrywać.
Przy drugiej szafie też usłyszałam "Nie da się!" :) Nasz kochany pan Stasio zrobił nam szafę zamiast ścianki kolankowej, ale przy próbie zamówienia do niej drzwi okazało się, że znów nic z tego. Deska wykańczająca szafę od góry jest niewykonalna, a poza tym - takiego rozmiaru drzwiczek się nie opłaca w ogóle zamawiać, bo płaci się jak za zboże. I znów wizyta w Casto, trochę pracy i... mam mnóstwo dodatkowej przestrzeni. Chciałabym tylko jeszcze te drzwiczki tak samo wykończyć jak te od garderoby - takimi ramkami, ale jak wiadomo prowizorka jest najtrwalsza i drzwiczki czekają już 3 lata :)
Na powyższych zdjęciach widać też jakie śliczne dekoracje okienne zostawili nam poprzedni mieszkańcy (w ogóle muszę chyba o tym oddzielny post wysmażyć). Nie znoszę metalowych żaluzji. Tak samo jak verticale, wg mnie dzięki nim każde wnętrze wygląda jak tanie biuro... a przynajmniej ja jeszcze ładnych nie widziałam. A na oknach dachowych - masakra, bo po otwarciu okna wydawały straszne dźwięki.
Zamarzyły mi się zatem rolety. Ale nie takie rolowane, tylko rzymskie. Poszłam do salonów z takowymi, a panie pukały się w czoło - to będzie brzydko wyglądać, tak się nie robi, a w ogóle to te mechanizmy nie będą działały na skosie. Wówczas dostałam od mamy jej starą maszynę do szycia i zakochałam się w szyciu :) Więc niniejszym dziękuję tym paniom. A oto efekty mojej pracy (tu zdjęcie też nie na czasie, bo trwa wymiana dekoracji lusterkowej, efekty wkrótce). O dziwo mechanizmy własnej konstrukcji działają :)
I na koniec jeszcze wtręt kulinarny - miało już nie być o jedzeniu, ale muszę :)
Mega pyszne
bułeczki na maślance z przepisu od Dorotus - u mnie w wydaniu wytrawnym, czosnkowym - oj, będę je często powtarzać.
I coś dla mojego M. Bo usłyszałam, że ostatnio dla wszystkich coś tam piekę, a dla niego nic... to dostał swoje ulubione sezamki. tu już własny przepis, skonstruowany na szybko parę lat temu, choć podobne widywałam i w sieci:
Sezamki
- 3/4 szkl. cukru
- opakowanie sezamu (200g)
- dodatki smakowe - kilka kropli aromatu waniliowego/innego ulubionego, łyżeczka miodu
1. Ziarenka sezamu uprażyć na suchej patelni, przesypać na talerzyk,
2. Na patelnię wysypać równą warstwą cukier i poczekać, aż się karmelizuje (nie mieszać!), dodać sezam i dodatki smakowe i szybko połączyć.
3. Przełożyć masę na blat przykryty np. papierem do pieczenia, przykryć drugim arkuszem i szybko rozwałkować, bo błyskawicznie zastyga. Pokroić na kawałeczki i zjadać ze smakiem :)
Znów mam mega-posta :) Kończę zatem, a to tylko zajawka nad czym pracuję teraz :)
pozdrawiam,
ushii