Szarość widzę, szarość!

Jakoś tak jest, że im więcej mam do pokazania, tym rzadziej piszę! A jak już wreszcie piszę, to pokazuję drobiazgi, a dużych zmian wcale... a tyle się zmieniło! Cóż może kiedyś w końcu się uda (jeśli ktoś jest bardzo zainteresowany i niecierpliwy, a jeszcze nie widział - to zapraszam do magazynu Green Canoe Lato 2014, tam choć część zmian widać :), a dziś znów będą drobiazgi :D Bo to przecież już listopad i za niecały miesiąc będę wyciągać dekoracje bożonarodzeniowe, a ja jeszcze jesiennych tu nie pokazałam!

Kiedyś wspominałam tu o moim żółtym marzeniu. Niestety obiekt westchnień był daleko, i nieosiągalny, i... i dobrze :) Bo natknęłam się na jego szarą wersję, która spodobała mi się nie wiem czy nie bardziej. W dodatku nadchodziły moje imieniny i... no tak. Bo w zasadzie to wszystko działo się jeszcze, ekhm, w październiku... zeszłego roku :D A w zasadzie jednak w lutym tego... Namotałam, ale cóż, nie ze swojej winy - bo "troszkę" musiałam poczekać na dostarczenie tego cuda, bo producent z dostawą do Polski zbytnio się nie spieszył - ale w końcu z 5 miesięcznym prawie opóźnieniem dostałam cudny prezent :)) Piękne retro kształty, ciekawy kolor... tak, tak, no kolejny wazon :D Zatem dziś, rok później od mojej zachciewajki, z okazji niedawnych kolejnych imienin wreszcie go pokazuję :)


Aha... tu pozuje z kolejnym (yyy...) wazonikiem, którego chyba jeszcze nie pokazałam? W zasadzie to nie nowość, bo zakupiony jeszcze wiosną zeszłego roku i być może nawet gdzieś w tle się tu już przewijał? Kupiony z tęsknoty za tym nieosiągalnym, ale polubiłam go w równym stopniu. I ładnie im razem :) A poza tym napis, który kiedyś sobie wymodziłam - oj, jak on dobrze mnie opisuje!!

No i ostatni bohater drugiego planu... to fantastyczne stare, drewniane liczydło oczywiście :) Jest po prostu piękne!

drewniane liczydło vintage

Latem zeszłego roku wspominałam o bardzo spontanicznej wycieczce wakacyjnej... Otóż trafiliśmy wtedy między innymi na targ staroci do Lublina... przyznam, że nigdy nie wiem gdzie i kiedy szukać takich targów w innych miastach czy krajach, więc byłam bardzo zadowolona. I podobało mi się tam o wiele bardziej niż w Warszawie, jaka szkoda, że do Lublina mam jednak kawałek, bo chyba byłabym tam gościem co miesiąc :D W każdym razie - napasłam oczy różnymi cudami... i właśnie to liczydło zabrałam ze sobą w podroż powrotną, tak zupełnie z pustymi rękoma wrócić nie umiałam. Tym bardziej, że dawno już miałam na takie cudo ochotę - ale ceny warszawskie skutecznie mnie zniechęcały, a i nigdy żadne do końca mnie nie urzekło. Ale jak zobaczyłam TO... No musiałam. Nawet wytłumaczyłam sobie, że to kolejna duperela, że nie mogę mieszkania od a do z zagadać... ale po spacerze po lubelskiej starówce znów trafiłam w jego okolice i niemal usłyszałam "no weź mnie, weź mnie!" i tym razem się nie oparłam. Swoje trzy grosze dorzucił sprzedawca, objaśniając mi, że to taniocha, tak jakbym paczkę papierosów kupiła. Taa, ja mam małe dziecko, na papierosy nic nie przeliczam :) Ale te kolory, ta widoczna z daleka metryka... mniam. Klasyka vintage :)

Miałam plan postawić je w zupełnie innym miejscu, ale jak po powrocie do domu rzuciłam okiem na ścianę w sypialni, od razu je tam powiesiłam. Zresztą pozostałe pokazane dziś rzeczy też na co dzień sypialnię dekorują, ale całą tą ścianę pokażę już innym razem, bo inaczej musiałabym o tylu rzeczach jeszcze napisać, że z posta zrobiłby się tasiemiec nie do wytrzymania, bo ja nie umiem krótko :) A chciałabym pokazać coś innego jeszcze :)

