Gadżet z jajem :)


W ostatnim poście wspomniałam, że kupiłam ciekawy drobiazg w Tchibo - no i dziś udało się go na szybko wypróbować i wrzucam zdjęcia :) Testy wypadły pomyślnie, więc polecam, jeśli komuś jeszcze wpadnie w oko... A te kolorki wiosenne w oko wpadają zdecydowanie! No i nie mogłam po prostu przejść obojętnie obok tego zająca! W końcu mam teraz dziecko więc bezkarnie mogę sama zdziecinnieć, hehe...

Mowa o foremkach do jajek na twardo. Sprawdzają się, tylko trzeba używac mniejszych jajek (M).

foremka do jajek na twardo

Wielkanocnie :)

To chyba ciekawy pomysł dla małych niejadków (taki zając na talerzu ma chyba spore szanse na wzbudzenie zainteresowania?) ale nie tylko - czyż nie miło by było znaleźć takie serduszko przy śniadaniu podanym do łóżka? :P A dla tych całkiem dużych chłopców (no albo dziewczynek takich jak ja, kochających ten sport ;P) też coś się znajdzie, bo jest piłka w zestawie :)

jajko na twardo w kształcie serca

Mała rzecz, a cieszy!

A przy okazji - podzielę się może swoją metodą gotowania jajek :) Podpatrzone kiedyś u Nigelli bodajże. Niby banał, każdy potrafi... ale można trochę inaczej - nie mają szans popękać, no i może jest odrobinę oszczędniej. W każdym razie przygotowane w ten sposób są zawsze idealne!
Idealne jajka na twardo
1. Jajka włożyć do garnka o grubszym dnie i gotować 1 minutę.
2. Nie odlewać wody, zostawić jajka w garnku pod przykryciem na 10 minut. Po tym czasie są gotowe!
Aranżacja szałowa nie jest, ale śniadanie czekać za długo nie mogło :) No i ten brak słońca na fotkach... kiedy w końcu będzie go trochę więcej?! Owszem, lubię długie wieczory przy świecach, ale już tak mi brakuje dłuższych dni!

Pozdrawiam,
ushii

PS
Nadal nie miałam kiedy (i na czym!) sprawdzić poczty, wybaczcie...

PS2
Ponieważ pytacie, muszę uzupełnić informacje. Ja kupiłam te foremki w sprzedaży pilotażowej, w sklepach Tchibo pojawią się prawdopodobnie za 2 lub 3 tygodnie wg informacji jakie uzyskałam u obsługi  (trochę dziwne, ze w którymś sklepie w ogóle nie wiedzieli o co chodzi, przecież wiedzą takie rzeczy z wyprzedzeniem...), dlatego bez problemu będą osiągalne gdyby ktoś miał ochotę. Kosztowały 24 zł o ile pamiętam.

Hu-hu-ha!
My się zimy nie boimy, czyli comfort food

Sypie bielą, mróz konkretny, zima na całego - trzeba się rozgrzewać! Rano najchętniej zakopałabym się pod kołdrą i tylko popijała ciepłą herbatkę... a ostatnio powiększył mi się zbiór herbacianych kubków, więc mam z czego :))

Zeszła zima była pod znakiem czerwieni.... wprost go uwielbiam, już na sam jego widok mi cieplej i milej :)


A ostatniej jesieni na urodziny dostałam aż dwa cudne kubki, jeden duży i drugi jeszcze większy :) Bo z moimi kubkami nie jest łatwo, jak już zacznę pić, to na litry i kubek musi temu sprostać :)) Zatem najpierw wpadł w me spragnione dłonie kubek w sweterku - no takiemu to mrozy nie straszne :D


A potem dołączył jeszcze jeden - zdobyty specjalnie dla mnie... na fotce zupełnie niepozorny... gdy tymczasem ma pojemność, ehkem, ponad 750ml - jak dla mnie akurat na jeden łyk :P Śliczny jest, bo gładki bez żadnych wzorków, ma tylko wytłoczone dyskretne logo Starbucksa (no tak, już drugi ich kubek w jednym poście, wyszło szydło z worka, gdzie lubię wpadać - to taki mój sentyment do czasów amerykańskich :D). Ogromnie mnie cieszy bo i o taką pojemność ciężko, a i o białe bez rysuneczków jakichkolwiek niełatwo.


