Wrrr, znów jak nie urok to przemarsz
wojsk... wczoraj była śliczna pogoda do robienia zdjęć - to aparatu nie
miałam, bo oddałam go do przeglądu - dziś jak skombinowałam wreszcie
zastępczy to pogoda fatalna. I zdjęcia byle jakie... ale nie chciałam
już dłużej odwlekać posta, więc są jakie są :) A zatem...
Była
sobie szafka. Znaleziona koło mieszkania mojej mamy, solidna i w dobrym
stanie - niestety większość czasu spędziła w piwnicy, bo nikomu do
niczego nie pasowała. Aż nastąpiły u nas spore zmiany i potrzebna mi się
stała szafka pod lampę... no ale mi również się ta staruszka nie
podobała - nie przepadam za takimi zaokrągleniami blatów i boczków;
więc, co może zbulwersuje niektórych - postanowiłam ją przerobić. I tak
też się stało... Wyglądała tak:
Wymontowaliśmy
i przecięliśmy na pół drzwiczki, przerobiliśmy nieco blat,
zmontowaliśmy z kilku deseczek większą szufladę, a na koniec ozdobiliśmy
różnymi listewkami itp...
I
tak powstała szafeczka w trochę innym stylu, która teraz nam się podoba
:) a ja mam mebelek dokładnie taki, jak mi się zamarzył i to za darmo!
No ok, za koszt resztek farby z puszki i kilku listewek ze schowka :P
Myślę jeszcze nad ozdobieniem listewkami szuflady, ale na razie nic nie
zdecydowałam - bo tak tez mi się podoba. I idealnie pasuje mi do tego
kącika :))
A
na koniec, jako tą wisienkę na torcie - zamontowałam uchwyt do
szuflady, który dostałam - z malutkim wyprzedzeniem - w prezencie
urodzinowym od mojej kochanej
Agusi! Podoba Ci się kochana?? Dziękuję jeszcze raz przeogromniaście :)))
To
dopiero pierwsza z moich przeróbek i zmian,
które mam do pokazania... i to w dodatku najmniejsza! Ktoś kto dobrze
zna moje wnętrza nawet na powyższych fotkach to zauważy :)) Nagromadziło
się tego od groma i czas najwyższy je zacząć ujawniać - więc będzie
bardzo przeróbkowo niedługo (jak tylko aparat do mnie wróci, bo tym
zastępczym to żadna zabawa). A skoro o przerabianiu i odnawianiu mebli
mowa...
Ponieważ odstaję bardzo dużo maili z
pytaniami jak odnawiam meble i od dawna już obiecuję o tym tu
opowiedzieć - dziś z okazji moich przeróbek meblowych - będzie krótkie
podsumowanie, czyli "jak to robimy my" :P
1. Usuwanie starych powłok
Jeśli chcemy, by nowa farba dobrze się trzymała - warto usunąć starą. Usuwać ją można:
- mechanicznie
- szlifierką (oscylacyjną albo tzw deltą, na zdj. z przodu) lub ręcznie
papierem ściernym - zaczynając od grubszych papierów (60-80 w
zależności od powierzchni - trzeba dobrać taki papier by nie robić rys) i
stopniowo przechodząc do coraz drobniejszych granulacji (np 120).
- chemicznie
- za pomocą różnych dedykowanych specyfików do usuwania starych powłok -
nakładamy je, odczekujemy chwilę i ściągamy łuszczącą się farbę
szpachelką. Potem szlifujemy resztki papierem ściernym - niestety
niektóre farby po takim zabiegu lubią się mazać i dużo trudniej je
usunąć do końca, więc lepiej to najpierw przetestować na małym
kawałku...
- opalarką
- farba złuszcza się pod wpływem ciepła, w czym pomagamy jej
szpachelką. Trzeba tylko uważać ze zbyt długim podgrzewaniem w jednym
miejscu i ze zbyt małej odległości, by nie przypalić drewna. Resztki
farby usuwamy oczywiście papierem ściernym.
