Nie, nie o zwierzątko tu chodzi... Ale o mój nowy, wymarzony gadżet do Kici, o którym już wspominałam :) A z okazji jego przybycia - mały wpis z cyklu Kuchennych pomocników (tez na "k" więc pasuje do tytułu). Będzie o... wałkowaniu :D
To co dziś opiszę, to same oczywistości w większości - ale może komuś się to przyda? Wiadomo, że do wałkowania niezbędny nam będzie wałek. No i jakaś płaska powierzchnia :) Ale bardzo się przydają też inne udogodnienia... Wałki mogą być przeróżne, nie tylko drewniane - stalowe, ceramiczne, z tworzywa itd, itd... Warto wiedzieć, że niektóre mogą naprawdę ułatwić tę czynność, zwłaszcza jesli za nią nie przepadacie - np napełniane zimną wodą ładnie schładzają ciasto (przydatne przy kruchym), nieprzywierające doskonale wspomagają wałkowanie mas cukierniczych i innych, a mały wałeczek pomoże wygładzić ciasto w blaszce. Ja chciałabym polecić taki wałek:
Drewniany, ale nie do końca typowy. O wiele wygodniejszy od takiego z rączkami - wałkuje równiej i szybciej. Wygląda może jak kawałek kija od szczotki, ale nie ma z nim nic wspólnego... Ja go kocham po prostu miłością od pierwszego wejrzenia :) Na zdjęciu widać też deskę. Z granitu (doskonałe są też z marmuru) - na takiej desce ciasto kruche ogrzewa się wolniej i nie trzeba tyle podsypywać mąką. Oba te produkty polecam z całego serca :)
A przy okazji może wspomnę o technice wałkowania? Wydaje się to oczywiste, ale wcale nie jest - jak rozwałkować, by ciasto miało wszędzie jednakową grubość? Metoda jest niezwykle prosta - należy wałkować zawsze prosto przed sobą, nigdy po skosie - obracamy placek co chwilę o ok. 45 lub 90 stopni i znów wałkujemy wyłącznie prosto - i robimy to bez silnego nacisku, po trochu. Inny trik związany z wałkowaniem - dość znany, ale może ktoś nie słyszał - to wałkowanie między dwoma kawałkami folii spożywczej, bardzo wygodne, bo ciasto nie ma szans się do niczego przylepić.
Ale gdy trzeba wywałkować sporo ciasta- to mimo tego wygodnego sprzętu łapię lenia :) I wybieram wałkowarkę (z wyjątkiem kruchego oczywiście). Może być ręczna lub elektryczna, może być przystawką do robota kuchennego. Zwykle ma możliwość ustawienia kilku grubości wałkowania - bardzo wygodna sprawa. Są sprzęty posiadające tylko możliwość wałkowania, są też takie pozwalające rozwałkowane już ciasto pociąć na spaghetti i inne rodzaje makaronu. I ja się właśnie stałam posiadaczką takiego cuda, nareszcie :)
To jest przystawka do KA, ale samodzielna wałkowarka wygląda bardzo podobnie, tylko ma stojak i korbkę (albo wtyczkę do kontaktu :P). Z tyłu widać dwa wykrojniki - do spaghetti oraz do tagliatelle.
A tu - w działaniu, na przykładzie wykrojnika.
Mając taki zestaw można produkować nie tylko wszelakie lasagne oraz makarony wstążki, bo zastosowań jest całe mnóstwo - np pierogi, faworki, rogaliki, paluszki i co tam jeszcze :) Ja testuję właśnie intensywnie i jestem zachwycona! Fantastycznie przyśpiesza pracę i idealnie równiusieńko rozwałkowuje na wybraną grubość. O:
Wiem, że niedawno pokazywałam to danie, ale tym razem to domowy pyszny makaron, więc jeszcze raz :D
Cynamonowe paluszki z ciasta francuskiego (sposób przygotowania identyczny jak przy
palmierkach)
Spokojnie, nie jemy samych mącznych rzeczy, to tylko mały wycinek z naszego menu :D Ale skoro już przy domowym makaronie jesteśmy...
