Mój ci on!... i ona też - czyli kilka jesiennych akcentów :)

On i ona - czyli Michałek i Bożenka, jak uzgodniłysmy z A. Nie wiem dlaczego akurat te imiona dostali, ale... pamiętacie moją doniczkę DIY na nóżkach? Z buzią? No to jakiś czas temu przybyło jej (jemu?) towarzystwo. Michałek i Bożenka właśnie. Ta-dam:


Fotka niestety nie w ich miejscu docelowym, bo zwykle stoją na parapecie koło stołu, ale tam za nic nie chce mi nigdy nic ładnie zapozować :/ Odrobinkę kusi mnie przemalowanie ich i zrobienie własnych wersji buziek - ale tak jak teraz, też jest fajne i na razie tylko myślę sobie nad tym :)

I myślę też sobie, że skoro udało mi się wreszcie zacząć pisać post nie scrapowy/szyciowy/słodkościowy/i-co-tam-jeszcze-ostatnio-tu-zamieszczam, to pokażę może nareszcie, jakie dekoracje wykombinowałam sobie na tegoroczną jesień (uff, to oznacza, że wyjątkowo wyrobię się z takim tematem, zanim dana pora roku się skończy!). Hmm?

Taca, którą już nie raz tu pokazywałam, dostała urocze drewniane grzybki. Nabyte w odkrytym przypadkiem sklepie - informacje o nim widziałam czasem u niektórych Was, ale sądziłam, że u mnie go nie ma - a tu niespodzianka :) No i wyszłam z grzybkami... 


A w tle tej fotki dostrzec można jeszcze jedną ciekawostkę. Poduchy z liskiem i pikowane już widzieliście, ale to nie koniec poduchowych (i liskowych, skoro już o tym mowa... ale "o tem potem" :) nowości na jesień u nas. No, te z fotek poniżej w zasadzie to pojawiły się jeszcze latem, ale z myślą o jesieni już... :)

To może zbliżenie na tę bohaterkę drugiego planu? O, taka jest przecudna, o:


Cóż poradzić, poduchy wszelakie lubię bardzo - i wciąż jakieś nowe się u nas pojawiają, bo a to coś kupię, a to uszyję... więc mam do pokazania jeszcze coś  w tym temacie :) Bo jeszcze w lecie pojawiły się dwie inne, ale na co dzień koczowały w tipi. Teraz, z okazji urodzin A. i innych takich namiot chwilowo zwinięty jest, to mogę je zaprezentować:


Podusia gwiazdka i podusia chmurka :) Nic niesamowitego, bo nie ja pierwsza takie sobie uszyłam, ale A. się podobają. I mnie też :) Tu chyba ciut lepiej widoczne...



Oczywiście - to jeszcze nie koniec poduszkowych nowinek... ale resztę zostawię na inna okazję, he he. Ale, ale - wracając do wspomnianego wyżej sklepu, poza grzybami nabyłyśmy z A. jeszcze jedną dekorację... Ekhm, tak to znowu lis :) Kupiony w zasadzie jako baza do oscrapowania, jakoś się zadomowił na półce nad kaloryferem, a co tam, odrobina kiczu nie zaszkodzi :)


A skoro już pokazuję zakupy z kategorii "tanie duperelki" to mam coś jeszcze... ale to coś, po mojej interwencji wyszło już ciut zimowe bardziej, więc chyba pokażę następnym razem - jednak przed 1 listopada zimowe akcenty nie bardzo mi pasują :) A dziś - już kończę. I tym, którzy w nadchodzący weekend wybierają się na groby najbliższych życzę czasu na chwilę spokojnej zadumy, tym co na halloweenowe imprezy - super zabawy, a wszystkim - udanego odpoczynku!

Ja niestety - chyba zakopię się pod stosem chusteczek i buteleczek z syropem, bo jak wyleczyłam A., to mnie wzięło :( Ale - przymusowe siedzenie w domu ma też ten plus, ze zrobiłam ciut porządków - więc jeśli macie ochotę na małe zakupy, zapraszam do mojego kącika wyprzedażowego :)
Pozdrawiam!
ushii


*******
NA ZDJĘCIACH:
drewniane muchomorki i lisek- KiK
doniczki z buziami - Tiger

Rudy ojciec, rudy dziadek...

... rudy ogon - to mój spadek!
:)

Liskomania u mnie na całego! Widzieliście już lisią walizeczkę i plakat w moim kąciku do pracy... A dziś będą kolejne liski! Co powiecie na takie słodziaki? Hę?


Ten maluszek był inspirowany pewną bajką... kto zgadnie jaką? Ha :) Krainą lodu! No wiem, tam nie było żadnych lisków, wiem...* Ale zimowy mi wyszedł, prawda? Roboczo nazwany Panem Miętuskiem, oczywiście zaraz został przechwycony przez A... Ale, ale, w cytacie z tytułu przecież o rudym było?! No to proszę, drugi jest taki :) Bardzo jesienny i lisi :)


I na tych dwóch się nie skończy :) A dlaczego właśnie dziś je pokazuję? Bo dziś mam super nowiny!!!

