Wczoraj pokazywałam Wam jak zmieniał się mój "twórczy" kącik i obiecałam opowiedzieć, dlaczego ta
wersja przedostatnia z komódką DIY, której wcześniej nie zdążyłam tu jak zwykle pokazać, już się zdezaktualizowała. Zatem dziś - część druga tasiemca :)
Otóż przypadkiem, w pewnym miejscu zupełnie nie kojarzącym się z meblami znalazłam coś, co do mnie zagadało już od progu! W dodatku całkiem tanio*... I tak po kilkukrotnym tłumaczeniu sobie, że przecież mam już tyle tego, że nie mam miejsca i w ogóle, po dreptaniu wokół, medytowaniu, odchodzeniu i wracaniu - musiałam... I szara szafka wywędrowała z tego kącika, a na jej miejscu stanęła nowa :) Zrobiło się lżej, a komódka bardzo pasuje mi kształtem, układem i wielkością szufladek itd, znacznie bardziej niż poprzednia, więc bardzo się cieszę, że się jednak na nią zdecydowałam. Nie do końca za to pasuje mi jej stylistyka, więc jej wygląd ulegnie jeszcze przemianie, znikną ramki na frontach szuflad, zmieni się wykończenie nóżek i blatu - jednak dopiero za jakiś czas będę nad tym wszystkim pracować. Ale pokazać obecny wygląd kącika postanowiłam już, bo koniec z tym robieniem zaległości i pokazywaniem a-co-tam-zrobiłam-kupiłam-rok-temu!
Dlatego oto w miarę aktualna odsłona, czyli tytułowa wersja beta mojego kącika do pracy - beta ponieważ te wspomniane poprawki jeszcze będą, ale na tym koniec!... Tjaaaaa... sama sobie nie wierzę :D
Na nowej szafce stoi też malusia komódka z wyprzedaży w Lidlu, nawet nie wiedziałam, że tam takie sprzedawali? Oczywiście - ona też ulegnie niebawem przeobrażeniom. Do tego uroczy liskowy plakat (hm, o tych liskach to będzie oddzielny post!) i - choć jak pisałam - jest jeszcze kilka rzeczy do poprawki, to zrobiło się wesoło i kolorowo, czyli tak jak lubię!
Czy ktoś zauważył tę malutką myszkę wystającą z dzbanka? To nożyczki... słodziaki :)
A żeby było jeszcze bardziej kolorowo i radośnie zmianie uległ jeszcze jeden szczegół. Ktoś zauważył? Tak, lampa! Poprzednią bardzo lubiłam. Ale odkąd polubiłam się z żółtym, chciało mi się jakiegoś akcentu w tym kolorze również i w kąciku do pracy... Z drugiej strony od początku myślałam o takiej prawdziwej starej lampie kreślarskiej - tylko że każda jaką widziałam była zawsze dość duża, za duża do tego kąta. Aż tu...
Pamiętacie
wpis o rogatym drewnie? Wspominałam wówczas, że te miseczki to był przypadkowy, poboczny zakup. Bo wpadły mi w oko przy okazji oglądania lampki! Lampki, która połączyła w sobie wszystkie te moje chciejstwa, bo jest i kreślarska, i nieduża, i stara, i polska - i jeszcze żółta na dokładkę :) Super!
A propos starego i polskiego, mam od dość dawna jeszcze jeden gadżet, którym jakoś nie miałam okazji się pochwalić...
Na co dzień maszyny do szycia mam niestety pochowane, wyciągam tylko w razie potrzeby. Wiadomo, że wygodniej jest, jak stoją stale na wierzchu, ale niestety, oddzielną pracownią, ani wielkim stołem nie dysponuję, więc gdy ich nie używam wygląda to tak jak poniżej (plus jeszcze walizka z moją piękną staruszką Tułą w przedpokoju i stary Singer 834 pod dachem w garderobie... aha i jeszcze przenośna Janomka mini schowana wśród scrapowych gadżetów... o kurczę, no mam kilka tych maszyn, hi hi). Już kiedyś pokazywałam
jak wykorzystałam tę przestrzeń za ścianką kolankową, ale i tu się trochę pozmieniało, więc...
Mieści się tu baaardzo dużo, bo skrzynki-szuflady na dole mają metr głębokości, a na górze jest dość miejsca na moje materiały, całkiem sporą maszyno-hafciarkę i overlock (na zdjęciu schował się za maszyną). Naprawdę warto wykorzystywać takie miejsca, ja zyskałam sporo gratisowych metrów kwadratowych! Ale odeszłam znowu od tematu, wróćmy do wspominanego gadżetu...
Spostrzegawcze oko zauważy, że wbrew temu, co napisałam, nie wszystkie maszyny są jednak schowane, jedną udało się zdobić mój kraft-kącik na stałe. Mała, dziecięca maszyna. Vintage, a jak. Miałam kiedyś taką rosyjską, czerwoną, znaną wielu osobom z mojego pokolenia. Zaginęła dawno w boju, ale mnie, gdy zaczęłam się urządzać, dopadły sentymenty i zachciało mi się zabawki z dzieciństwa - właśnie do udekorowania kącika do pracy. Zajrzałam kiedyś na Allegro** z ciekawości ile coś takiego kosztuje i... trafiłam na aukcję z całkiem inną maszynką. O wiele fajniejszą! I polską! A w dodatku - szczęśliwie dla mnie - nie za dobrze opisaną i w ogóle, więc mało kto ją znalazł i moje konto prawie nie ucierpiało, bo zapłaciłam 30zł, z przesyłką :)
I jak podoba się Wam mój zakątek? Choć nie jest największy, ja go bardzo lubię! Aż chce się usiąść i tworzyć :) Co niniejszym za chwil kilka prawdopodobnie uczynię... A jak odnowię wszystkie szufladki***, to się pochwalę :) Aha... Pod poprzednim postem padła kwestia porządku... Ja tak cacy mam, jak nic tam nie robię :) Jak zaczynam, to nie ma siły, podłoga cała moja (i łóżko, i co tam się jeszcze nawinie), albo zaścielona nitkami i innym syfem gubionym przy robieniu okrążeń do deski do prasowania, tudzież rozłożonym do krojenia materiałem, albo papierami itp, więc wszyscy pilnie uczą się lewitacji... Ale potem sprzątnąć to niestety muszę, wiadomo, bo to jednak sypialnia jest, a nie oddzielny pokój. Za to chować mam gdzie, bo taki schowek jak wyżej pokazałam, mam na swoją wyłączność jeszcze jeden, więc towaru wejdzie każda ilość :)
Pozdrawiam, udanego weekendu Wam życzę!
ushii
* kilka dni później przypadkiem zobaczyłam identyczną szafkę w internecie za prawie 1200zł! A moja kosztowała mniej niż 1/12 tej ceny (egzemplarz powystawowy) i ja się zastanawiałam, czy kupować ją za tyle... :)
** tak, wczorajszy i dzisiejszy post mógłby być sponsorowany przez tę platformę, nie obraziłabym się!
*** ekhm, bo to jeszcze nie koniec tego, co miałam do pokazania w temacie...
*******
NA ZDJĘCIACH:
żółta lampka - Retromania
pomarańczowa walizeczka z liskiem, nożyczki-myszka - Tiger
mini-komódka - Lidl
pozostałe przedmioty opisałam w poprzednim wpisie :)