O jednej takiej, co słońce ukradła :)

2013
25
kwi
Było tak pięknie i słonecznie ostatnio, a teraz znów jest pochmurno i wieje... cóż, możecie za to winić mnie :) Tak się nie mogłam nacieszyć tym wyczekanym słońcem, że zabrałam je do domu :D

Bo ten post, jak słusznie obstawiała część osób, będzie w bardzo słonecznym kolorze! Podobno tylko krowa zdania nie zmienia...nie wiem, jak to z tą rogacizną jest, ale jeśli o mnie chodzi, to okazuje się, że jest to możliwe. Bo pracować z nią mogę, jeść mogę, ale całe życie unikałam tej barwy we własnych wnętrzach. Nawet kwiatki żółte, no może poza żonkilami, to wstępu nie miały. Brrr i już. A tu nagle coś mi się przestawiło i...

Najpierw było krzesełko, pamiętacie? Nieśmiało wkradła się też do nas żółć za pomocą cudnego dzbanka do Syl i kolorowych ceramicznych miarek. I tak, stopniowo, jakiś czas już temu, zachciało mi się jeszcze kilku rzeczy w tym kolorze - i na chęciach wcale nie poprzestałam! A od kilku dni... no nie, żadna jesień jeszcze się u mnie nie zaczyna, tak jak w piosence Niemena, ale mimozę mam :) I zachwycam się jaka jest śliczna! Do tego w żółciutkim stareńkim wazoniku, który jak raz wpadł mi w ręce. Mniam :)


Wazonik wpadł mi w oko, bo już od dość długiego czasu polowałam na takowy... Jest uroczy, jednak to jeszcze nie ten wymarzony, do którego wzdycham od dość dawna. Ostatnio nawet zlokalizowałam producenta, ale niestety jest w UK - i poza moim zasięgiem :( Cóż, może kiedyś się uda... Reszta mimozy stoi w ikeowskich turkusowych kankach i też całkiem, całkiem się komponuje.




Mało tej żółci? No to dodam, że tego samego dnia pojawiła się u mnie też poducha. Żółta...



Niewiarygodne... A jeszcze bardziej nie do uwierzenia jest fakt, że to tylko mała zapowiedź tego co się u nas w tym kolorze pojawiło! Ale takie zmiany należy dawkować, pokażę innym razem, hehe :)

Dziękujemy pięknie za wszystkie miłe słowa pod adresem panny A.! Rzecz oczywista, że to miód na moje serce :))

Pozdrawiam i życzę słonecznego weekendu, chyba jednak słonko przestanie się na tą moją żółciutką konkurencję fochować i uraczy nas swą wspaniałością...
ushii

Zamiast kartki z życzeniami...

2013
23
kwi
... taka oto rameczka ze zdjęciami wnuczki. Obdarowana nią Babcia była zachwycona :)


I tradycyjnie zbliżenie na detale... na fotkach chyba niestety nie widać, że kwiatuszki mają ten sam układ paseczków i kolorów, co koszulka panny A.



Dziś niestety tylko wpadam i wypadam, więc tylko tak króciutko, scrapowo. I znów odrobinę miętowo-turkusowo; ale następnym razem będzie wnętrzarsko, a kolor będzie zupełnie dla mnie nietypowy :) Kto zgadnie jaki?

Pozdrawiam,
ushii

PS
Bardzo Wam dziękuję za wszystkie maile i ogromnie przepraszam, że jeszcze nie odpisałam... Ale może dziś wieczorem się uda!

Prawo serii

2013
13
kwi
Znacie? Jak się coś psuje, to od razu kilka rzeczy jedno po drugim... Ale i są te mniej pesymistyczne przypadki działania tego prawa. Bardzo często mam tak, ze coś wpadnie mi w ręce, a niedługo potem - kolejny przedmiot, w jakiś sposób podobny, w tym samym stylu, kolorze, tematyce... Nie wiem skąd mi się to wzięło :) Nie lubię robić sobie kolekcji, więc zawsze mam dylemat: brać, nie brać - i najczęściej rezygnuję z tej rzeczy. Ale czasem nie. Czasem co prawda przemknie mi przez głowę, że "już mam trzy rzeczy w tym kolorze i może wystarczy?" Ale mimo to...

Oto i powód dla którego sprzedawałam niedawno wagę. Wygodna i w ogóle, ale już mi się trochę opatrzyła - bo cały czas miałam ochotę na takiego starocia z tarczą w dawnym stylu. Najbardziej marzyła mi się (i dalej marzy!) taka peerelowska, sklepowa, koniecznie w tym śmiesznym miętowo-akwamarynowym kolorze. Ale miejsca na nią brak, więc musiałam znaleźć coś mniejszego. No i któregoś dnia przypadkiem moje oko spoczęło na tej...


