Alewuja :)

Dziś oczywiscie rozwiazanie konkursu! Nie będę Was trzymać w niepewności i od razu przejdę do konkretów...

Zestaw I - 3 pisanki w bieli wygrywa.... 
tam-da-dam...  
Brydzia!!! 
Za wiosenne piegi :D

Zestaw II - 2 pisanki w zieleniach wygrywa... 
(tu jeszcze jedna porcja werbli :) 
Weronka!!! 
Może teraz bardziej polubi wiosnę? :)

Moje gratulacje!! Zwyciężczynie poproszę jak najszybciej o adresy, żeby pisanki dotarły do Was jeszcze przed świętami :) A wszystkim pozostałym obiecuję, że wkrótce nadarzy się kolejna okazja do zdobycia u mnie kilku drobiazgów :))

Ale dlaczego taki dziwny tytuł ma ten post? No cóż... A. zazwyczaj mówi bardzo poprawnie, dlatego takie "kwiatki" w jej wykonaniu tym bardziej mnie śmieszą (was rzecz jasna nie muszą, nie wymagam :D). Siedząc nad świątecznymi kartkami zaczęłam sobie nucić piosenkę Cohena "Hallelujah"...


Chyba już widać dlaczego właśnie ta melodia przyszła mi na myśl :) A. ją oczywiście podchwyciła i zaczęła też nucić, tylko nie całkiem dobrze usłyszała i wyszło "alewuja"... I tak to cohenowe "alewuja" króluje u nas od kilku dni :) A karteczki - mam nadzieję, że niebawem dotrą do niektórych z Was :)




W zeszłym roku jakoś nie udało mi się wykorzystać tych wykrojnikowych zajączków...tym razem nareszcie się udało zrealizować choć część pomysłów i powstały dwa rodzaje karteczek :)

Dziś to już wszystko, zatem do szybkiego zobaczenia - jeszcze przed świętami, z kilkoma wielkanocnymi fotkami... a po świętach - będzie się tu działo, obiecuję, bo mam ho ho ho do pokazania!
ushii

PS
Bardzo się cieszę, że tak spodobała się Wam moja mała wyprzedaż - prawie wszystko już znikło, ale zapraszam tam nadal, bo to co zostało przeceniłam i dołożyłam jeszcze troszeczkę scrapowej drobnicy... I to już koniec moich wiosennych porządków :)

*******
NA ZDJĘCIACH:
wykrojniki zajączki Impression Obsession, wykrojnik "Alleluja" Rosy Owl - NaStrychu.pl

Witaj wiosno! [konkurs]

Jak ja się cieszę, że już jest wiosna! Zimę co prawda lubię, ale od początku marca zawsze już niecierpliwe wypatruję pierwszych pączków i listków. Mam ochotę śpiewać z radości, gdy świeci piękne słońce i mogę wyjść na spacer bez ceremoniału zakładania tysiąca szaliczków, czapek i innych takich :) Ale najbardziej w wiośnie lubię... ptaki! Uwielbiam, gdy budzą mnie ich poranne dyskusje, uśmiecham się sama do siebie, gdy w ciągu dnia towarzyszą mi ich ćwierkania. Chyba nie ma dla mnie przyjemniejszego relaksu niż usiąść sobie wygodnie z książką i słuchać - albo wyciszającego szumu kropel deszczu uderzających od dach, albo radosnych ptasich treli tuż za oknem... To było też jednym z powodów naszego zamieszkania na poddaszu - blisko nieba, blisko ptaków :)

Dlatego mnóstwo przyjemności sprawiła mi Bombkarnia, proponując bym wybrała sobie wielkanocny prezent z ich oferty... Zajrzałam na ich stronę i aż oczy mi się zaświeciły, jak zobaczyłam te śliczności...


Czy może być lepiej? Urocze ptaszki, kilka wiosennych kwiatów - i mogę się poczuć prawie jak w wiosennym ogródku! Czy kogoś jeszcze dziwi, że mam bardzo radosny nastrój? :))



Spójrzcie jak staranne namalowane i piękne są te ptaszki! Zachwyciły mnie na sklepowych zdjęciach, ale... na żywo są jeszcze ładniejsze!