Wróćmy zatem do szarości. Jak co roku wraz z nastaniem jesieni większość kolorowych akcentów u nas znów zniknęła, wnętrza się uspokoiły i wróciły szarości (choć w tym roku z kilkoma dodatkami żółto-musztardowymi - co częściowo pokazałam w poprzednim poście... kto wie, może jeszcze i resztę uda się pokazać przed nadejściem zimy: D) Wiem, że pisałam już o tym rok temu (dla chętnych - tutaj), że dziś trochę się powtarzam, no ale teraz właśnie wyciągnęłam ten wazon, więc... Żeby zatem nie było całkiem powtórki z rozrywki pokażę zamiast starych szarości coś nowego, białego. No... prawie białego, bo jednak z szarym :) I resztą kolorów natury... moje dreamcatchery:

zdjęcie trochę słabe, wiem... w rzeczywistości w tym miejscu wyglądają super,
ale na fotografii światło padające tylko z dachowego okna wszystko psuje :/
Zwykle nie kupuję typowych pamiątek dla turystów, bo ani one ładne ani autentyczne, tylko chińskie... Ale podczas mojej amerykańskiej przygody miałam okazję poznać i zaprzyjaźnić się z wieloma fajnymi osobami, między innymi z kilkoma Indianami... rzecz jasna byli to zupełnie zwyczajnie się ubierający, pracujący itd ludzie, ale nauczyli mnie kilku słów i pięknych piosenek w narzeczu Nawaho i opowiadali wiele ciekawych rzeczy. I przed powrotem do Polski zachciało mi się jakiejś pamiątki do tych wspomnień; wybrałam dreamcatchera, czyli łapacza snów - może niezbyt oryginalnie, ale i bardzo spodobał mi się sam motyw i na szczęście można tam kupić taki wykonany naprawdę przez Indian, nawet z certyfikatem z imieniem autora :) Kilka lat przeleżał u mojej Mamy, a w tym roku przypadkowo natknęłam się na drugi malutki w rzeczach mojej Babci i uznałam, że to doskonała dekoracja właśnie na jesień! Przyniosłam je więc do domu, a do towarzystwa dorobiłam im jeszcze jeden :)

Ich produkcja jest prosta, ale ją obfotografowałam, bo może ktoś jeszcze miałby ochotę na taki drobiazg? Robi się je szybko i całkiem mi się to spodobało, fajnie by wyglądała dekoracja z wielu takich łapaczy, gdybym miała wolną ścianę :) Ale może na kolejne lato zrobię sobie jeszcze kilka, tym razem w wersji boho, bo jak zaczęłam przeglądać inspiracje na pinterescie to dreamcatchery zachwyciły mnie od nowa :)

Dreamcatcher (Łapacz snów)
Potrzebujemy:
  • obręczy - cienkiej i sztywnej,  najlepiej metalowej albo drewnianej
  • wąskich paseczków skórzanych lub skóropodobnych, albo tasiemek (niekoniecznie)
  • sznureczków lub włóczki, grubszych nici itp
  • piórek, koralików


1. Obręcz* owijamy paskami cienkiej skóry, tasiemką albo grubsza nicią (tak jak robiłam to przy okazji tego napisu). Koniec sznurka/kordonka mocujemy do obręczy i robimy wzdłuż całego obwodu takie pętelki:
 

2. Gdy pierwszy rządek jest gotowy pleciemy resztę sieci - robimy identyczną pętelkę na środku każdego odcinka nitki - zataczając stopniowo coraz mniejsze okręgi, aż dojdziemy do końca - wówczas zawiązujemy supełek i odcinamy nitkę.
 


Można w międzyczasie na nitkę nawlekać koraliki itp, żeby przyozdobić "pajęczynę".
3. Na koniec dowiązujemy kawałek sznurka do zawieszenia łapacza oraz wybrane ozdoby - piórka, koraliki itd.