Zacznijmy od niespodzianki dla Was :) Otóż niedawno - a od dziś oficjalnie - zasiliłam szeregi DT Rosy Owl!! Bardzo dziękuję Ani za zaproszenie i jest mi niezmiernie miło, że tak doceniła moje pomysły :) I mam nadzieję, że uda mi się podrzucić Wam czasem jakieś fajne pomysły! Dlatego, jeśli chcecie o moich liskach dowiedzieć się ciut więcej - zapraszam na firmowy blog, na mój pierwszy wpis :)

Ale zanim stąd uciekniecie, opowiem Wam o jeszcze jednej niespodziance - tym razem dla mnie! Moi drodzy - bardzo, bardzo, bardzo Wam dziękuję za wszystkie oddane na mnie głosy w konkursie Art in Town na Najbardziej Inspirującego Twórcę! Dzięki Wam znalazłam się w finałowej 10-tce! Nie mogę w to po prostu uwierzyć :) WOW!!!

A to oznacza finałowy, III etap Konkursu - tym razem oddajemy tylko 1 głos (na ulubionego twórcę, sklep i producenta) - i jeśli jeszcze raz chcielibyście oddać ten głos na mnie - będę przeszczęśliwa i dumna, że ho ho, bo pozostałe dziewczyny to same mistrzynie, które od dawna podziwiam i lubię :)

Głosować można tutaj - zapraszam serdecznie w imieniu swoim i innych finalistek:
http://www.ebadania.pl/27d3c9e27dbb71e7

Uffff, koniec ogłoszeń :) To na koniec jeszcze raz moja parka - czyż nie wyglądają uroczo?


Aha. Uwaga - to jeszcze nie koniec lisiego szaleństwa, mam w zanadrzu jeszcze jedną ślicznotkę, pokażę niebawem :)
Pozdrawiam,
ushii

*hm, jeśli chodzi o wspomniany film, to muszę Wam pokazać coś jeszcze... niedługo :)

So sweet...

Obiecywałam, że będzie tym razem wnętrzarsko, ale... jednak nie całkiem, troszkę Was jeszcze moimi papierowymi poczynaniami pomęczę :) I kolejnymi słodkimi wypiekami... Ale kawałeczek wnętrza też pokażę, no! :)

Bo niedawno, jak część z Was się może orientuje, były urodziny A. Dlatego, skoro pokazałam tutaj zaproszenia na przyjęcie z tej okazji, to pora pokazać i co nieco okolicznościowych dekoracji :)

Być może pamiętacie moje zeszłoroczne girlandy... początkowo planowałam coś innego w tym roku, ale te zwiewne i delikatne serwetkowe wycinanki są tak urocze, że postanowiłam je jeszcze raz wykorzystać, dołożyłam im dreamcatchery (również wycinankowe), miętowe, białe i różowe balony i wyszło super :)




A skoro wspominałam o zaproszeniach - z podobnym motywem powstały dekoracje na tort...

Niestety ujęcia z tortem nie ma, nie zdążyłam :) Ale wyglądał tak samo jak tutaj, o.

...oraz własnej produkcji ozdobne papilotki na babeczki. I tzw. toppersy (czy jest na to jakaś ładna, polska nazwa?!)też, oczywiście :)




Bardzo, bardzo lubię grafiki z Bellą i Boo i od roku czekałam z tymi pomysłami :D

Oczywiście nie tylko tortem i babeczkami raczyłam urodzinowych gości. Były też np te maślane króliczki (chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego króliczki właśnie? :), a w czekoladowym wydaniu - misie. Pomysł podpatrzony na Pintereście, pewnie znacie te zdjęcia... przepis mój :)

Czekoladowe misie
Składniki:
  • 180 g mąki
  • 40g kakao
  • 100g cukru pudru
  • 90g masła
  • 1 jajko
  • ekstrakt waniliowy
  • szczypta łyżeczki soli
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • obrane całe migdały
1. Utrzeć masło z cukrem, dodać jajko, ekstrakt i z przesianą resztą składników zagnieść ciasto. Schłodzić minimum pół godziny.
2. Wałkować dość cienko i wykrawać ciasteczka - nie zmieniają praktycznie kształtu w pieczeniu, więc nadają się do skomplikowanych kształtów. Na misiowych brzuszkach układać całe migdały i okrywać je łapkami :) Piec w 180C do zrumienienia (ok. 8-12 minut).


I były też babeczki z jabłkowym nadzieniem i karmelową bezą - ABily podpowiada, że pierwowzór zaczerpnęłam od Doroty, u mnie oczywiście przepis z własnymi modyfikacjami... Są takie jesienne i takie pyszne, polecam!

