Rogale Św. Marcina

Ten post piszę już trzeci rok z rzędu i zawsze nie mogę skończyć :D Bo za każdym razem nie zdążę sfotografować tych rogalików... ale tym razem już nie odpuściłam :) Wiem, że miał być post wnętrzarski, ale trochę zdrowie mi odmówiło współpracy i nie dałam rady - więc dziś kulinarnie jeszcze. Oto moje wypieki świętomarcińskie - poznaniacy wiedzą co dobre :)) 
Przepis od jak zawsze niezawodnej Bajaderki z Cina, choć minimalnie zmodyfikowałam po swojemu. Nie wiem czy jest ortodoksyjny, ale smakowo niczym się nie różni od oryginalnych rogalików... Polecam!!

rogale św. marcina

Rogale marcińskie
  • 1 szkl. ciepłego mleka
  • 20g świeżych drożdży
  • 1 jajko
  • ½ łyżeczki ekstraktu z wanilii
  • 3,5 szkl. maki
  • 3 łyżki cukru
  • szczypta soli
  • 225g miękkiego masła
  • 1 jajko rozbełtane z odrobiną mleka do posmarowania
nadzienie:
  • 30 dag białego maku
  • 3/4 szkl. cukru pudru
  • 10 dag orzechów włoskich
  • 10 dag migdałów
  • 2 łyżki gęstej śmietany
  • 10 dag marcepanu (niekoniecznie - ja nie daję)
  • 1 łyżka kandyzowanej skorki pomarańczowej (też nie daję)
lukier:
  • 1 szklanka cukru pudru
  • 2-3 łyżki mleka
  • posiekane migdały/orzechy do posypania
1. Drożdże rozetrzeć z cukrem, dodać mleko, jajko, wanilie i lekko wszystko wymieszać. Mąkę i sol wymieszać i rozetrzeć palcami z 2 łyżkami miękkiego masła.
2. Dodać rozczyn wymieszać z mąką i króciutko wyrobić - tylko do momentu kiedy ciasto stanie się gładkie (bardzo szybko przestaje się lepić). Uformować je w prostokąt, ułożyć na oprószonej maka desce, przykryć folia i schłodzić w lodowce ok. 1 godziny.
3. Schłodzone ciasto przełożyć na stolnice i rozwałkować na prostokąt o wymiarach 30x15cm, krótszym bokiem do siebie. Rozsmarować równomiernie na cieście masło (zostawić 1/2cm margines dookoła). Wzdłuż dłuższego boku złożyć górną  1/3 ciasta, następnie złożyć dolna cześć tak aby przykryła to złożenie (tak jak składamy kartkę papieru). Delikatnie wywałkować w prostokąt 25x17cm,  jak najmniej podsypując mąką (ja nigdy nie miałam konieczności podsypywać). Złożyć tak jak poprzednio i schłodzić przez 45 minut. Powtórzyć proces 3 razy, chłodząc ciasto miedzy wałkowaniami przez 30 minut. Włożyć ciasto do lodówki na co najmniej 5 godzin, a najlepiej na cala noc. Wyjąć na ok. 20 minut przed planowanym pieczeniem.
4. Mak i orzechy i migdały sparzyć gorącą wodą, po 15 minutach odcedzić, zdjąć skórkę z migdałów i zmielić wszystko dwukrotnie w maszynce. Marcepan rozetrzeć mikserem z cukrem pudrem, dodać zmielony mak, okruszki biszkoptowe i skórkę pomarańczową. Dodać śmietanę - ale tylko tyle by uzyskać dość zwartą, ale plastyczna masę, niekoniecznie trzeba zużyć cala ilość śmietany podanej w składnikach. Nadzienie również można przygotować dzień wcześniej.
5. Wywałkować na prostokąt o wymiarach mniej więcej 65x35cm i przeciąć wzdłuż długiego boku na 2 części. Każdy powstały w ten sposób pasek pokroić na min. 12 trójkątów (mi wychodzi zawsze 1-2 więcej).
Ja zawsze jeszcze lekko rozcinam każdy trójkąt u podstawy  - o wiele łatwiej dzięki temu zwijać ładne rogaliki.


