Błękitne orzeźwienie, czyli cukiereczek nr II i inne moje manie

W zimie zawsze jestem granitowo pewna, że jestem ciepłolubna, ale latem czasem przy takich upałach nieco tracę tę pewność... Podobno dziś znów ma być burza, więc bardzo liczę na małe ochłodzenie! A chwilowo chłodzę się orzeźwiająca lemoniadą... i zwiększam ilość niebieskich akcentów w swoim otoczeniu :)


W ostatni weekend udało się nam się spędzić nieco czasu nad rzeką i trochę się wymoczyć :) Było super, A. była przeszczęśliwa; było też troszkę strasznie - dobrze, że uparłam się nie wsiadać do samochodu i przeczekać tę burzę, bo wracając widzieliśmy potem przy drodze sporo drzew wyrwanych... W każdym razie było też i zakupowo, bo przy okazji wpadł mi - a w zasadzie M., bo to on go wypatrzył - w ręce ten cudny duży lampion z niebieskiego szkła. Jestem nim zachwycona :) Tzn i lampionem, i M. (no, nim trochę bardziej :). A do kompletu mam...


W zeszłym roku, kiedy pokazywałam Wam mój słój na lemoniadę z kranikiem pojawił się tam też na fotkach słoik Maison Ball. A teraz są już one dostępne i u nas, więc kupienie jeszcze jednego, tego wymarzonego, w kolorze niebieskim nie było problemem i kiedyś nabyłam sobie taki przy okazji promocji (bo niestety ceny mają one nieco wyższe niż zwykłe słoiki). I tak jak na przeróżnych netowych inspiracjach służy on u mnie zazwyczaj za wazon. Ale czasem bywa i tak: zmrożony, z pływającą cytrynką, mmm...

Która fotka lepsza? Na ciemnym czy jasnym tle? Hmm... Olu?




Ale głównym tematem dzisiejszego niebieskiego wpisu miał być mój błękitny cukiereczek. Nr II, bo już raz pisałam o innym moim słodziaku. Ten również jest nietuczący, za to słodki bardzo!

Od czasu do czasu zdradzam tu swoje kolekcjonerskie zapędy, a to jakoś wpadają mi w ręce kolejne ramki, a to np ptasie figurki - na szczęście zwykle po jakimś czasie umiem się opanować i kolekcje te nigdy nie rosną powyżej kilku sztuk i przeważnie szybko idą świat, a mieszkanie nie jest po sufit załadowane :) Ale mam i takie manie, z których zrezygnować mi się chyba nigdy nie uda/nie chcę. To z całą pewnością różnorakie lampioniki i osłonki na świece - co chociażby widać po pierwszym zdjęciu we wpisie, he he (ale regularnie robię ostrą selekcję moich zasobów!). I gadżety kuchenne! Nie tylko urocze miseczki itp, ale przede wszystkim takie... hmm, specjalistyczne, bez których ciężko osiągnąć konkretny efekt: różne formy i foremki, waflownice, kamienie, deseczki do makaronu... No, wystarczy zerknąć chociażby do linka z poprzedniego akapitu, albo do cyklu Moi kuchenni pomocnicy (dawno nic nie pokazałam, obiecuję niedługo jakiś nowy post z serii!). Od tego jestem wręcz uzależniona, nad każdym nowym ciekawym sprzętem dumam i tłumaczę sobie, że nie jest mi to do niczego potrzebne - ale czasem tę walkę przegrywam :) No i mam jeszcze jednego fisia, a nawet półtora...

Nie jest chyba dla nikogo, kto tu do mnie zagląda, zaskoczeniem, że lubię retro sprzęty w cukierkowych kolorach? Mój wiatrak vintage, równie niemłoda miętowa maszyna pod pisana to koronne przykłady, a mam jeszcze kilka innych, których dotąd na blogu nie pokazałam... I dziś będzie o jednym z nich.

Marzył mi się od jakiegoś czasu... ale albo cenę miał astronomiczną (pan na warszawskim Kole zażyczył sobie np 900zł! A to jednak tylko moja hobbystyczna zachcianka, bez przesady), albo bardzo często stan taki sobie. Aż wreszcie znalazłam! W zeszłoroczne wakacje, na olxie. Trochę się bałam zakupu na odległość, zwłaszcza, ze sprzedająca kompletnie się na takim sprzęcie nie znała i nie potrafiła mi powiedzieć nic. Ale zaryzykowałam i... udało się! Miałam mojego cukiereczka :)) Być może komuś wpadł w oko w tle na różnych fotkach, dziś wreszcie gra na blogu pierwsze skrzypce - moja prześliczna Alfa!