Dlatego z całego serca polecam Wam zajrzeć do Bombkarni. Przez cały rok znajdziecie tam wyjątkowe ozdoby świąteczne - wbrew nazwie nie tylko bombki, ale także i dekoracje wielkanocne. Wyjątkowe, bo ręcznie malowane! I przede wszystkim - u nas, przez polskich artystów plastyków! Dlatego każda jest niepowtarzalna :) Rzecz jasna na tych cudnych ptaszkach się nie kończy - na Wielkanoc proponują też np piękne ażurkowe wydmuszki całe w bieli, a dla fanów b&w w czarno-białe wzory... spójrzcie tylko:

źródło:  Anna Rygało/Bombkarnia, stylizacja Figaro Interior Concept Store
źródło: Anna Rygało/Bombkarnia, stylizacja Figaro Interior Concept Store
Oczywiście znajdziecie u nich również takie dekorowane bardziej tradycyjnie (czy w świetne folkowe wzory!), a także mnóstwo szklanych ozdób - i na wiosnę i na Wielkanoc. Jednym słowem, każdy znajdzie tu coś dla siebie! Oczywiście nie wspominając też o bombkach, więc pamiętajcie o Bombkarni i przed Bożym Narodzeniem, bo co roku i przed jednymi, i przed drugimi świętami pojawiają się u nich nowe wzory :)

A ponieważ radością trzeba się dzielić... mam dla Was wspaniały wielkanocny prezent :) Błyskawiczny - bo tylko do poniedziałku do północy - konkurs, w którym można zdobyć właśnie ptasie pisanki od Bombkarni!!!

Ushiilandia i Bombkarnia - wiosenny konkurs do 30 III

WARUNKI UDZIAŁU W KONKURSIE:
  1. Wyraź chęć udziału w konkursie  wpisując w komentarzu za co najbardziej lubisz wiosnę :)
  2. Udostępnij u siebie na facebooku/blogu (o ile go masz oczywiście :) banerek konkursowy z linkiem do tego posta.
  3. Zapisy trwają tylko do poniedziałku wieczorem 30.III, do północy - żeby ozdoby zdążyły jeszcze dotrzeć do nowych właścicieli przed Wielkanocą - dlatego nie czekajcie, zapisujcie się już, bo to konkurs bardzo błyskawiczny!
  4. Wyniki ogłoszę we wtorek 31.III.
  5. Szanse na wygraną będą aż dwie :) Ze wszystkich uczestników wybierzemy pierwszego szczęśliwca, który zgarnie zestaw nr I - 3 pisanki, a następnie spośród pozostałych zgłoszeń wyłonimy jeszcze jedną osobę, do której poleci ptasi zestaw nr II złożony z 2 sztuk!
A oto i zdjęcia nagród:
Nagroda nr I


Nagroda nr II


Prawda, że są przeurocze? I wcale nie trzeba ich chować zaraz po świętach, takie ptaszki mogą wprowadzać wiosenny nastrój nawet i w maju :) Ach, no i zauważyliście może, że każda pisanka jest inna? Żadna się nie powtarza, więc ja się tymi ślicznościami konkursowymi mogę nacieszyć tylko chwilkę... ale równie mocno cieszy mnie, ze znajdą się już niebawem u dwojga moich czytelników :)
Zapraszam i życzę powodzenia!
ushii

PS
Oczywiście komentarze niezwiązane z konkursem są również mile widziane :)

PS 2
A na koniec... zdradzę Wam, że to jeszcze nie koniec wiosennych niespodzianek, więc zaglądajcie :)

No nareszcie!!!

No cóż, niby kiedyś mi pokazywano co i jak. I naiwnie sobie myślałam, że to będzie tak jak z rowerem, do końca życia już umiesz... a guzik prawda, albo pokazywano mi nie tak, albo ja po prostu miałam dwie lewe i drewniane ręce do tego (obstawiam raczej tę drugą opcję :). I jak jakiś czas temu spróbowałam, to okazało się oczywiście, że coś nie bardzo to wychodzi :/ No ok, podkuliłam ogon i pomyślałam sobie - no to się trzeba nauczyć. Potem nie raz i nie dwa się przymierzałam, kupiłam sobie nawet stosowną książkę... potem drugą... i jakoś na dobrych chęciach się kończyło.

Aż wreszcie zwyczajnie trafił mnie szlag - tyle osób się nauczyło, śmigają aż miło, a ty nie możesz? Naprawdę masz AŻ takie dwie lewe ręce?? "Szczęśliwym" zrządzeniem losu - jak wiecie - choróbsko uziemiło mnie w łóżku na długo, permanentnie i wykluczyło nadmierną aktywność... więc pomyślałam - to jest bardzo dobry moment, weź wreszcie do ręki to szydełko i pokaż mu kto tu rządzi!!! Tak, bo to właśnie o to nieszczęsne szydełko chodziło :)

Zęby zagryzłam, włączyłam filmik na youtube, obejrzałam drugi raz i poszłooooo....