Spaghetti alla puttanesca
Domowy makaron
- na 100g mąki - przypada 1 jajko, czyli np 200g mąki plus 2 jajka
- odrobina oliwy
1. Zagnieść ciasto z mąki i jajek, dodać oliwę - zagniata się momentalnie.
2. Rozwałkować i pokroić na wybrany kształt.
Można podsuszyć chwilkę, ale zwykle tego nie robię - chyba, że tyle ile trwa przygotowanie sosu ;)
3. Gotować krótko w osolonej wodzie - ok. 3 minut.
Używam zwykłej mąki pszennej, ale równie dobrze można zrobić sobie makaron razowy, gryczany itd., też są pyszne. Albo zielony szpinakowy...
Sos pomidorowy
- 1 cebula
- ząbek czosnku
- puszka pomidorów bez skóry (wyjątkowo napiszę - polecam firmę Mutti - są genialne)
- fileciki anchois (można pominąć)
- trochę listków świeżej bazylii
- sól i ulubione zioła do smaku
- papryczka chilli, oliwki, kapary (też można pominąć - co kto lubi :)
1. Cebulę drobno pokroić. Na patelni rozgrzać nieco oliwy, czosnek utrzeć na pastę z odrobiną soli i wrzucić na patelnię, gdy tylko poczujemy jego aromat - dorzucić cebulę i ją szybko zeszklić.Teraz można dorzucić anchois i drobniutko pokrojone chilli - ale nie jest to niezbędne, bez nich sos tez jest pyszny.
2. Dorzucić pomidory z puszki, chwilkę razem podgrzewać (żeby sok się nieco zredukował), doprawić do smaku - solą (mniej jeśli dodamy anchois), ziołami (oregano, bazylia, tymianek). Ja jeszcze dodaję szczyptę cukru, zawsze tak robię przy cebuli i pomidorach :)
I tyle - dorzucić makaron i przełożyć na talerze, dodać bazylię, parmezan. Przygotowanie trwa podobną ilość czasu, co zrobienie gotowca z proszku - a bez dodatku tony soli, glutaminianu i innego śmiecia. A smak i zapach - nieporównywalny... Ten sos to doskonały przykład, ze najprostsze rzeczy są najlepsze. Byłam przekonana, ze już dawno gdzieś o nim tu pisałam, bo robię go często - i się zdziwiłam :)
A skoro dziś tak megakulinarnie to jeszcze deserek wrzucę - równie błyskawiczny jak powyższe spaghetti. Napoleonki zna chyba każdy, więc dużo o nich pisać nie trzeba... w wersji dla ambitnych ich zrobienie niestety chwilę trwa. Ale ta wersja jest tak samo pyszna jak oryginał, a zajmuje - mniej niż pół godziny. Na czym polega tajemnica? Na użyciu gotowego ciasta francuskiego :) Zwykle gotowców wszelakich unikam jak ognia, ale to ciasto mam zawsze w zamrażarce i samodzielnie robię je rzadko. Metodę przygotowywania tych słodkości podejrzałam na forum Cincin od Małej Mi - polecam!
Napoleonki
- gotowe ciasto francuskie
- 1l mleka
- 4 żółtka
- 1 1/4 szkl. cukru
- 2 opakowania budyniu waniliowego
- 4 łyżki mąki
- 60g zimnego masła (najlepiej z zamrażalnika)
1. Ciasto przekroić na dwie równe części, jedną połowę pokroić na kwadraty, wstawić do piekarnika rozgrzanego do 200C na ok. 20min (do zezłocenia - trzeba zerkać). Żeby ciasto się nie puszyło wystarczy od wierzchu przykryć je blaszką - wtedy elegancko się listkuje.
2. Żółtka utrzeć z cukrem, dodać ok. szklankę mleka i wymieszać (trzepaczką), dodać proszek budyniowy i mąkę. Pozostałe mleko zagotować, dodać do niego masę budyniową - kiedy zgęstnieje zdjąć z ognia i dodać starte zimne masło, połączyć. Odstawić krem do wystudzenia.
3. Na ostudzony duży kawałek ciasta nałożyć i wyrównać masę, przykryć kwadratami i odstawić na trochę do lodówki, żeby masa dobrze stężała. Pokroić wzdłuż brzegów kwadratów i posypać cukrem pudrem. Mniam!
A jutro - też coś na "k" tu będzie... ale absolutnie niekulinarne coś :)
Pozdrawiam,
ushii
P.S.
Moi drodzy szukam pewnego drobiazgu florystycznego i zależy mi, żeby nie kupować go w internecie (więc nie chodzi mi o linki do sklepów) - może mógłby mnie ktoś wspomóc radą? Chodzi mi kenzan - gdyby ktoś, coś, gdzieś - to byłabym wdzięczna :)