2. Przygotowanie do malowania
Jeśli mebel jest drewniany
- wygładzamy jego powierzchnię drobnym papierem, starannie usuwamy pył po szlifowaniu
(inaczej przyklei się do pędzla i na nic nasz wysiłek), jeśli trzeba też
odtłuszczamy i gotowe.
Na
tym etapie trzeba też uzupełnić ubytki szpachlą - oczywiście jeśli to
konieczne i jeśli oczekujemy gładkiego i równego efektu; po wyschnięciu
starannie takie miejsca szlifujemy. Jeśli malować będziemy kryjącą
farbą - wystarczy biała akrylowa szpachla, bardzo łatwa do szlifowania.
Ja używam takiej:
Jeśli
mebel będzie bejcowany, kryty barwiącym woskiem itd - należy użyć
szpachli w kolorze o ton jaśniejszym od docelowego koloru mebla (więcej o tym będzie za chwilę).
Pytaliście mnie również jak poradzić sobie z meblem z płyty.
Jeśli okleina jest naturalna to postępujemy podobnie jak z meblem
drewnianym, uważając by nie zeszlifować zbyt mocno i nie uszkodzić jej
cienkiej warstewki. Jeśli okleina jest foliowa - szlifowanie itp zabiegi
oczywiście
odpadają - jednak taki mebel też można pomalować, ale trzeba pamiętać,
że farba może się trzymać o wiele słabiej, łatwiej odpryskiwać i
łuszczyć się (w dużej mierze zależy to też od jakości farby, dlatego - w miarę możliwości - warto zainwestować w jak najlepszą). Najlepiej zaopatrzyć się w drobną wełnę stalową,
albo w bardzo drobny papier ścierny - i zmatowić powierzchnię przed malowaniem - zwiększy to
przyczepność farby (istnieją też specyfiki zwiększające jej
przyczepność, ale takie matowienie jest konieczne mimo wszystko - i nie
trwa to długo). Koniecznie trzeba też odtłuścić mebel (i odpylić
oczywiście).
My nie mamy takich mebli, bo wolimy naturalne drewno, więc
nie mogę takich przykładowych realizacji za dużo pokazać. Z jednym
wyjątkiem - płyta zwieńczająca naszą garderobę była w takiej właśnie
okleinie imitującej drewno - jako jedyna ostała się z konstrukcji
pozostałej po poprzednich właścicielach naszego poddasza i pokryliśmy ją
identycznie jak nowe drzwi - po kilku latach żadnych śladów użytkowania na niej nie
ma (jednak jest dość wysoko i nie jest mocno narażona na uszkodzenia).
Płyciny
drzwi schowka robiliśmy z płyt mdf, ale naturalnych, bez okleiny -
drzwi użytkowane intensywnie codziennie od 6 lat i brak śladów zużycia
jak widać...
3. Malowanie
Jeśli chcę pokryć mebel warstwą kryjącą - używam dobrych farb akrylowych do drewna i metalu w wersji matowej lub półmatowej, a maluję wałkiem gąbkowym i pędzelkiem.
Najpierw
pędzelkiem malujemy narożniki i inne kąciki, potem wałkiem płaskie
powierzchnie. Jednak żeby uzyskać trwałą powłokę nie korzystamy z zaleceń
jakie umieszczają producenci farb na puszce - malujemy dobrze odciśniętym
wałkiem i kładziemy kilka cienkich warstewek, a nie dwie grube - może
dłużej trzeba czekać na ostateczny efekt, ale jest on trwalszy. Każdej
warstwie dajemy też porządnie wyschnąć - tyle ile podaje producent, bo
zapewnia to optymalne połączenie się warstw ze sobą. W efekcie cieszymy
się meblami, które po kilku latach intensywnego użytkowania nie mają
żadnych odprysków.