Wiem, że zasadniczo to kubki kawowe są... no ale ja wyłącznie herbatkowa jestem :) A jak wyglądają wasze ulubione naczynka na gorące napoje? Może ktoś ma się ochotę przyłączyć i też pokaże swoje kubeczki?

Oczywiście nie samą herbatą człowiek żyje... a takie temperatury jak teraz (w nocy ponoć było -18C!) zachęcają do prawdziwie domowych, sycących, rozgrzewających i pełnych smaku potraw - czyli mojej definicji tzw comfort food. No i tak właśnie jemy ostatnio, a to boska zupka cebulowa, a to steki z pieczonymi ziemniaczkami (a najlepsze pod słońcem pieczone ziemniaczki znajdziecie tutaj)... A klasyką gatunku dla mnie jest leczo; chyba nie ma na nie właściwszej pory! Potrawa wybitnie niefotogeniczna, wiem. Ale jak smakuje!!

leczo
Leczo czyli boskie comfort food
  • cebula
  • papryka
  • pomidory (mogą być z puszki)
  • papryka suszona: słodka i -niekoniecznie, ale polecam!- wędzona
  • sól, pieprz
  • ew. kiełbaska
Warzywa muszą być w mniej więcej równych proporcjach. Cebulę drobno kroimy i podsmażamy (klasycznie na smalcu, ale... ja wolę na odrobinie masła) z odrobiną soli (ja jeszcze zawsze przy smażeniu cebuli - oraz ze względu na pomidory - dodaję ciut cukru), dodajemy do garnka pokrojoną w paseczki paprykę i podduszamy, doprawiamy papryką suszoną. Można dodać też pokrojoną w półplasterki kiełbaskę. Dusimy paprykę do miękkości, tuż przed końcem dokładamy pomidory i całość jeszcze chwilę podgrzewamy, aż sok z pomidorów częściowo odparuje i sos się zagęści.
Ja nie dodaję żadnych cukinii, bakłażanów itd - owszem tak też jest fajnie, ale to już nie jest węgierskie leczo! Z tamtymi warzywami to ratatuja (tą z linka też polecam!) raczej...
A na słodkie zakończenie posiłku coś trochę i jesiennego (bo jabłka), i już nieco wiosennego jednocześnie (bo kwiatowo :) - czyli w sam raz na zimę, która jest pomiędzy :) Deser wziął się ze zdjęcia zobaczonego na Pintereście - niestety bez przepisu... ale wystarczyło za inspirację. Róże na cieście, rewelacja! Musiałam to zrobić! Ulubione ciasto plus dowolny krem do zapieczenia (ja miałam akurat mascarpone do zutylizowania, można zupełnie inny) i już. No i jabłko...

tarta apple rose
Tarta Apple rose
  • ulubione ciasto (polecam z tego przepisu - błyskawiczne i banalne, a pyszne!)
    oraz krem, u mnie tym razem to serek mascarpone + 2 jajka + 2 łyżki cukru
  • jabłka (ilość zależy od wielkości foremki - na 4 foremki widoczne na zdjęciu potrzebne było 1 duże)
  • odrobina cukru wymieszanego z cynamonem
1. Zagnieść składniki ciasta i ewentualnie krótko schłodzić, podpiec w 180C ok. 10 min. Zmiksować składniki kremu.
2. Jabłko rozkroić na ćwiartki (nie obierać ze skórki!). Obieraczką do jabłek lub mandoliną pociąć na cieniuteńkie plasterki (im cieńsze tym lepiej), skropić sokiem z cytryny by nie ciemniały.
3. Przelać masę do foremek z ciastem i zaczynając od środka ułożyć z plasterków jabłka róże (wewnętrzne plasterki zwinąć w rulonik, kolejne układać na zakładkę, tak jak płatki w kwiatku). Zapiec w 180C do ścięcia masy serowej. Podawać i patrzeć jak opadają szczęki :D
A odnośnie takich nietypowych kształtów potraw to kupiłam wczoraj przezabawny gadżet w Tchibo... muszę jak najprędzej zrobić zdjęcia i Wam pokazać, może ktoś jeszcze się skusi :)

Pozdrawiam!
ushii

PS - znowu :)
Dziś wpadłam tu tylko na chwileczkę, ale jutro prawdopodobnie będę miała dostęp do komputera i postaram się odpowiedzieć na wszystkie maile...