Rozsmarować nadzienie zostawiając mały margines - zwijać w rogaliki zaczynając od podstawy, rogaliki formować w lekki łuk  - końce skręcać ku ostremu końcowi trójkąta (dzięki temu rogalik się nie rozwinie).


Ułożyć na wyłożonej pergaminem blasze, przykryć i zostawić do wyrośnięcia aż podwoja objętość, ok. 1 godziny.
6. Rozgrzać piekarnik do 180ºC, wyrośnięte rogale posmarować jajkiem rozbełtanym z mlekiem i piec ok. 20 minut aż się ładnie zezłocą. Studzić na drucianej siatce; jeszcze cieple polać lukrem. Posypać posiekanymi migdałami.

Opis wydaje się długi i strasznie pracochłonny, ale w rzeczywistości pracy jest mało, bo i zagniatanie i kolejne wałkowania trwają dosłownie chwilę, więc naprawdę warto  :)

rogale św. marcina

A tu jeszcze przekrój :) Te rogale są tak pyszne, że pojawiają się u nas nie tylko 11 listopada - chociaż z białym makiem robię tylko na tą okazję.
Udanego weekendu! Ja niestety się kuruję nieco :)
ushii

Listopadowo - kolorowo!

Wyjątkowa jest jesień w tym roku - ładniejsza niż lato :) Nawet listopad, który dla mnie zawsze kojarzył się tylko z deszczami i wcześnie zapadającym zmrokiem, wyjątkowo nas rozpieszcza jak dotąd... a dziś zapowiada się kolejny przepiękny i cieplutki dzień (mam nadzieję, że ten post grzecznie opublikuje się, gdy ja będę się byczyć z dala od komputera :)! Ale jednak to listopad i chociaż na drzewach jeszcze dużo rudozłotych liści, to mnie jak co roku o tej porze chce się kolorów - więc je sobie serwuję na różne sposoby :) Miałam napisać post o czymś zupełnie innym, ale wczoraj z rana zrobiłam coś małego i szybkiego, co dało mi odrobinę radości i naładowało akumulatory - więc tym się dziś podzielę :P

Przypadkowo wyciągnęłam pojemnik z guzikami. I szkoda mi się zrobiło, ze tak siedzą zamknięte w słoiczku, zamiast cieszyć swoim widokiem... pomysł przyszedł mi do głowy od razu. A ponieważ był banalnie prosty - jego realizacja nastąpiła równie szybko...


Guzikowe magnesy
Potrzebujemy:
  • kolorowe guziki, najlepiej duże (min. 3cm średnicy)
  • malutkie magnesiki albo folię magnetyczną przyciętą w okręgi o średnicy ciut mniejszej niż średnica guzików (np. z gratisowych magnesików dołączanych do różnych serków i jogurtów)
  • kolorowe nici albo muliny
  • pistolet z klejem na gorąco (zapomniałam ustawić go do fotki :D)
  • igła albo szydełko
  • ewentualnie dowolne ozdoby do dalszej dekoracji magnesów

1.Przeciągamy nitkę albo mulinę przez oczka guzika, tak jakby był przyszyty (fajnie wygląda np. w kontrastowym kolorze). Zrobiłam mały fotoreportaż dla muliny:


2. Smarujemy tył guzika klejem z pistoletu - można użyć również innego kleju ale ten dobrze zniweluje nierówności i wypełni szpary między magnesem i guzikiem. Szybko przykładamy magnesik na środku (trzeba zwrócić uwagę na przyłożenie dobrą stroną - żeby potem magnes przyklejał się do podłoża!). Jeśli korzystamy z folii magnetycznej od razu kładziemy całość na czymś płaskim, guzikiem do góry i tylko leciutko dociskamy - wtedy magnes nie wygnie się i będzie płaski, dzięki czemu lepiej będzie dolegał do podłoża (guziki przeważnie są odrobinę wypukłe).