Też jest cudna :) Tylko, że mam już w podobnym kolorze lampkę, maszynę i nawet szczotkę do mycia dziecinnych butelek :D Może tym razem już wystarczy??

Taaa... Akurat. Muszę się do tego przyznać - prawo serii znów zadziałało! Pisałam tego posta już jakiś czas temu - i gdy to robiłam w tym samym czasie Moniś z HomeAbout wystawiła na sprzedaż kilka drobiazgów... Walczyłam ze sobą dłuższą chwilę, ale i tym razem się nie oparłam - i coś jeszcze w tym kolorze zawitało w me progi... no ale powiedzcie sami - czyż Monika nie miała racji pisząc, iż wygląda zjawiskowo?? No wygląda!


Dzbanuszek jest boski :) A dzień później wpadło mi w oko coś jeszcze, na szczęście już nie w tym nieziemskim kolorze... Maleńki dzbanuszek bawaria, te różowe kwiatuszki mnie urzekły, a za 5zł nie potrafiłam ich sobie odmówić. I teraz tak sobie razem stoją, taka para bez mała, on i ona :)
Pozdrawiam,
ushii

PS
Mam nadzieję, że blogger skończył już raz na zawsze robić mi psikusy i ten post ładnie sam się opublikuje, bo ja jestem dalekooo :(

Bardzo krótki post dla nieszydełkujących*

2013
11
kwi
Miało być dziś zupełnie coś innego, ale...

Kupiliśmy wczoraj puf. Wpadł mi w oko już od wejścia do sklepu, bo do szydełkowania to ja bardzo wyrywna niestety nie jestem, a chciałam mieć coś takiego właśnie, w większym formacie... i spodobały mi się te grube sploty bardzo. I wpadałam się tym podzielić, bo może ktoś jeszcze będzie miał na niego ochotę? Są w Biedronce.


W dodatku sprzedają je w 2 fajnych nasyconych kolorach, amarantowym i turkusowym, i miałam wielką ochotę na oba, ale tyle miejsca to niestety nie mamy... więc wybrałam ten drugi. A dla lubiących coś spokojniejszego jest jeszcze granat i beż.


Miałam w planach pomalować na taki kolor fotel bujany, okazał się jednak tak sympatycznie obdrapany, że zrezygnowałam - ale brak mi było tej plamy koloru... teraz problem się rozwiązał :)
Pozdrawiam,
ushii

-------------------
*
No tak jak napisałam, do szydełka, a tym bardziej do drutów wyrywna nie jestem, więc się nie znam też za bardzo :) Może to i na drutach się takie cuda robi, dziękuję za podpowiedzi :)

Ostatni jajeczny akcent...

2013
10
kwi
Czyli obiecane jajka - kwiatki. Ja zrobiłam je do wielkanocnego barszczu; co prawda jest już po Świętach - ale cóż szkodzi podać takie jajka na śniadanie, zamiast banalnych połówek czy ćwiartek? Tym bardziej, że wykonanie jest banalnie łatwe; pomysł pokazała na Cinie Elka - uwielbiam takie proste i genialne pomysły! A co do jajek, to nie poprawiałam kolorów na zdjęciu żadnym programem - one naprawdę są taaaakie żółciutkie :)

Jajka - kwiatki (z zielonym majonezem)

potrzebujemy:
  • świeżo ugotowane jajka na twardo
  • patyczki do szaszłyków - np. 5 na jajko
  • gumki recepturki po 2 na jajko
Związujemy po 5 patyczków gumką z jednego końca. Gotujemy jajka i schładzamy, ale nie do końca - obieramy ze skorupki i wsuwamy między patyczki. Łączymy wolne końce patyczków drugą gumką tak jak na zdjęciu niżej. Zostawiamy do wystygnięcia, ok. 5-10 minut... i to wszystko, możemy serwować - rozcinamy w poprzek i mamy dwa kwiatki :)
Można ściąć odrobinę czubek białka, by kwiatek stał stabilnie.


A dodatkowo można je jeszcze ozdobić - majonezem w wiosennym kolorze :)
Zielony majonez

składniki:
  • majonez
  • szczypiorek, można też dodać rzeżuchę
Zmiksować majonez z zieleniną, można doprawić odrobiną musztardy. I udekorować jajka... albo dodać jeszcze z żółtka jajek i wypełnić takim farszem białka.
Obiecuję, że to już koniec kulinariów, następnym razem (jeśli się uda to już jutro!) będzie bardziej wnętrzarsko :)
Pozdrawiam!
ushii

Kilka wielkanocnych wypieków

2013
3
kwi
No bo co ja innego mogłabym pokazać, jeśli nie jakieś słodkości?