Rok spełnionych marzeń

Na noworoczne postanowienia i podsumowania chyba już nieco za późno? Cóż, u mnie wciąż ze sprzętem komputerowym krucho i nie mogę się częściej tu pojawiać :( Jednak dziś znów się udało... I - ostrzegam - będzie okropnie dłuuuuugo :P

Miniony rok... Zaczął się pięknie. Od dawna wciąż odkładaliśmy decyzję o dziecku, aż wreszcie zniecierpliwiony los zadecydował za nas i gdy okazało się, ze jestem w ciąży - byłam najszczęśliwszą osobą na świecie :) Potem bywało różnie, czasem bardzo niewesoło... ale finał okazał się wspaniały - oboje zakochaliśmy się w tym bezzębnym uśmiechu :))) I niczego więcej już w tym roku nie oczekiwałam... a tu czekała mnie kolejna ogromna niespodzianka!

Pamiętacie jak pokazywałam mój kącik kraftowy? Uwielbiam go nieustannie - i nie tylko ja, bo wreszcie nie tułam się ze szmatkami, nożyczkami, stertami papierów i czym tam jeszcze po stole jadalnianym i jest gdzie zjeść, nie rozsiewam ścinaków i chmar odciętych końcówek nitek po całej reszcie domu i nie trzeba przed snem odgruzowywać połowy podłogi w domu. Ale do pełni szczęścia brakowało mi jednej rzeczy... 

poddasze ushii - sypialnia kąt kraftowy, babeczka igielnik DIY, retro nożyczki / ushii attic - craft corner in bedroom, cupcake pincusion DIY

Moja maszyna - prawie 30-letni Singer 834 - to wyjątkowo porządny okaz wpędzający w zachwyt wszystkich mechaników, metalowa, świetnie zaprojektowana i mimo swojego wieku wyposażona lepiej niż wiele współczesnych konstrukcji - i z całego serca ją polecam, ale... mnie już przestała wystarczać.

Marzyły mi się bajery - nawlekacze, obcinacze, wyświetlacze i inne takie tam... no i więcej ściegów! Na ogół osobom wybierającym maszynę radzi się, by nie kierowały się ich ilością, bo i tak korzysta się potem głównie z zygzaka i stębnówki... ale zwykle każda maszyna choć kilka i tak ich ma, a moja ani jednego! I brakowało mi tych ozdobnych ściegów tak, że hej! I z tych (ale nie tylko :) względów na zakup nowej byłam zdecydowana już od dawna.

Ale... marzyło mi się coś jeszcze. Hafciarka! Oj, strasznie chciałam ją mieć, niektóre z Was wiedzą, że wisiała na mojej liście marzeń już ładnych parę lat! Ze względu na ilość miejsca od początku planowałam zakup kombajnu, czyli maszyno-hafciarki, dwóch oddzielnych sprzętów w życiu bym nie pomieściła... dlatego wciąż i wciąż odkładałam zakupy w czasie, bo uzbierać abstrakcyjną wręcz dla mnie kwotę prosto nie jest... i pewnie dalej bym sobie jeszcze zbierała jeszcze bardzo długo, gdyby nie splot kilku szczęśliwych okoliczności i... kropki nad i w postaci znalezionej przez M. informacji, że do końca roku do pewnej maszyny (która akurat podobała mi się już wcześniej, ale nawet nie śmiałam o niej marzyć!) dorzucają całkiem niezły prezent... No i  M. uznał, że w takim razie coś niecoś mi dorzuci i po maszynę pojechaliśmy!!! Jupiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii  :)))  I jest, jest, jest!!!! Spełniło się moje wielkie marzenie!! TADAM!!!!