I to cała robota :))

magnesy z guzików

Można oczywiście dalej ozdabiać, dodać np jakieś drobiazgi - gałązki, wstążeczki, motylki i co tylko jeszcze przyjdzie do głowy... Ja do jednego guzika dołożyłam o wiele więcej... i powstała zawieszka dla pewnej słodkiej dziewczynki - mój pierwszy gościnny projekt dla C4Y, o którym jeszcze dziś będzie można więcej przeczytać na firmowym blogu :)

zawieszka - scrapbooking ushii

zawieszka - scrapbooking ushii

Inna wersja magnesów - również z mini tutorialem - do obejrzenia tutaj.
Do zobaczenia po weekendzie! Będzie wnętrzowo tym razem :)
Pozdrawiam,
ushii


PS.
Mam nadzieję, że 1 listopada spędziliście miło i spokojnie... My podróżowaliśmy z przygodami, bo znaleźliśmy się koło lotniska oczywiście właśnie wtedy, gdy pojawiły się te problemy z samolotem - i zrobiło się niewesoło, wszędzie dużo policji na sygnale i w ogóle. Pierwszy raz w życiu jechałam puściuteńką całą Al. Krakowską aż do Sękocina - kto zna Warszawę ten wie o czym mówię :) Cieszę się, że nikomu się nic nie stało.

Z dedykacją dla Dagusi - Dzień gofra :)

W zasadzie to taki post byłby na miejscu dopiero 25 marca, bo to wtedy jest Dzień gofra... tak, tak, jest taki dzień :) W Szwecji go podobno obchodzą... Ale ja tak długo czekać nie będę, bo odpowiadam na zapotrzebowanie i służę przepisem na gofry. A do tego kilka słów może o gofrownicy powiem? Bo obiecywałam to już dawno, a skoro nadarza się okazja, to może wreszcie się z tego wywiążę :)

Ale najpierw chciałbym wam ogromnie podziękować za wszystkie życzenia - bardzo, bardzo mi miło :) Poprzedni post już uzupełniłam o przepis na tartę tatin, poprawiłam kilka linków itd (dziękuję za zwrócenie uwagi!) - z małym poślizgiem, bo imieninowy weekend był przepełniony atrakcjami i nie miałam kiedy włączyć komputera nawet :) Co do moich foremek - zapewniam, że użytkuję je bardzo intensywnie, nowością nie pachnie żadna :) Tylko zwyczajnie o nie dbam, nie używam ostrych narzędzi - i kupuję formy z bardzo dobrych jakościowo materiałów, które dobrze radzą sobie z wysokimi temperaturami, nie ścierają się, nie odkształcają i nie odbarwiają - to wszystko :) Że wielu innych form nie mam - to oczywiste, nie sposób mieć wszystkie... ale i wszystkich jakie mam, też nie pokazałam :P A gdzie je mieszczę? Od pewnego czasu mam już gotowego posta na ten temat, może niedługo nadejdzie wreszcie jego kolej... A dziś wracajmy do gofrów :)

Jakie są Wasze ulubione gofry?
Wiem, że wiele osób dzieli ze mną te urocze wspomnienia o nadmorskiej budce z goframi... Żadne inne tak nie smakowały! Niestety większość sprzedawanych  tam obecnie do pięt nie sięga tym sprzed lat - lekkich jak chmurka, jednocześnie chrupiących na zewnątrz i mięciutkich w środku, tak przepysznych samych w sobie, że nie potrzeba już żadnych dodatków. Przepisy, które dziś zamieszczam to gwarancja takich właśnie boskich gofrów :) Pierwszy pochodzi oczywiście z niezawodnego Cina, podała go równie niezawodna Małgosimi... Drugi zaś z książki M. Rouxa "Jajka" (którą swoją drogą szczerze polecam!). Odkąd spróbowałam tych gofrów, nie szukam już żadnych innych, bo to przepisy doskonałe i kropka. 

Przepyszne gofry M. Roux
  • 160 g mąki
  • 15 g drobnego cukru
  • szczypta soli
  • 50 g stopionego masła
  • 2 jajka
  • 270 ml mleka
1. Mąkę, cukier, masło, żółtka i część mleka wymieszać trzepaczką i stopniowo dolewać resztę mleka. Odstawić na 5-10 minut.
2. W tym czasie rozgrzać gofrownicę i ubić białka z odrobiną soli na gęstą pianę (ale nie na szytwno), delikatnie wymieszać ją z ciastem. Piec gofry około 3-4 minut.