Pascha
  • 1 l mleka
  • 1 szkl. kwaśnej śmietany
  • 3 jajka
  • 120 g masła
  • 50 g cukru pudru (ok. 1/3 szklanki)
  • dodatkowo laska wanilii / ekstrakt waniliowy albo 2 łyżki kakao (niekonieczne)
Piątek:
1. Zmiksować jaja ze śmietaną, zagotować mleko (można pogotować chwilę z laską wanilii - potem ją wyjąć), wlać do niego jajeczną mieszaninę i gotować na niedużym ogniu, aż wytrąci się twarożek - ok. 10 minut.
2. Odcedzić twaróg na sicie wyłożonym gazą, wstawić sito do garnka, przykryć i odstawić na noc, żeby odciekło.
Sobota:
3. Utrzeć mikserem mało z cukrem, stopniowo dodawać twarożek miksując aż masa będzie idealnie gładka. Można dodać bakalie, albo np kakao - ja dodaję tylko odrobinę ekstraktu waniliowego (jeśli nie użyję wcześniej laski wanilii).
4. Foremkę lub miskę wyłożyć gazą (najlepiej zamoczoną w pozostałej po odciekaniu serwatce), przelać masę i od wierzchu przykryć ją wystającymi rożkami gazy. Wstawić do lodówki na noc - rano delikatnie wyjąć na talerzyk i udekorować.
Przepis podała kiedyś Penelopa, ale ja go oczywiście zmieniłam po swojemu. Masę nakładałam do małych budyniowych foremek, ładnie się wtedy prezentuje i, choć w mojej wersji znacznie zmniejszyłam ilość cukru, to i tak jest to wyjątkowo słodki deser, więc wolę mieć kilka mniejszych - i wyjmować z lodówki po jednej co jakiś czas - niż jedną dużą, którą wszystkich bym zasłodziła.


Dalej była babka drożdżowa - na którą już przepis zamieściłam na blogu - nasz kolejny obok paschy wielkanocny klasyk...


Na tym oczywiście się nie skończyło...

Ja:  Zrobię paschę, mazurka, babkę... [tu zamyśliłam się nad sernikiem]
M.: I makowca.
Ja: Nie, makowca to na Boże Narodzenie się piecze. Albo bez okazji, a nie na Wielkanoc.
M.: Ale ja wolę makowca, a nie mazurka!
Ja: Nie!
... [pełne rozczarowania milczenie]

No i co było robić - zrobiłam M. niespodziankę. Makowca co prawda nie było, ale upiekłam...

Seromak
(czyli sernik z makiem, makowiec z serem, seromakowiec itd :D )
ciasto - moje ulubione na spody, babeczki itd:
  • 150g mąki
  • 120g masła
  • 50g cukru
  • 1 żółtko
warstwa makowa:
  • 400 g maku (sparzonego i zmielonego, ja polecam gotowy mak mielony BackMit - opakowania są po 200g)
  • 400 ml mleka
  • 125 g cukru
  • 4 łyżki miodu
  • 45 g masła
  • 3 białka
  • cynamon
warstwa serowa:
  • 500g twarogu
  • 100 g masła
  • 4 jaja
  • 150 g cukru
  • 1,5 łyżki mąki ziemniaczanej
1.Zagnieść składniki spodu, wylepić dno formy (35x25cm), nakłuć gęsto widelcem i podpiec ok. 12 minut w 170C.
2. Zagotować mleko z cukrem, masłem, miodem i cynamonem, dodać mak i chwilkę gotować do napęcznienia, przestudzić nieco i dodać pianę z białek.
3. Ser zemleć (zwykle tak robię,ale tym razem z braku czasu zmiksowałam go tylko i... też było dobrze). Masło rozpuścić, utrzeć z cukrem na gładko i cały czas miksując dodawać na przemian po łyżce sera i całe jajka. Na końcu dodać mąkę, można też dodać trochę ekstraktu waniliowego.
4. Na przestudzony spód wyłożyć masę makową, wyrównać i wylać powoli masę serową. Piec w 170C ok 1 godziny, po ok. połowie czasu pieczenia można zakryć folią aluminiowa by wierzch pozostał jasny.
Jest pyszny!! Dla wielbicieli maku i sera niebo w gębie :)) No i dobry oczywiście nie tylko na Wielkanoc, więc... dlaczego by nie upiec go w najbliższy weekend? Może ktoś się skusi? :)

A tego mazurka upiekłam i tak. Zjedzony i chwalony przez jedzących - przepis też już u mnie był, o tutaj. Fotka niestety tylko z początku dekorowania jest...


Mam nadzieję, że mieliście udane Święta :) U nas były plany wyjazdowe, ale w ostatniej niemalże chwili okazało się, że jednak będziemy podejmować gości u nas... ale jakoś zdążyłam ze wszystkim :) Dziękuję pięknie za wszystkie życzenia i za śliczne kartki!
Pozdrawiam,
ushii

PS
A o jajku z poprzedniego posta, o które dostałam kilka pytań, będzie jak tylko znajdę chwilkę, żeby wrzucić zdjęcia!