Jeśli
farbę kładziemy na surowe drewno - po pierwszym malowaniu nawet dobrze
wyszlifowanego mebla podniesie się tzw. włos. Włókienka drewna pod
wpływem wilgoci puchną i się unoszą - efektem jest mniej lub bardziej
szorstka powierzchnia. Dlatego po wyschnięciu pierwszej warstwy
szlifujemy jeszcze raz - ale tym razem bardzo drobnym papierem (np 400) i
tylko delikatnie, bez silnego nacisku - po kilku ruchach już poczujemy gładką powierzchnię
pod palcami, więc idzie to błyskawicznie. Odpylamy (!) i można kłaść
koleją warstwę (nie trzeba tego oczywiście powtarzać przy kolejnych
warstwach farby).
Nie
zabezpieczam dodatkowo tak pomalowanych mebli żadnym lakierem itp, bo a) nie widzę konieczności, nasze powłoki są wystarczająco trwałe, b)
nie lubię błyszczących powierzchni, a jak dotąd nie spotkałam się z
naprawdę matowym (i łatwo dostępnym) lakierem do mebli - każdy choć
odrobinę zażółca białą farbę i każdy choć trochę się jak dla mnie
błyszczy - pomijam tu lakiery decou, które jednak do dużych mebli nie
bardzo cenowo by wyszły :). Nie używam też farb alkidowych - niby wg
producentów mają być o wiele nowocześniejsze od starych olejnych, nie
błyszczeć się tak, nie śmierdzieć (nieprawda!) - ale próbowałam nimi
malować i wg mnie mebel wygląda jak utopiony w takiej farbie, nie czuć
już drewna pod spodem - po prostu nie podoba mi się taki typ
wykończenia.
Shabby chic w moim wydaniu
- osiągam bardzo popularną techniką. Przed położeniem warstw jasnej, docelowej
farby kładę warstwę ciemniejszą, np. brązową, grafitową - ale tylko w
miejscach gdzie planuję robić przetarcia - na kantach, rantach itp.
Kiedy farba wyschnie przecieram ją świeczką, a następnie normalnie
maluję na jasno. Kiedy wszystko ostatecznie wyschnie - przecieram te
same miejsca drobniutkim papierem ściernym - dociskając z różną siłą.
Lepiej robić to stopniowo, niż od razu zetrzeć za dużo.
Natomiast gdy chcę osiągnąć transparentny efekt
i tylko zabarwić drewno - używam bejc, wosków i lakierów satynowych.
Pamiętać jednak trzeba, że bejca nie zabarwi białej szpachli, dlatego
trzeba wtedy używać takiej w kolorze drewna - o ton jaśniejszej od
docelowego koloru mebla. Ale przy większych szpachlowaniach może to i
tak być widoczne, trzeba więc przemyśleć, czy na pewno taki efekt chcemy
osiągnąć.
Preparat
wcieram szmatką i ścieram nadmiar. Po bejcowaniu też podnosi się włos,
więc również go usuwam. Na koniec pokrywam mebel woskiem - albo
bezbarwnym lakierem (nie błyszczącym, matowym lub satynowym). Polecam
zwłaszcza V33 - wcieram go ręcznikiem papierowym i w efekcie w zasadzie
nie widać, że mebel jest polakierowany, wygląda jak woskowany.
Pobielanie mebli,
z zachowaniem rysunku słojów, również można wykonać z użyciem bejc i
wosków, tak jak powyżej. Albo taniej - rozwodnioną farbą akrylową do
drewna, dobrze się sprawdza na mniejszych przedmiotach. Mieszam jej
odrobinę ze sporą ilością wody i nakładam szerokim miękkim pędzlem,
często specjalnie niezbyt równo.
Identycznie
robię, gdy chcę np lekko "zszarzyć" drewno, by wyglądało na starsze,
zniszczone, tylko używam szarej, odrobiny brązowej i białej farby. Wycieram jej
nadmiar - lepiej położyć kolejną warstwę jeśli efekt wyjdzie zbyt słaby,
niż przedobrzyć. Przygotowanie drewna wygląda oczywiście podobnie jak
we wcześniejszych podpunktach.
I to tyle na dziś... pozdrawiam!
ushii