 Drożdżowe gofry
  • 3/4 szkl. mleka
  • 4 łyżki masła
  • 1 szkl. przesianej mąki
  • 1 łyżeczka cukru wanilinowego
  • szczypta soli
  • 2/3 łyżeczki drożdży instant
  • 1 duże jajko
1. Rozpuścić masło w mleku na małym ogniu (ma być letnie żeby nie zabiło drożdży).
2. Suche składniki wymieszać trzepaczką z mlekiem, na końcu dodać roztrzepane jajko. Przykryć folią, wstawić do lodówki na noc.
3. Rano smażyć w mocno nagrzanej gofrownicy ok. 4min, po wyjęciu z gofrownicy gofry postawić na sztorc, żeby parowały całą powierzchnią. Podawać gorące.

Naprawdę polecam gofry z obu tych przepisów - zawsze wychodzą idealne i po prostu je uwielbiamy :) Ale lubię też i drugi rodzaj gofrów - belgijskie. Cięższe, zwarte, z kropelkami karmelu w środku... rewelacja :) Belgowie to w końcu spece od gofrów! Zresztą potrafią też wykorzystywać gofrownice do przyrządzania naprawdę fajnych ciasteczek - ale może o nich już innym razem, bo się przesłodzimy :)

Gofry belgijskie (karmelkowe)
  • 750 g maki
  • 270 ml ciepłego mleka
  • 70 g świeżych drożdży
  • 3 jajka i 2 żółtka
  • 15 g soli
  • 2 łyżeczki cukru waniliowego
  • 400 g miękkiego masła
  • 1,5 szkl. cukru perlistego
1. Drożdże rozrobić z kilkoma łyżkami mleka. Mąkę wymieszać z jajkami i żółtkami, resztą mleka, solą i cukrem waniliowym. Dodać drożdże, wyrobić ciasto i odstawić na min. pół godziny do wyrośnięcia.
2. Dodać tłuszcz i cukier perlisty, odstawić ciasto na 15 minut.
3. Nakładać na gofrownicę po 1,5 łyżki ciasta na 1 gofra. Podawać gorące.
Przepis podała kiedyś na GP miss_coco. Z tych proporcji wychodzi całkiem sporo gofrów - ja robię z całości, a potem np. połowę gotowego ciasta zamrażam - wtedy zrobienie takich gofrów, gdy najdzie nas na nie chęć to już dosłownie chwila :)

A na koniec może jeszcze opowiem o sprzęcie, który pozwala uzyskać te przepyszne smakołyki... czyli znów kilka słów z cyklu "Kuchenni pomocnicy".


 W naprawdę dobrej gofrownicy ważne są dwa parametry: moc i głębokość dołków. Moc powinna wynosić minimum 1000W, a dołki im głębsze, tym lepsze - i tu nie ma wyjątków. Jasne, że ktoś może napisać, że ma słabszą i też gofry dobre wychodzą, ale... powinien spróbować te same gofry zrobić na takiej mocniejszej - i wtedy ocenić różnicę. Wiem co piszę, bo taką słabszą też przez krótki czas miałam i za nic nie zamieniłabym się z powrotem. 


Zwykle wskazuję jedynie na jakie cechy moim zdaniem warto zwrócić uwagę i jakie rozwiązania i urządzenia są wg mnie przydatne. O mojej gofrownicy napiszę jednak dokładniej - bo jest to fenomenalny produkt polski, obecny na rynku od baaaardzo dawna - i to na nich właśnie piekły się na ogół te wszystkie fantastyczne gofry nadmorskie. Firma ta produkuje zasadniczo sprzęt dla gastronomii, ale mają też dwa modele przeznaczone dla amatorów - i gdyby ktokolwiek stał przed wyborem gofrownicy z czystym sercem polecam wybór któregoś z nich, nigdy nie pożałuje swojej decyzji. Mocna konstrukcja (ci, którzy mają te gofrownice od kilkudziesięciu lat wiedzą o czym mówię :), pięknie równomiernie wypieczone i chrupkie gofry - a w dodatku cena na rozsądnym poziomie, w porównaniu do zagranicznych marek (ja kilka lat temu płaciłam 120 zł bodajże, nie wiem jak teraz). Ta firma to Dezal. 


