Pochwała prostoty

Proste, może nawet banalne... Ale najlepsze pod słońcem. Tak jak w czerwcu królową jest truskawka, tak na zakończenie wakacji - nieodmiennie rządzi śliwka. Śliwkowe ciasta, ciasteczka, ale przede wszystkim...

Wpadła mi do ręki niedawno taka łyżeczka - urocza, prawda?
Boskie serowe knedle ze śliwkami. Niezmiennie takie same, od dawna - wyłącznie z przepisu, który kiedyś już podawałam... Spróbujcie, nie pożałujecie :)

Jak tam wasze plany na ostatni wakacyjny weekend? Mam nadzieje, że będzie udany :)
Pozdrawiam,
ushii

Follow the white rabbit, Alice

... czyli obiecywany post o uszach dużych, małych i całkiem malutkich :) Kto poszukuje eleganckich dekoracji może dalej nie czytać, bo dziś będzie słodko i kiczowato (ale w kontrolowanych ilościach :)


Marzył mi się, odkąd go zobaczyłam, ale... no, w sumie to dekoracja dziecięca, cena też nie najniższa - więc pozostawał na liście "chcę to" bez większych widoków na realizację. A potem przyszła na świat A. A przecież wiadomo, że dodatkowym bonusem z zostania młodym rodzicem jest powtórne dzieciństwo i możliwość bawienia się zabawkami ile wlezie :D I oczywiście świat dziecięcych dekoracji też stanął przede mną otworem :)

I tak, z okazji naszego pierwszego dnia mamo-dziecka, z pomocą przemiłej właścicielki sklepu Żyrafy z szafy w błyskawicznym tempie zawitał do naszego domu Pan Królik. Aaaa! Jest jeszcze ładniejszy niż myślałam!! Boski. I nie muszę nareszcie ślinić się nad zdjęciami aranżacji w necie :)) Mójci on! A w zasadzie mój i A., choć na razie stoi w moim kąciku :)



Jak dojrzy wprawne oko w moim kąciku kraftowym conieco się pozmieniało, ale więcej pokażę innym razem :) Ale to nie jedyny nowy gość w sypialni, bo kilka dni później trafiłam na drugą lampkę, o wiele mniejszą, też króliczka oczywiście :)


Jest przesłodki i tak optymistycznie uśmiechnięty, że z miejsca poprawia humor :) I bez kabla, więc może pomóc rozjaśnić mrok zawsze i wszędzie :) I nie jest samotny, bo tym razem przyniosłam takie dwa, jeden dla siebie i jeden dla A. Jednym słowem białe króliki u nas rządzą!


I to nie koniec, bo zostało jeszcze najmniejsze ucho! Zakróliczyłam się zupełnie, bo od pewnego czasu mam też dwie nowe foremki... ale przez te upały dopiero teraz udało się je wypróbować - a dokładnie jedną z nich. Proszę państwa, oto pewna znana i lubiana holenderska ślicznotka - Miffy, tym razem w słodkiej i maślanej wersji:

Ciasteczka Miffy
Składniki:
  • 220 g mąki
  • 90g masła
  • 100g cukru pudru
  • 1 jajko
  • ekstrakt waniliowy
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1. Utrzeć masło z cukrem, dodać jajko i ekstrakt i zagnieść masę z przesianą resztą składników. Schłodzić pół godziny.
2. Wałkować cienko i wykrawać ciasteczka - nie zmieniają praktycznie kształtu w pieczeniu, więc nadają się do skomplikowanych kształtów. Piec w 180C do zezłocenia (ok. 8-9 minut).


Przepis pochodzi od Cukrowej Wróżki, która piekła takie same ciasteczka :) A moje maleństwa dołączają do zabawy u ABily!


No, starczy tych króliczych uszu, znikam :) Mam nadzieję że macie udany długi weekend :)
Pozdrawiam,
ushii

Summer Sale!


