Znów obiecywałam powrót i znów nic nie wyszło. Ale znów jestem. Pewne sprawy - być może idą ku lepszemu. Oby. Nareszcie. Boję się myśleć choć trochę optymistycznie, boję się zapeszyć wręcz... ale nie umiem inaczej. Koniec smutków, koniec apatii i letargu.
Wielkanoc dawno już za nami - a ja nawet nie miałam możliwości złożyć Wam życzeń, zobaczyć waszych przygotowań, wrzucić tu własnych dekoracji... cóż, obiecuję odrobić to za rok z nawiązką :) Zresztą co do tych ostatnich - było ich niedużo i w większości już Wam znanych z poprzednich lat, więc i pokazywać nie było czego... gwoli tylko porządku w archiwum - jedna z niewielu fotek cykniętych przed niedzielnym śniadaniem - chociaż nie wiem, czy trochę nie głupio to pokazywać, kiedy już wszyscy z wolna o Wielkanocy zapominają :) Jak widać u nas było pastelowo-różowo w tym roku, tak na poprawę humoru. Pomysł z rzeżuchą w metalowych foremkach był już u mnie chyba dwa lata temu, tym razem w wydaniu ceramicznym... a jajka miały być też pastelowe, ale ładnie wyszły mi tylko błękitne, nie mam pojęcia jak uzyskać ładny róż, chyba miałam jakieś nieodpowiednie buraki :D
Stół - tak jak planowałam - już zamieniłam jakiś czas temu i jestem zachwycona, ale krzesła się jeszcze wykańczają, więc pełna odsłona niebawem... na razie zdradzę tylko, że z bielenia na razie zrezygnowałam. Pokażę za to drobiażdżek, który dostałam tuż przed świętami... mówiłam, że starczy mi już foremek? Ale te są przesłodkie i nie mogłam się im oprzeć :) Czyli jednak, czasem coś czerwonego w kuchni u mnie bywa, kochana ABily :))
Na drugiej fotce widać kolor nowego stołu... kocham ten odcień starego drewna, mniam. A na zakończenie jeszcze jedna wielkanocna fotka ku pamięci. Z przepisem oczywiście... Cóż, ja to mam tempo - prawie dwa tygodnie po świętach przepis podawać :P Ale może za rok ktoś skorzysta? Bo naprawdę warto - to kolejny z mojego zbiorku przepisów idealnych - od lat nie szukam już innego na ciasto mazurkowe, bo lepszego nie ma :) Podała go kiedyś na Cinie Jobi. Zdjęcie nie jest szczególnie oszałamiające, ale dorwałam ostatnią sztukę...
Mazurek wielkanocny
z polewą kajmakową lub kakaową
- 0,5 kg mąki (w oryginale krupczatki, ja wolę zwykłą)
- 30 dag tłuszczu (mieszanka masła i smalcu)
- 5 dag cukru
- 2 żółtka
- 1 jajko
- 0,5 opakowania cukru waniliowego
Polewa z kajmaku (kakaowego lub nie)
- 1 szkl. cukru
- 0,5 szkl. śmietany kremówki
- 0,5 opakowania cukru waniliowego
- 1 łyżka kakao (w wersji kakaowej)
1. Zagnieść szybko, schłodzić ok. godziny. Wylepić foremki albo odkroić kawałek ciasta, resztę rozwałkować na dużej blasze na cienki placek, a do odkrojonej części dodać nieco mąki (żeby w pieczeniu ciasto się nie rozpłynęło) i uformować z niej ozdobny rant wokół placka. Nakłuć widelcem i piec do zezłocenia (w 180C).
2. Wszystkie składniki polewy gotować 11 minut (mieszając), wylewać na lekko ciepłe ciasto. Udekorować i odstawić do zastygnięcia.
2. Wszystkie składniki polewy gotować 11 minut (mieszając), wylewać na lekko ciepłe ciasto. Udekorować i odstawić do zastygnięcia.
Takie mini-mazurki jak na zdjęciu fajnie piecze się w foremkach, które pokazywałam w poście o blachach i formach do pieczenia, a dokładnie tutaj. Mają na dnie takie wgłębienie, które tworzy ładny rant - podobnie jest w wielu innych formach tartowych, polecam więc takie rozwiązanie jeśli nie mamy czasu na robienie ozdobnych brzegów, bo pieczenie mazurków w ten sposób trwa moment, a efekt jest całkiem ładny :)
No dobrze, wystarczy tych wielkonocnych wspominek, następnym razem będzie coś bardziej na czasie... a teraz znikam, bo dziś urodziny kogoś ważnego i muszę co nieco przygotować :)
Pozdrawiam!
ushii