maszyna do szycia z hafciarką

Jak widać jest to Brother - rozważałam jeszcze dwie inne marki, ale ostatecznie ta wygrała w cuglach, bo miała wszystko co chciałam (i znacznie więcej :). Testuję, macam, sprawdzam i nie widzę jak na razie żadnych wad :))


Ma regulację prędkości, duże tempo pracy, duuużo miejsca po prawej stronie igły, autonawlekanie, automatyczne ryglowanie i obcinanie nici, bardzo łatwy montaż szpulki w bębenku i niezależne jej nawijanie, kolanówkę, wielokierunkowy transport i mnóstwo innych bajerów! I od groma ślicznych ściegów - w tym sporo wymarzonych "krzyżykowych", których do tej pory zazdrościłam niektórym z Was okrutnie :), plus 3 alfabety (i kolejnych kilka jako hafciarka!) A jakby mi było mało to jeszcze można sobie zaprojektować własne ściegi (i jeden już sobie stworzyłam nawet!). A jako hafciarka ma całkiem niezłe pole haftu - 26x16cm. No i najważniejsze - jest cicha! I ciężka, ponoć pod plastikiem kryje się drugi korpus, metalowy - więc nie będzie mi wędrować po stole :) Jednym słowem - dla mnie ideał :)) Kosztowny niestety, ale to zakup na wiele lat (mam nadzieję!) i kolejnej nie planuję, więc nie chciałam za jakiś czas zacząć żałować, że zrezygnowałam z jakiejś tam wymarzonej funkcji.

maszyna do szycia z hafciarką

A, no i śliczna jest przy okazji... I miętowa! Hehe :)) To akurat najmniej niby ważne w maszynie jest, ale szczerze mówiąc cieszę się, że jest taka ładna i pasuje do kącika bo zbyt często chować jej nie zamierzam :))

poddasze ushii - sypialnia kąt kraftowy,maszyna do szycia z hafciarką / ushii attic - craft corner in bedroom

A tak wygląda, gdy jest hafciarką... normalnie przesiadłam się z... hmm, porządnego Volkswagena do wypasionego Merca :)) Och!!!!


Siedzę teraz, doznaję szoku technologicznego wciskając różne przyciski, relaksuję się przy lekturze instrukcji, macam pierdylion stopek i innych dołączonych do maszyny gadżetów - w życiu bym nie przypuszczała, że coś takiego może sprawiać tyle radości, hehe :))) 

W dodatku po tych zakupach uznałam, że już chyba zawsze będę na grubsze zakupy M. ciągnąć, bo tak jak on się targować to kompletnie nie umiem, ja to prawie zawsze bez szemrania po portfel sięgam... i gdyby mnie tam nie było to chyba w życiu bym nawet nie uwierzyła, że da się tyyyyle wytargować (kupowaliśmy bezpośrednio u dystrybutora - więc się udało naprawdę sporo) więc w efekcie moje szczęście sięgnęło zenitu całkowicie :)))

Ale to nie koniec atrakcji!! Bo wspominałam o prezencie... No właśnie!! Na mojej "chceliście" była jeszcze i inna maszyna, ale w tak odległych planach zakupowych (wiadomo - kasa!), że nawet nie warto o tym wspominać, nie liczyłam, że prędko uda się uzbierać na normalną maszynę, a co dopiero na owerloka... Bo o niego tu chodzi :) A tu - do maszyny moich marzeń dorzucili gratis takie cudo!! I w dodatku całkiem niezłe jakościowo - więc jestem taka happy, że nie wiem!!!


W szoku jestem, jak banalnie się to nawleka i używa, wcześniej czytałam na różnych forach jakie często dziewczyny mają z tym problemy i troszkę się obawiałam, bo wcześniej osobiście z owerlokiem do czynienia nie miałam... no nie wiem, mój model nawleka się równie prosto co zwykłą maszynę.

I już nie mogę się doczekać realizacji tych wszystkich planów i pomysłów, których tak wiele od dawna noszę w głowie...I pierwsza produkcja już powstała :) Piłeczka dla niemowlaka, z duża ilością metek i innych drobiazgów za które można ciągnąć i miętosić, grzechocząca i wesolutka...

Widok z lewej, widok z prawej :)

piłeczka dla niemowlaka DIY

piłeczka dla niemowlaka DIY

piłeczka dla niemowlaka DIY

I rzut oka na kilka detali :)

piłeczka dla niemowlaka DIY

Została już gruntownie przetestowana (i jak widać przetrzymała) i bardzo się spodobała :))) Czuję się zachęcona do popełnienia jeszcze kilku dziecięcych gadżetów... Ach jak się cieszę, że wracam do szycia!

Podsumowując - to był naprawdę niezwykły rok. I - Kochani - warto marzyć, bo czasem te marzenia - i te małe i te wielkie, i nawet te nierealne, schowane na samym dnie serca - czasem się spełniają! Czego i Wam życzę!

Pozdrawiam!
ushii

PS
Aj, zapomniałam - zagadka, którą pokazałam w poprzednim poście to jeden z gadżetów dołączonych do maszyny - barwa dla Ewy, która pierwsza zgadła, służy do szycia po okręgach :) Ale więcej o tym innym razem!

Wiosennie w środku zimy

Za oknem bielutko i mroźno i choć takiej zimy nie sposób nie kochać - to ja i tak, jak co roku o tej porze, gdy tylko rozbiorę choinkę już zaczynam troszeczkę tęsknić do wiosny, do soczystych kolorów... Dlatego na uleczenie tej tęsknoty dostałam wczoraj przemiły upominek. W cudnych kolorach i motywujący, by nie zapaść w zimowy sen :)


Tak, tak, to włóczka - w końcu się zecydowałam przejść od fazy planów do realizacji, a nie powiem ile trwała ta pierwsza faza... Książkę ze wzorami szydełkowymi kupiłam kilka lat temu, wybrałam wzór i... na tym się skończyło. Ciągle było coś innego. Dość tego! Będzie przepiękna podusia - ogłaszam to tu publicznie wszem i wobec - i teraz już nie mam wyjścia i muszę się wziąć do roboty :D

Jednak w porównaniu do zaglądających tu mistrzyń szydełka jestem maluczkim nowicjuszem, szydełko trzymałam ostatni raz w ręku w dzieciństwie i brak mi trochę teoretycznej wiedzy... o ile z szydełkowaniem wg schematu sobie poradzę, to mam problem z wyliczeniem ilości włóczki. Dlatego proszę Was o pomoc i podpowiedzi - jak wcześniej ustalić ile w ogóle potrzebuję włóczki albo ile którego koloru muszę mieć? Żeby się nie okazało, że zabrakło mi surowca na jeden element? Bo szydełkować będę oczywiście tzw. granny squares - a konkretnie tzw. "afrykańskie kwiatki", w kształcie sześciokąta. Jeśli ktos byłby tak miły i wspomógł mnie poradą jak to wyliczyć, byłabym ogromnie wdzięczna!

Ale nie bójcie się, nie wpadłam tu tylko po to, żeby pokazywać włóczkę i nic więcej...  bo mam do pokazania coś wprost cudownego!  Będzie za chwil parę, bo na zastępczym sprzęcie (własnego komputera na chodzie wciąż brak) trochę to trwa :)) A na razie malutka zapowiedź... kto wie, co to takiego?



Pozdrawiam ciepło,
ushii

PS
Ze zdumieniem właśnie zauważyłam, że liczba obsewatorów przekroczyła juz 2000!! Woooow!!! Ależ mi miło!!

A gdy zerknęłam sobie w podsumowanie statystyk wejść szczęka opadła mi jeszcze bardziej... Cieszy mnie ogromnie, że tak wielu osobom się u mnie podoba - dziękuję Wam! I dziękuję za każdy komentarz i ślad wizyty, który chciało się Wam u mnie zostawić - ich czytanie to prawdziwa frajda :)) Wiem, że ostatnio nie odpowiadałam na nie zbyt regularnie - ale to się zmieni, obiecuję :)
A ponieważ sprawiliście mi tyle radości to czas najwyższy na candy, które go tu nie było już hoho... wypatrujcie zatem, niebawem coś tu będę rozdawać :D