Musiałam się Wam pochwalić, taka jestem z siebie dumna, że wreszcie wychodzi mi coś więcej niż łańcuszek :) Kolejny szczyt zdobyty :D Nareszcie!!


Od tak dawna chciałam poduchę z heksagonów, z motywem zwanym "afrykańskie kwiaty". A teraz ta poduszka się robi, jest jej coraz więcej! I w dodatku całkiem sprawnie to idzie, w szoku jestem:)  A gdyby ktoś, tak jak ja, też chciał w końcu rozprawić się z szydełkiem, to bardzo polecam najpierw te filmiki Uli, łopatą, jak krowie na miedzy i w ogóle wszystko pokazane, potem jeszcze równie łopatologicznie, tej samej autorki babcine kwadraty na rozgrzewkę. Nie ma mowy, żeby komuś po ich obejrzeniu się nie udało :) Najlepsza gwarancja - to że ja dałam radę! :D A te heksagony w kolejnym kroku to tutaj.

A ja zamierzam teraz poszaleć, bo wreszcie mam po co kupować te śliczne Dropsy :D I chcę jeszcze kilka innych odcieni mieć na podusi... i w ogóle się rozszalałam, bo mam w planach coś jeszcze :P  I w związku z tym mam pytanie do szydełkowych mistrzyń, które tu zaglądają - które najlepiej nadają się na poduszkę i tego typu rzeczy? Paris? Cotton light? Czy coś innego?

Pozdrawiam,
ushii

PS.
Jak tam pierwszy wiosenny weekend Wam minął? Ja miałam tak udany pod względem nieplanowanych zdobyczy i znalezisk, ze już nie mogę się doczekać, żeby Wam to wszystko pokazać :)) Ale najpierw będzie obiecana niespodzianka, już niebawem!

B-day!

To już :)) Wczoraj stuknęło ushiilandii 6 latek!

Właściwie to o urodzinach mojego bloga wspominam już od jakiegoś czasu, wiec chyba dziś nie będę już rozwlekać tego tematu :) Jedyne co chciałbym napisać - to podziękować Wam, moim czytelnikom, raz jeszcze. Wam, wiernym od tylu lat - puchnę z dumy, że nadal mnie odwiedzacie! Wam, którzy zaglądacie tu od niedawna. Wam, którzy wpadacie po inspiracje, pytacie. A w szczególności Wam, którzy polecacie, którzy zostawiacie po swojej wizycie kilka miłych słów lub ciekawą historię w komentarzu, albo piszecie niesamowite maile!! Bo bez Was tego bloga z całą pewnością by już nie było!

W dowód wdzięczności szykuję dla Was małą niespodziankę - niestety chorowanie (jeszcze mnie trzyma!!) pokrzyżowało mi chwilowo pewne plany - ale zaglądajcie, bo na dniach się tu pojawi :) A dziś, zamiast niej, żeby zbytnio nie odbiegać od tematyki urodzinowej, pokażę kilka fotek z 2 urodzin A. - z października zeszłego roku...

Oczywiście było co nieco słodkości :) Motywem przewodnim były gwiazdki, więc trochę ich na poniższych zdjęciach znajdziecie...


Babeczki z owocami z mojego ulubionego przepisu; papilotki i chorągiewki z życzeniami oczywiście też mojego autorstwa.


Tort w postaci bezy pavlowej - tylko zamiast ładować owoce na środek upiekłam kilka bezowych blatów i przełożyłam je warstwami bitej śmietany z owocami. Na zdjęciu tego wyraźnie nie widać, ale też cała była obsypana cukrowymi gwiazdkami. Serniki A. bardzo lubi, więc też musiał się rzecz jasna pojawić (jak zwykle był to sernik z najlepszego przepisu pod słońcem :) - i też z gwiazdkami, a jak...


A były też takie same serniczki, tylko w wersji mini :)


Kontynuacją ozdób babeczek była urodzinowa kartka:


Jeśli zaś chodzi o dekoracje urodzinowe - tu kolorystyka również była biało-miętowa, ze sporym dodatkiem czerwieni i różu - nie za wiele jest tego ostatniego koloru w otoczeniu A. na co dzień, więc z okazji urodzin poszaleliśmy :) Pamiętacie moje bożonarodzeniowe girlandy? Nie były pierwsze, wcześniej ten motyw wykorzystałam właśnie z okazji przyjęcia urodzinowego A. Takie serwetkowe girlandy chodziły już za mną od dawna i uznałam, że to świetna okazja, by je wyprodukować :)

Wiem, że znowu pokazuję część dzienną, ale co poradzę, że akurat tam były rzeczone dekoracje :)
Lampki wiszą jeszcze stare, bo to był październik

I nie wiem na ile ciekawie ten efekt prezentuje się na moich zdjęciach, ale "w realu" wyglądało super, zdecydowanie kiedyś to jeszcze powtórzę! Gdyby ktoś jeszcze miał ochotę wykorzystać ten pomysł, to moje girlandy powstały przy użyciu wykrojników, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by wykorzystać w tym celu zwykłe papierowe serwetki w różnych rozmiarach.