A teraz muszę zniknąć jeszcze na troszkę, do zobaczenia (przeczytania?) za kilka dni  :) I obiecuję, że post będzie zupełnie niekulinarny!

ushii

PS
A jeśli ktos woli cieńsze słodkości - służę przepisem na fantastyczne wafelki, o tutaj :)

Tarty i tarteletki i inne formy w natarciu!

Ponieważ dziś są moje imieniny, piecze się właśnie dla ciasto dla gości -  i będzie dziś słodko i kalorycznie. I na blogu też będzie słodko... ale z cyklu "Kuchennych pomocników" - więc uwaga, będzie dłuuugi post. Do napisania go, jakiś już czas temu, zainspirowało mnie jedno z ostatnich już chyba uzupełnień moich zasobów wypiekowych i podliczenie stanu swego posiadania... wyszło mi, że posiadam co najmniej 24 rodzaje (nie sztuki!) różnych form do ciast i ciastek - i co ciekawe wszystkich dość często używam. Oczywiście "normalnemu" człowiekowi, który nie ma takiego fisia jak ja, wystarczy o wiele mniejsza ilość. Ale tak jak pokazywałam kiedyś foremki do ciasteczek, tak tym razem chciałam opowiedzieć nieco o formach do tych większych słodkości; może kogoś to zainspiruje do urozmaicenia swojego arsenału? :)

A zatem mamy:
- oczywiście płaskie blachy - do ciasteczek i placków, pieczenia warzyw itp
Każdy je zna i nie warto tu się długo rozwodzić, na ogół są na wyposażeniu piekarników (chociaż ja wolę takie oddzielne, kładzione na kratce piekarnikowej, koniecznie z niskim rantem).

- głębokie blaszki
Również dobrze wszystkim znane. Podam tylko jaki ja mam rozmiar i jaki w praktyce często się też wykorzystuje (wiele przepisów jest na niego liczonych) - to 35x25cm

foremki do ciastek i formy do pieczenia ciast - przewodnik

- blaszki z wyjmowanym dnem
Ja mam taką kwadratową 24 x 24cm i fajnie się sprawdza do brownie oraz różnych innych nieco mniejszych wypieków, świetne uzupełnienie dużej blaszki.

foremki do ciastek i formy do pieczenia ciast -  (forma kwadratowa do ciasta z wyjmowanym dnem - do brownie)

- tortownice
Są różne, z wyjmowanym lub nie dnem (te pierwsze powszechnie znane i bardzo wygodne, zwłaszcza gdy denko przed zamknięciem obręczy wyłożymy papierem do pieczenia), albo ze szklanym dnem - dekoracyjne, ale ja odnoszę wrażenie, ze spód ciasta wychodzi tu mniej kruchy (ale sama nigdy takiej nie używałam, więc idealnego porównania nie mam, to tylko moje wrażenia z próbowanie wypieków innych). 
Tortownice są bardzo uniwersalne, przydają się bardzo często do różnych ciast - pieczenia biszkoptów, wszelakich serników (na zimno i pieczonych), różnych drożdżowych i mnóstwa innych ciast - i w jedną przynajmniej warto się zaopatrzyć. Ja korzystam z takich o średnicy 26cm oraz 18cm, ale mam też np. mini-tortowniczki w kształcie serduszek (ok. 11cm średnicy) - fajne, choć oczywiście absolutnie niekonieczne urozmaicenie - można upiec 1 lub kilka małych ciast, ale i można je potem połączyć w jeden ładny kształt :) I jeszcze łatwość w rozporcjowaniu ciasta, zwłaszcza gdy rozdaję je kilku różnym osobom :)

foremki do ciastek i formy do pieczenia ciast - przewodnik (tortownica okrągła, w kształcie serca)

- formy do babek
Kolejna klasyka do drożdżowych i ucieranych pyszności, warto mieć jedną w swoim zbiorze. Foremki z kominem pozwalają na lepsze wypieczenie ciasta pośrodku, przy mniejszych babkach nie jest on konieczny - ale wypiek wygląda dekoracyjnie (ja mam i taką i taką). Mała foremka przydaje się też np. do robienia paschy - wygląda pięknie! Moje formy mają 28 i 20cm średnicy.