Ponieważ moja poprzednia wyprzedaż wzbudziła wasze zainteresowanie, a od tego czasu przybyło mi w domu kilka przedmiotów, postanowiłam zrobić na nie miejsce i zorganizować jeszcze jedną :) W dodatku tym razem będzie też kilka drobiazgów kuchennych - wszystkie są zupełnie nieużywane, jak nowe, bo pochodzą głównie z zasobów bardzo bliskiej mi osoby, która chciała piec te same rzeczy co ja, ale jakoś nigdy nie mogła znaleźć czasu i konsumuje moje wypieki :) Zainteresowanych zakupem zapraszam do kontaktu mailowego.  Kochani bardzo Wam dziękuję za zainteresowanie - wszystkie drobiazgi znalazły już nowy dom :)

Ach, a na koniec jeszcze mała propozycja wymianki, trochę wątpię by znalazł się chętny, ale może akurat? Mam wykrojnik do muffinek, nowiutki - niestety zielony, a ja wolałabym różowy :) Może ktoś ma róż, a wolałby mieć zielony, hę?


Pozdrawiam i życzę udanego weekendu - ponoć te straszliwe upały już za nami!
ushii

UPDATE
Niewiarygodne, ale znalazła się chętna osóbka na wymiankę!! Ale fajnie :)))

Hu-hu-ha, my sie zimy nie boimy...czyli wyprzedaży czas :P

Nie, nie zwariowałam :) Wiem, że mamy środek lata i temperatury takie, że płetwy opadają... I nie pomyliły mi się posty przy publikacji. Bo dziś, właśnie na przekór upałowi za oknem, będzie całkiem, całkiem zimowo :) A dlaczego? Bo, hmmm...

Polujecie na wyprzedaże i tym podobne? Ja niestety jestem gapa i zawsze albo za późno się zorientuję, albo zapomnę o sezonowych przecenach... ale czasem, zupełnym przypadkiem, na nie trafiam. I tak było właśnie tym razem, weszłam do sklepu, w którym raczej rzadko bywam - i wpadł mi w ręce kocyk, cudny, w groszki i... baaardzo zimowy, dlaczego w letniej wyprzedaży był, to nie wiem :) Przyjemnie przeceniony, wg metki na 48zł, a w kasie zapłaciłam 34zł :) Tak to lubię :) Mam jeszcze plan poddać go pewnej modyfikacji, jeśli zrobię to pokażę - mam nadzieję, ze niebawem, bo już się nie mogę doczekać realizacji tego pomysłu, tak mi się spodobał :D


I tak oto niechcący się zdradziłam i już wiecie jaki kolor będzie rządził u nas na tegoroczne Święta Bożego Narodzenia :D Tak, czerwone akcenty będą wszędzie! Taki uknułam jeszcze w poprzednie święta plan i miło się złożyło, że takie właśnie drobiazgi wpadają mi teraz w ręce; w tym samym bowiem czasie co na koc, trafiłam na świeczniki na tealigty - w ładne "skandynawskie" wzorki i we właściwym kolorze. Tylko do świąt przecież jeszcze tyle czasu - mam nadzieję, że nie będę z taką częstotliwością trafiać na pasujące dekoracje!


Dla równowagi nabyłam - a jakże, też na wyprzedaży, za całe 5zł - coś do aranżacji wielkanocnej :D Szklane kury na jajka całkiem mi się podobają, ale ja nie miałabym co w takiej przechowywać i byłaby u mnie typowym łapaczem kurzu, więc tylko oglądałam je u innych... ale to maleństwo mnie do siebie przekonało, będzie w sam raz na chrzan czy coś w tym stylu na świątecznym stole :) Czuję się usatysfakcjonowana w temacie kur :)


Wracając jednak do tytułowych wyprzedaży i pytania, czy je lubicie... Jeśli tak - to zapraszam w najbliższych dniach do mnie! Bo skoro to taki czas, to pora zrobić remanent i we własnych czterech kątach :) A dziś na zakończenie - coś bardziej już w zgodzie z tym, co za oknem... Owszem, chwilami mam odrobinę dosyć tego żaru lejącego się z nieba i marzy mi się zaśnieżone Boże Narodzenie, ale lato lubię i wcale jego końca nie wyglądam. I żeby je uhonorować, zamieniłam mój ukochany lampionik od Mimi na taki w bardziej letnim wydaniu...


A sama przyodziałam się w kolejne pastelki... ach, te groszki i baaaardzo minty kolorek, mniam!


Pozdrawiam,
ushii

PS
Pamiętajcie, by niebawem do mnie zajrzeć, może znajdziecie cos dla siebie :)