Jednym słowem było wesoło, kolorowo i słodko... Czyli tak jak zawsze u nas, he he :)

Do zobaczenia za kilka dni - i wypatrujcie niespodzianki w jednym z najbliższych postów! Oraz kącika A., bo skoro już dziś taki temat zaczęłam, to chyba pójdę za ciosem - w końcu czas najwyższy, prawda?
Pozdrawiam,
ushii

*******
NA ZDJĘCIACH:
wykrojnik Rosy Owl "sto lat", wykrojniki serwetki, wykrojnik gwiazdki - NaStrychu.pl

Drugie życie krzesełka

Tym razem nie będzie latania z obiektywem po połowie mieszkania, dziś tylko jeden przedmiot... ale za to z historią i do tego moje małe DIY - a w tej kwestii trochę muszę zacząć tu nadrabiać, bo zauważyłam właśnie, że od pewnego czasu im więcej się w tym temacie u nas działo, tym mniej tu różnych przeróbek pokazywałam :) No to jedziemy!

Nie będzie to post o krześle, ale właśnie o krzesełku. Dziecięcym.


W czasach tak dawnych, że ho ho, pewna babcia podarowała je swojemu malutkiemu wnusiowi. Krzesełko było bardzo przez owego wnusia lubiane i wiernie mu służyło, choć dotknęło je kilka katastrof - i nie zawsze perfekcyjnych napraw w ich następstwie... Później wnusio podrósł, dorósł, wyprowadził się, a krzesełko stało sobie w kącie i nadal wiernie czekało... Aż na świat przyszła A., córka owego wnusia. Od razu było wiadomo, że krzesełko musi teraz przejść w jej posiadanie, nie odpuściłabym przecież takiego skarbu :) Rzecz jasna wymagało ono nieco odświeżenia...


Jak widać kolorystyka i stan tapicerki nie były zbyt zachęcające. Od razu wiedziałam jaki chciałabym kolor i wzór nowej tkaniny, szczęśliwie teraz wybór materiałów jest już coraz lepszy, więc nie miałam problemu z zakupem. Ponieważ sama konstrukcja była bardzo stabilna, postanowiłam nie odnawiać ramy, zachować ślady dawnych napraw i zabaw. Starą tapicerkę zerwałam, stare gąbki wyrzuciłam, docięłam nowe i zasiadłam do maszyny do szycia - a tkanina tak ładnie współpracowała, że poszło migiem. Potem tylko jeszcze przytakerowałam nowy pokrowiec i... Przemiana krzesełka zakończona, te-dę:


I jak Wam się podoba metamorfoza krzesełka? Ja przyznam nieskromnie jestem zachwycona, podobnie A. oraz M., jego poprzedni właściciel :) W dodatku bardzo ładnie pasuje do czegoś, co... pokażę innym razem, muszę troszkę dozować Wam moje dzieła, he he. W zamian za to krzesełko pozuje dziś w towarzystwie konika, który jakoś latem wypatrzyłyśmy z A. na starociach - oryginalny konik Dala i to za całe 10zł :)

I na tym dzisiejszy post pierwotnie miał się zakończyć... ale kilka dni temu dostałam maila z przemiłą wiadomością!