Jesienne babeczki szarlotkowe z bezą
Składniki na ciasto:
  • 1 szkl. mąki pszennej
  • 100 g masła
  • 3 łyżki cukru pudru
  • 3 żółtka
  • 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
Nadzienie jabłkowe:
  • 2 jabłka
  • 2 łyżki wody
  • 1-2 łyżki świeżo wyciśniętego sok z cytryny (zaleznie od kwaśności jabłek)
  • 1 łyżka masła
  • 2 łyżki cukru, zwykłego lub demerara(opcjonalnie - zależnie od jabłek)
  • 0,5 łyżeczki cynamonu
  • 1 łyżeczka mąki ziemniaczanej rozmieszanej w odrobinie zimnej wody
Beza:
  • 3 białka
  • 3/4 szkl. cukru zwykłego lub demerara (wtedy będą lekko karmelowe w smaku!)
  • 2 łyżeczki skrobi kukurydzianej lub ziemniaczanej
  • 1 łyżeczka soku z cytryny
1. Wszystkie składniki ciasta powinny być schłodzone - szybko zagnieść ręcznie (lub w malakserze), owinąć w folię spożywczą, schłodzić w lodówce ok. godziny.
2. Foremki do babeczek wysmarować masłem i oprószyć mąką, schłodzone ciasto rozwałkować podsypując mąką na ok. 3 mm, wykrawać krążki (u mnie duze kwiatki) i wykładać ciastem foremki. Schłodzić ciasto w lodówce jeszcze przez około 15 min. Podpiec w temperaturze 190C przez ok. 15 minut, do lekkiego zezłocenia, wystudzić.
3. Jabłka obrać, usunąć gniazda i pokroić w grubszą kostkę. Dusić pod przykryciem (bez zaglądania pod przykrywkę!) ok. 10-15 min., dodać sok z cytryny, cukier, cynamon i mąkę ziemniaczaną rozpuszczoną w odrobinie zimnej wody i króciutką chwilę (1 minutkę dosłownie) jeszcze pogotować. Lekko przestudzić.
4. Białka ubić na sztywną pianę i cały czas ubijając stopniowo dodawać cukier; Gdy masa będzie sztywna i błyszcząca, dodać skrobię, sok z cytryny i ubić.
5. Podpieczone babeczki wypełniać nadzieniem jabłkowym, wyciskać na każdą babeczkę dużą porcję masy bezowej. Piec w temperaturze 160C przez ok. 30 minut.


Jak co roku, córeczka dostała od nas oprócz upominku kartkę na pamiątkę, z życzeniami:


Przyznam nieskromnie, że jestem z niej mega zadowolona :) I cieszę się, że wymyśliłam sobie tę tradycję kartek od nas na każde jej urodziny, mam nadzieję, że będzie to dla A. kiedyś miła pamiątka... A w środku wyglądało to tak (przed wpisaniem życzeń oczywiście :)


No i to tyle... Zasłodziłam dziś, prawda? Dekoracje powstały w ramach DT Na Strychu, tam zapraszam po szczegóły materiałowe :)
Pozdrawiam!
ushii

Znów weranduję, tym razem w stylu country :)

I znów*, choć jesienne chłody nadeszły, to ja nic sobie z nich nie robię, biorę koc, gorącą czekoladę i weranduję. A to za sprawą... Werandy Country, która zaprosiła mnie do opowiedzenia kilku słów o sobie! Było mi bardzo miło :) I cóż.. zapraszam Was serdecznie do lektury - wystarczy kliknąć w obrazek poniżej :)


A opowiadając tak o własnym domu wpadłam na pewien pomysł. Robię przecież tyle zdjęć naszym czterem kątom, dlaczego nie użyć ich do scrapów? Chyba warto byłoby udokumentować zachodzące u nas zmiany nie tylko wirtualnie... I tak powstał album o naszym poddaszu!

Album powstał na bazie... papierowych torebek. Takich w bardzo radosnych, pełnych energii kolorach i wzorach. Usztywniłam je tekturkami i zyskałam bazę, która jeszcze przed ozdobieniem nastrajała optymistycznie. A takie właśnie, mam nadzieję, jest nasze mieszkanie - więc pasowało idealnie!

Okładka:


I wnętrze - skorzystałam z torebek różnych rozmiarów, dla urozmaicenia całości... Uwaga, będzie duuuużo zdjęć, prawie wszystkie strony po kolei :)









Album powstał w ramach DT Na Strychu, tam szukajcie szczegółów dotyczących użytych materiałów :) A ponieważ ostatnio troszkę scrapowo się tu zrobiło - obiecuję, że kolejne wpisy będą wypełnione ciekawostkami wnętrzarskimi :)
Pozdrawiam!
ushii

------
*dlaczego znów? Wyjaśnienie znajdziecie tutaj :)