foremki do ciastek i formy do pieczenia ciast - przewodnik (forma na babkę)

- foremki do brioszek
Ja mam tylko małe, są też takie duże - oczywiście używam ich nie tylko do tego jednego wypieku (który jest pyszny!), ale też do mnóstwa innych pyszności jak widać na poniższej fotce. Jak i w innych rodzajach form są i metalowe i ceramiczne...

foremki do ciastek i formy do pieczenia ciast - przewodnik (ceramiczna forma do brioche)

- formy do tart
Okrągłe, kwadratowe i prostokątne; ceramiczne, blaszane, szklane i silikonowe - mnóstwo możliwości. Sprawdzają się do bardzo wielu wypieków, dają śliczny brzeg ciasta i naprawdę polecam posiadanie choć jednej. Ja osobiście mam:
- ceramiczną dużą, w której ciasto fajnie prezentuje się na stole, o średnicy 24cm
- metalową z wyjmowanym dnem, co szalenie ułatwia produkcję ładnego ciasta; średnica 24cm
- 2 prostokątne (jedną prawie kwadratową, drugą podłużną; obie też z wyjmowanym dnem) - można piec w niej piękne mazurki i równie eleganckie wytrawne wypieki

foremki do ciastek i formy do pieczenia ciast - przewodnik (forma do tarty okrągła, prostokątna)

- małe (ok. 10cm) okrągłe formy do tarteletek w wyjmowanym dnem
- małe (ok. 10cm) ceramiczne formy do tarteletek - świetne, gdy chcę podać indywidualne porcje w ładnych naczynkach, nie tylko do tart - np. crumble albo innych pyszności
- formy do tarteletek - używam dodatkowo, gdy muszę ich upiec większą ilość, b. wygodne.


- foremka na kwadratowe mini-tarteletki z wyjmowanym dnem - ciastka z niej wyglądają bardzo ciekawie i oryginalnie na stole.

foremki do ciastek i formy do pieczenia ciast - przewodnik (foremka do minitarteletek kwadratowych)

- keksówki i formy do chleba
Temat dobrze znany, prawie każdy ma choć jedną w domu, ale - zwłaszcza przy tych drugich - warto przy zakupie zwrócić uwagę na temperatury jakie wytrzymuje. Doskonałe do pieczenia pieczywa są również formy ceramiczne, ale ja takich na razie nie posiadam :) 
Są też foremki o przekroju półkola lub z ozdobnym dnem, które ładnie dekoruje wypiek. Czasem można też spotkać mini-keksówki - ja za tą foremka przepadam, bo wypiekam w niej małe pyszne bułeczki (takie jak tutaj) i inne drobiazgi - dla mnie to był zakup roku, ale niezbędna oczywiście nie jest.

foremki do ciastek i formy do pieczenia ciast - przewodnik  (formy do ikeksów)

foremki do ciastek i formy do pieczenia ciast - przewodnik (foremka do minichlebków, minikeksów)

- foremki do muffinków i babeczek
Są w różnych wielkościach - na 6 dużych, 12 średnich i 24 malutkich ciastek - i na taką ilość najczęściej są podawane przepisy. Ja mam taką na 12 sztuk, bo wydaje mi się najoptymalniejsza i wielkość muffinków jest w sam raz. Można też zaopatrzyć sie w wersję silikonową, także w formie oddzielnych miseczek. 
Oprócz podstawowego wzoru "kubeczkowego" w sklepach jest też cała masa różnych zabawnych i oryginalnych form - np kwiatków, gwiazdek, piłek itp. Mam też foremkę na mini-babki, super się sprawdza na Wielkanoc, ale nie tylko, fajnie czasem zamiast jednej dużej babki upiec takie małe.
Polecam posiadanie jednej podstawowej foremki muffinowej, takiej jak na zdjęciu poniżej na samym spodzie, bardzo przydatna rzecz, i wcale nie tylko do słodkich wypieków! Mufiny kurczakowe (nie ma w nich nawet grama ciasta! :) zaciekawią każdego, a tostowe miseczki są super na śniadanie :). Jeśli forma jest nieprzywierająca, nie ma konieczności stosowania papilotek - chyba, że taką dekorację właśnie lubimy.