Jak może pamiętacie, mój blog kończy niebawem 6 lat, całkiem niezły kawałek czasu! Prawda jest jednak taka, że kiedyś blogowałam o wiele częściej, a w ostatnich latach publikuję posty bardzo rzadko. Za rzadko! Niejeden bloger, o o wiele krótszym stażu, ma na swoim koncie o wiele więcej postów, niż ja przez tak długi czas. Hmmm, dwa dni zastanawiałam się, czy powinnam tu pisać o tym, co teraz przeczytacie... Długie okresy całkowitego milczenia, rzadkie odwiedziny na innych blogach, choć często niezależne ode mnie to jednak robiły swoje i każdy kolejny powrót do pisania był trudniejszy. I był moment, kiedy zaczęłam rozważać, czy chcę to dalej ciągnąć? Żałowałam też, że przez moje nieobecności ominęło mnie wiele ciekawych spotkań, znajomości... Ale popukałam się w głowę i przypomniałam sobie samej, że z jednej strony przecież lubię pisać, lubię robić fotki, a blog nadaje temu jakiś sens... a z drugiej statystyki pokazywały - i wciąż pokazują - że lubicie do mnie zaglądać! I nie mogę odejść - ot, tak sobie :) A ostatnio na dokładkę dostałam jeszcze  :) Naprawdę zrobiło mi się bardzo miło, gdy Magda z www.wnetrzazewnetrza.pl napisała mi, że mój blog znalazł się w pierwszej 10 najbardziej polecanych przez Was blogów wnetrzarskich! Kochani - dziękuję, po prostu! Cieszę się, że lubicie tu zaglądać i cieszę się, że uważacie, że warto! Wieeeelki buziak dla Was!!! Obiecuję Wam niniejszym solennie, że się poprawię, będę pokazywać więcej i częściej, i nadrobię wszystkie zaległości :)


Ściskam Was serdecznie, życzę udanego wieczoru i do przeczytania w kolejnym poście... urodzinowym! :))
ushii

Ostatnie podrygi :)

Co prawda wciąż jeszcze mam nieco zimowych fotek do pokazania, ale dziś tak piękne słonko świeciło, że nie ma innej opcji - wiosna musi wreszcie zagościć i u mnie :) Dlatego oto jeszcze ostatnie zimowe podrygi - dwa zdjęcia, takie przednówkowe, i koniec takich tematów!

Na początek kocyk - razem z drugim do pary, musztardowym, pokazywałam go już tutaj - i nie u mnie jednej się on wtedy pojawił; ale zapowiedziałam wówczas, że mój egzemplarz czeka mała przemiana. Wzięłam się za niego dopiero w grudniu - i wieczorami, po kawałeczku... doszyłam mu pomponiki :) I teraz jest weselszy i taki tylko mój, wyjątkowy :) Gdyby ktoś zapragnął podobnie ozdobionego koca to polecam, bo wystarczy dokupić kilka metrów (u mnie 6) taśmy z pomponikami, roboty z przyszywaniem nie jest dużo (i mimo że przyszywałam ręcznie to idzie migiem), a efekt bardzo sympatyczny!


Jak Wam się podoba? Niestety, wraz z nadejściem wiosny zniknie - aż do pierwszych jesiennych chłodów, bo wyciągnę inne, w kolorach bardziej pasujących do wiosennych aranżacji :)

I drugie jeszcze zdjęcie z szarościami... na tacy po zdjęciu bożonarodzeniowych dekoracji przez cały styczeń i luty królowały srebrne lampiony i bibułkowe kule, uzupełnione dwoma lampionami ze zwierzęcymi motywami. Ten jelonkowy kilka razy wpadł mi w oko przy okazji wizyt w Empiku, ale go sobie odpuściłam. A potem wpadł mi w rękę ten słodziak z maleńkim ptaszkiem i... musiałam mu znaleźć jakieś towarzystwo, więc jelonek (chociaż nie wiem czy to jeleń czy coś innego?) jednak dołączył do mnie przy kolejnych książkowych zakupach :) Razem z wiewiórkową poduchą stworzyły fajny zwierzyniec:


A przedwczoraj dostałam taki uroczy wazonik. I już się zrobiło troszkę wiosenniej na tacy!


Zmieniłam też grafikę na półce i powolutku kombinuję co dalej - niestety choróbsko, o którym pisałam ostatnio, rozłożyło mnie na łopatki dokumentnie i jeszcze trzyma, więc chwilowo leżę i tylko planować kolejne wiosenne dekoracje mogę... ale za to jeszcze w tym tygodniu wrócę do Was z jeszcze jednym małym DIY :)


Pozdrawiam wiosennie!
ushii

PS
Znów mnie coś trafia przez tego bloggera, bo znów nie mogę dodawać komentarzy! Wrrr.. Jak coś się uda z tym zrobić to poodpisuję w końcu :) Udało się :)


*******
NA ZDJĘCIACH:
lampion z jelonkiem - Empik
lampion z ptaszkiem - Tiger
wazonik miętowy - Ib Laursen
bibułkowe kule - produkcja własna :)
szary koc - Biedronka
taśmy z pomponami - hurtownia pasmanteryjna
wiosenna grafika - http://www.sandytoesandpopsicles.com/printables/free-spring-printable/