A specjalne podziękowania dziś mam dla pewnej Marzeny i jej męża :) Otóż jakiś czas temu pokazywałam tutaj urządzenie do holenderskich poffertjes - i wspomniałam, że marzy mi się jeszcze jedno podobne, ale o duńskim rodowodzie. I co? Odzew był błyskawiczny! Moja czytelniczka Marzena - choć mnie przecież tak na prawdę nie znała - zdobyła je dla mnie :) Chwilkę nabierało mocy urzędowej w szafce, bo albo chorowanie, inne kłopoty i zwykły brak czasu albo ciągle jakoś inne wypieki pchały się do zrobienia najpierw. Ale dziś przecież Tłusty Czwartek! Jaki inny dzień może być lepszy na pączki? Tak na prawdę ta moja dzisiejsza propozycja to w Danii tradycyjny wypiek bożonarodzeniowy, ale skoro dziś u nas dzień pączka i faworka, to też chyba pasuje :) Przepis to miks znalezionych w instrukcji i internecie, przede wszystkim tutaj: http://nordre-strandvej.blogspot.dk/2012/11/bleskiver.html. Istnieją też równie popularne wersje na sodzie i proszku, ale ja chyba wolę drożdżowe.
Æbleskiver
Składniki:
- 15g świeżych drożdży
- 250 ml letniego mleka lub maślanki
- 3 jajka
- 1 łyżka cukru
- 200g mąki
- 65g roztopionego masła
- szczypta soli
- 0,5 łyżeczki mielonego kardamonu
- skórka starta z 1 cytryny
- 0,5 łyżeczki ekstraktu waniliowego - niekoniecznie
- 2 jabłka pokrojone w drobną kostkę
- olej do smażenia
2. Rozgrzać patelnię/maszynkę, każdy dołek posmarować odrobiną oleju; jeśli używamy zwykłej patelni użyć oczywiście większej ilości oleju.
3. Wypełnić otwory ciastem, na wierzchu umieścić po kilka kawałków jabłka. Po chwili delikatnie i stopniowo (co pół obrotu) obrócić pączki do góry dnem, np przy pomocy drewnianych patyczków do szaszłyków lub widelca; jeśli środek będzie wypływał przy tej czynności, zagarniać go do dołka. Brzmi i wygląda skomplikowanie, ale w praktyce to bardzo proste. Można też nie wkładać jabłek, a po ostudzeniu nadziewać np dżemem tak jak tradycyjne pączki.
4. Serwować na ciepło - można je odgrzewać w piekarniku na kratce, nad brytfanką z wodą - wówczas się nie wysuszą i będą jak świeże. Podawać z cukrem pudrem i - w nienadziewanej wersji - z konfiturą wiśniową.
Æbleskiver to duńska wersja pączków, a może raczej delikatnych racuszków, niegdyś - jak nazwa wskazuje - nadziewanych jabłkami, ale dziś wypełnianych różnymi nadzieniami, albo po prostu polewanych dżemem itp. Są śliczne, okrąglutkie i taaakie pyszne! Smaży się je prawie bez tłuszczu (choć zawiera go co nieco samo ciasto, dietetyczne nie są, jak to zwykle słodkości :) Niestety do ich zrobienia konieczna jest patelnia albo elektryczne urządzenie z kulistymi zagłębieniami, takie jak poniżej - inaczej nie da się uzyskać takiego kształtu... choć oczywiście ciasto z przepisu da się wykorzystać do zrobienia zwykłych racuszków na normalnej patelni :) Dodatkowym bonusem posiadania takiego sprzętu jest możliwość smażenia nie tylko duńskich æbleskiver, ale także np japońskich takoyaki (polecam!) i kilku innych pyszności. A ja, jak wiadomo, gadżeciara jestem kuchenna i uwielbiam takie sprzęty, które umożliwiają uzyskanie różnych pyszności nieosiągalnych przy standardowym wyposażeniu :D Jednym słowem - Marzenko, przetestowane, wychodzi świetne, dziękuję!!!
Na samym początku napisałam, że z moją regularnością bywania tutaj różnie bywa. I jak wiecie, ostatnio znów trochę mnie nie było. Ale... ale mam bardzo poważne usprawiedliwienie :) Więcej jednak napiszę następnym może razem, bo dziś mamy Tłusty Czwartek, więc ja, miłośniczka wypieków przeróżnych musiałam tu koniecznie coś słodkiego zapodać i nic innego się dziś nie liczy! :)
Pozdrawiam,
ushii
PS
Ile pączków i faworków macie dziś na swoim koncie? :)