* ja dysponowałam akurat tylko taką skręconą, ale lepsza jest prosta
Uff, to tyle na dziś, cieszę się, że udało mi się wreszcie coś napisać, a teraz uciekam korzystać z A. z ostatniego chyba słonecznego dnia :) Ale, ale, obiecywałam przecież w poprzednim poście wyprzedaż... no to nareszcie za chwilę coś niecoś wrzucę - trochę drobiazgów do produkcji świątecznych kartek, a trochę domowych gadżetów (a w weekend pojawi się jeszcze m.in. lampa... a może nawet kilka :) - zapraszam zatem do kącika wyprzedażowego. A wszystkich, którzy dotrwali do tego momentu, zostawiam z fotką cuda, które mnie wczoraj zachwyciło na spacerze :)


Pozdrawiam,
ushii

*******
wazon szary - House Doctor
wazon biały - Tiger
liczydło - targ staroci

20 komentarzy :

  1. ojej, faktycznie zbyt rzadko piszesz, bo potem zalewasz nas taką ilością pięknych zdjęć i przedmiotów że ciężko wybrać jeden element. czekaj, czekaj, ostatnie zdjęcie z tym CZYMŚ - jejku, co to jest?!

    drewniane liczydło to moje marzenie, muszę znaleźć takowe muszę!

    wazoniki megaśne.

    łapacze śliczne, też mam jeden w domu, który zrobiłam sama, ale inną metodą.

    co jeszcze? ech, uwielbiam Twoje fotki, uwielbiam!

    ps. pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam na moje sówkowe candy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy to kawałeczek borówki? Takie maleństwo, a takie wrażenie. Liczydła też robią wrażenie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za instrukcję stworzenia łapacza snów - faktycznie łatwo się robi! Na pewno skorzystam!

    OdpowiedzUsuń
  4. piękne dekoracje i bardzo czytelny kursik na łapacz snów

    OdpowiedzUsuń
  5. Nadal pozostaję pod wrażeniem Twojej miłości do staroci :) Dziękuję za kursik :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne te łapacze snów, lecę sobie zrobić....dzięki za pokaz :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Podziwiam za cierpliwość!!!!!! Ja to z tych co muszą mieć 'tu i teraz' ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. cierpliwa jestes - 5 miesiecy ? co to za sprzedawca ;) łapacze są piękne!! a w Lublinie na targ staroci sie nie zalapalam, ale wszelkie sklepiki z rekodzielem... uwielbiam klimat tamtejszej starowki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, dość znany sklep, ale to chyba nie ich wina, wię nie będe im robić czarnego pr :)
      o tak, starówka lubelska jest fajna!

      Usuń
  9. Stanowczo za mało piszesz bo genialnie się Ciebie czyta! :)) A akcja z wazonikiem rozbawiła mnie bardzo! :)
    5 miesięcy opóźnienia??? Ludzie nie wytrzymałabym! Ale jak widać na zdjęciu opłacało się czekać! Wazon przepiękny! :)

    Urocze łapacze :) Muszę w końcu zrobić swojego :) Dzięki za instrukcję :)
    A to to cudo ze spaceru to chyba owoce dzikiego wina, ślicznie wygląda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurcze, ale komplement! Dziękuję :)
      Ja wytrzymałam, bo po prostu zapomniałam po pewnym czasie, że na niego czekam :)
      Co do roślinki, to dokładnie, to własnie to :)

      Usuń
  10. Strasznie dawno u Ciebie nie byłam, muszę zaglądać częściej. Ale myślałam ostatnio o Tobie, bo kupowałam gofrownice, a wszystko co wiem o gofrownicach, wiem od Ciebie. I jestem bardzo zadowolona z zakupu.
    Pozdrawiam
    - Kayla

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się bardzo, ze na coś moja pisanina sie przydała! :)

      Usuń
  11. Widziałam dziś ten większy wazon, tylko w kolorze białym, w outlecie meblowym za 15 zł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że biały, a nie żółty bo byłoby mi szkoda bardzo :)

      Usuń
  12. Kochana, brakuje mi tutaj Ciebie!
    Tradycyjnie, zachwycam się wszystkimi cudeńkami, które pokazałaś :)
    Podziwiam za cierpliwość! Ale wazon jest tak piękny, że warto było czekać :)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  13. Liebster Blog Award już parę lat temu z nagrody stał się łańcuszkiem. Jakiś czas temu trafił do mnie a teraz za moją sprawą do Ciebie. Wymyśliłam kilka pytań a Ty jesteś jedną z osób, którym chciałabym je zadać. Szczegóły na moim blogu: http://sosnowa11.blogspot.com/2014/11/kilka-rzeczy-ktorych-jeszcze-o-mnie-nie.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedziałam :) Ale nie mogę coś o tym na twoim blogu dać znać, nie publikuje mi komentarza :(

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarze!