Wyjazdowo

Wróciłam :) No, nie dziś oczywiście, już kilka dni temu, ale dziś nareszcie wracam też do blogowania! O swoich wakacyjnych wojażach pisać nie będę, ale muszę przyznać, że chciałabym mieć do wszystkiego takie szczęście w życiu jak do aury na wakacjach - kiedy bym nie wyjechała i gdzie - zawsze mam doskonałą pogodę :) Wypoczęliśmy zatem całkiem, całkiem i wróciłam z nowymi siłami :) I tym razem naprawdę wracam na blogowe łono i zasypię Was postami, w końcu odnoszę na maile i nadrobię inne zaległości :D

A wszytko to będzie możliwe dzięki mojej nowej zabaweczce - bo problem, o którym pisałam ostatnio możemy uznać za nieaktualny!! Tak, tak, nareszcie mam z czego do Was pisać! W dodatku przyjemność z klepania w klawisze wzrosła o 100%, bo wreszcie nie są ona ani czarne, ani niby-metaliczne, tylko białe! Jupiii!!! Chociaż... w wyniku pinterestowej inspiracji z wolna przestają takie być :D


Tylko... o czym pisać najpierw? Tak wiele się tego nazbierało... O dużym uchu, czy o małym? O niebieskim zapomnieniu czy o kolorowej eksplozji? A wyjazdowe różowe groszki? A może pokazać co robi u mnie ta mała sówka?


A przecież już tyle czasu czeka na publikację post o zmianach w kuchni, o tym jaka ze mnie królewna na ziarnku grochu, o zabawie w szklarza, szwaczkę, tapicera i jeszcze o kilku innych jeszcze rzemiosłach, o..., o..., o..., oj, jest co wymieniać. Ach, i do tego dawno obiecane tutoriale... Ufff, kiedy ja to ogarnę to nie wiem, ale będę się starać, więc możecie jeszcze mieć mnie dość :) Ale - nie dziś. Bo dziś znikam jeszcze raz,tym razem jednak tylko na chwilę... bo właśnie uciekamy na jeszcze jedna małą wycieczkę :-) A was zostawiam z drobiazgami, które przywiozłam sobie z poprzedniego wyjazdu, żółtą (znowu!) torebeczka, na którą miałam chęć już od jakiegoś czasu i urocza miseczka w groszki... no nie mogłam jej nie kupić :D


Pozdrawiam,
ushii

Zmęczenie materiału?

Przyznam, że ostatnio moje blogowanie kulało. Publikuję o wiele rzadziej niż bym chciała, bo nie mam ani jak (bo przecież padł mi komputer), ani kiedy (bo jak już dorwę jakiś sprzęt, to akurat dziecię mnie potrzebuje :) - ciężko również  odpowiadać na komentarze; o zaglądaniu na inne blogi nie wspomnę - absencja całkowita... Zniechęcające.

No, a teraz na dokładkę ten maj. Szpitalnie i chorobowo, jeden z moich ulubionych miesięcy w roku przeleciał mi nie wiem kiedy i już jest połowa czerwca :( Nie było wpisu z okazji Dnia Matki, Dnia Dziecka i jeszcze kilku innych bez okazji, choć planowałam je już jakiś czas... Cisza tu zaległa kompletna, co chyba ma jeszcze gorszy wpływ na moje blogowanie, bo tematy się piętrzą, a im dłuższa przerwa tym, coraz trudniej zebrać się do pisania :/

Ale jest iskierka w tunelu! Chociaż zdrowotnie nadal nie wszystko u nas jak należy, to... Ha, dzisiaj jeszcze nie zdradzę szczegółów, choć sporo się zmieniło :) Bo dzisiaj... znikam jeszcze raz :D Ale tym razem na krótko. Kilka dni temu zdecydowaliśmy, że bezwzględnie musimy wypocząć, zregenerować się i złapać oddech... i natychmiast do realizacji tego planu przystąpiliśmy :)


Pozdrawiam Was z pięknego i - co zaskakujące - słonecznego zakątka pełnego lawendy i do zobaczenia niebawem!
ushii