foremki do ciastek i formy do pieczenia ciast - przewodnik (foremka do muffinów, babeczek i wypieków wielkanocnych)

- formy na inne, mniejsze wypieki
Np magdalenki, oponki i inne cuda na kiju, oraz dobrze wszystkim znane foremki do babeczek. I oczywiście formy na shortbread, które pokazywałam już kiedyś. Nie są naturalnie niezbędne i tu już ujawnia się mój fiś :)

foremki do ciastek i formy do pieczenia ciast - przewodnik (forma do shortbread do magdalenek do donutów)

- formy dedykowane do konkretnych ciast - do panettone, do angelcake itp.
Fajne, ale ja z większości z nich zrezygnowałam, bo używałbym ich zbyt rzadko.

- i na koniec foremka do deserów. Nie nadająca się do pieczenia, ale...
Wykorzystuję ją do robienia mini-serniczków na zimno, nadaje się również do galaretek, deserów budyniowych (np. takich jak tutaj) itp. - jak nie lubię plastiku i go unikam, tak tym razem muszę powiedzieć, że te foremki uwielbiam i nie pozbędę się ich za nic :)

foremki do ciastek i formy do pieczenia ciast - przewodnik (foremki do budyniu galaretek miniserników)

Naturalnie istnieje jeszcze multum form, o których tu nie wspomniałam (jak chociażby ramekiny i formy do sufletów - ale ja nie używam, więc nie mam jak pokazać) albo sama zielonego pojęcia o nich nie mam - ale tak jak z foremkami do ciasteczek - to temat rzeka :) Prawie wszystkie formy jakie pokazuję są ceramiczne, albo metalowe, nieprzywierające, ponieważ ja nie używam i nie przepadam za silikonem (poza foremkami do czekoladek), jakoś wypieki z nich nie mają już dla mnie tego "czegoś" :) Acz kształty i zdobienia niektórych silikonowych foremek są powalające... i jakiś czas temu nie wytrzymałam i skusiłam się na kolorowe foremeczki muffinkowe, jak widać :)

Ale żeby tak na sucho nie gawędzić o foremkach, na koniec coś na ząb :) Nie podawałam tu nigdy przepisu na żadną tartę z jajeczno-śmietanowym wypełnieniem, bo takich po prostu nie lubimy - a przynajmniej jak dotąd nie natknęłam się na taką, która by mi smakowała. Ale ta klasyka nad klasyki to zupełnie inna bajka... i oczywiście, jako zaprzeczenie całego powyższego tekstu, nie wymaga posiadania żadnych foremek :)

tarta tatin

Tarta Tatin
  • 150 g mąki
  • 100 g masła drobno pokrojonego
  • 25 g cukru
  • 2 żółtka
Nadzienie:
  • 100 g cukru
  • niecałe 40 g masła
  • 4 średnie jabłka, obrane i pokrojone w półksiężyce
1. Zagnieść wszystkie składniki na gładkie kruche ciasto i włożyć do lodówki na 0,5 godz.
2. W tym czasie przygotować jabłka: na dużej patelni ze stali nierdzewnej (ze stalową rączką) rozgrzać masło z cukrem. Kiedy zacznie się karmelizować (ale nie może mocno zbrązowieć), wrzucić jabłka i smażyć je ok. 15 minut
3. Kiedy jabłka się zezłocą rozwałkować ciasto na krążek o średnicy większej niż średnica patelni i ułożyć na jabłkach, podwinąć brzegi do środka i wstawić do piekarnika nagrzanego do temp. 200ºC. Piec 20 minut, następnie zmniejszyć temp. do 160ºC i piec kolejne 20 min.
4. Po upieczeniu wyjąć z piekarnika, na wierzch patelni położyć duży talerz i jednym ruchem przewrócić tartę na talerz. Jeśli do patelni zostały jakieś kawałki jabłek, delikatnie ułożyć je z powrotem na cieście.
Przepis podała kiedyś Liska.

Pozdrawiam! A wszystkim Ulom życzę spełnienia marzeń :)
ushii