Alfa jest ciekawym aparatem, to polski projekt, produkowano go w całej gamie kolorów, były i różowe, czerwone, żółte, były i granatowe - dość niezwykłe, prawda? Są nawet miętowe! Chociaż akurat jej odcień nie do końca mi się podobał i wybrałam niebieski. Szkoda tylko, że mój egzemplarz nie ma dodatkowej osłonki na obiektyw, bardzo by się przydała, żeby nie niszczyć optyki...


No i właśnie na powyższej fotce widać, dlaczego napisałam, że mam półtorej fisia... Bo nie tylko lubię takie ciekawe retro sprzęty, ale w szczególności uwielbiam stare aparaty! Ten z tyłu już kiedyś tu był, to Zenit moich rodziców - robienie nim zdjęć bardzo mi się w dzieciństwie podobało! Odziedziczyłam go wraz z całym wyposażeniem ciemni i jestem chyba jedyna osobą, która jednocześnie jest zadowolona z posiadania okna w łazience i tego żałuje. Bo nie mam gdzie spróbować się tym wszystkim pobawić! Kiedyś moja Babcia miała też fajnego Starta, ale gdzieś niestety przepadł i nie mogę go odżałować... Kiedyś bardzo chciałbym taki dołączyć do swojej mini-kolekcji.

A miejsce tego zaczątka kolekcji jest w części dziennej - dla przypomnienia:


Na dziś to wszystko, chociaż... mówiłam o czyszczeniu mieszkania z moich zbierackich zapędów i w związku z tym znów zapraszam Was do mojego kącika wyprzedażowego, pojawiło się tam kilka drobiazgów :) A innych zapraszam niebawem, zwłaszcza jeśli są wielbicielami słoików takich jak dziś pokazałam, bo... a nie powiem, niespodzianka :)

Ponieważ zbliża się kolejny weekend, więc życzę Wam udanego odpoczynku!
ushii


*******
NA ZDJĘCIACH:
zielony lampion - tiger
niebieski słój - www.jugandmug.com

20 komentarzy :

  1. uwielbiam Twoje otoczenie, które pokazujesz na tych pięknych fotkach... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale cudny ten aparat!! Ja też mam podobnego fisia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju ten Twój aparat. Ciesz się teraz bliskością ile się da! :) Fotka słoika na ciemniejszym tle bardziej mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy raz widzę taki aparat, jest super :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Taki aparat to skarb! :) Idealnie wpasował się nie tylko w wystrój Twojego domu, ale i w hobby! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny aparat, też zbieram stare aparaty :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na jasnym tle pięknie eksponuje się słój z lemoniadą.Pięknie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudne słoje,aparat i cały ten klimat :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Słoiki w fantastycznych kolorkach. Zwłaszcza ten lazurowy jest śliczny, rzadziej spotykany niż typowy błękit. No i dobrze wiedzieć jak wyglądałby mój fotel pomalowany na biało. Pozdrawiam
    Ula

    OdpowiedzUsuń
  10. Słoiki są super, kolory świetne, zdjęcia piękne! Nic dodać nic ująć :)
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten aparat to prawdziwa perełka! I lampion genialny! Taki orzeźwiający wpis, tego było mi trzeba :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Mnie też kręcą takie stare aparaty :) Jeszcze nie zaczęłam swojej kolekcji i nawet nie wiem czy zacznę, ale Twoja zaczyna się obiecująco :) Rezczywiście cukiereczek!

    OdpowiedzUsuń
  13. O mamo! Alfa! Nigdy nawet w ręce nie miałam! :-)

    Pozostałe rzeczy też mi się podobają, ale ta Alfa...

    OdpowiedzUsuń
  14. Nigdy nie widziałam podobnego w kształcie aparatu, niezła gratka Ci się trafiła! A lampion bardzo bardzo mi się podoba, już go widzę na tarasie w letni wieczór! Pięknie u Ciebie i tyle! Pozdrowionka Dora

    OdpowiedzUsuń
  15. Kochana otwierając Twojego bloga zawsze jestem pełna ekscytacji i napięcia bo wiem że zaraz coś mnie powali na kolana i nigdy się nie mylę.Alfa wymiata, uwielbiam takie starocie, mam podobnie starą maszynę do pisania.Pozdrawiam i zapraszam do mnie na ślicznotkę z PRL-U http://thirdfloorno7.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Mietowy aparat jest boski! jestes prawdziwa kolekcjonerka:) Pozdrawiam AliceLovesBrocante

    OdpowiedzUsuń
  17. Cudowny aparacik! cieszy oczy :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarze!