Śnieg (ok, to lubię), deszcz, mgła, zimno i wieje (a to już tylko lubię oglądać zza szyby) - do wyboru, do koloru, wszystko mamy ostatnio... a Mikołaj to przewidział, i przyniósł mi cieplutkie rękawiczki z jednym palcem, na które od dawna miałam ochotę :) A jak u Was, znaleźliście w ostatni piątkowy poranek w swoim bucie coś, co sprawiło Wam radość? U nas ostatnie dni były bardzo smutne, więc ten moment uśmiechu był mi bardzo, bardzo potrzebny...
Niestety, ta mikołajkowa niespodzianka nie ochroniła mnie przed katarem i innymi takimi przyjemnościami, więc siedzimy teraz w domu, a ja w ramach wypoczynku raczę się gorącym kakao, przeglądam ulubione książki kucharskie i zaczynam myśleć jakie słodkości upiekę w tym roku na święta - szczęśliwie część przedświątecznych spraw już załatwiłam, a porządków specjalnych nigdy nie robię, więc mogę na spokojnie oddawać się takim rozmyślaniom :) I przed chwilą przekładając te książki na kuchennej półce zauważyłam tam kolejnego rogacza :) Jak widać zbieram je nawet nieświadomie...
Ha, gdyby ktoś się zastanawiał, co przedstawia powyższe zdjęcie, to jest to... mój zeszłoroczny prezent gwiazdkowy, którym jakoś nie miałam jeszcze okazji się pochwalić... a tu kolejna Gwiazdka się zbliża! No cóż, jeszcze chwilę będzie na swoją właściwą premierą musiał poczekać :) Dziś więcej fotek nie dam rady wrzucić, gorączka i bure światło nie sprzyjają robieniu zdjęć... Uciekam pod koc! Ale wrócę tu niebawem! Apsik! :)
Pozdrawiam,
ushii
strona główna » wszystkie wpisy
Na rogato i bogato, czyli dekoracji światecznych ciąg dalszy :)
Lubicie figurki, czy to dla Was raczej kicz? Przyznam, że nie lubię wystawek aniołków, porcelanowych lalek i innych takich... ale czasem wpadnie mi do ręki taka, że i ja odmówić sobie nie mogę ;P Bo lubię jelonki na Boże Narodzenie i lubię zające na Wielkanoc. Jak przed chwilą policzyłam, to mam już tej zwierzyny wszelakiej chyba ponad 15 sztuk! Trudno, w święta mam w domu kiczowato :)
Pokazywałam już przy okazji poprzednich świąt jelonki szare, białe, brokatowe... A w tym roku, jeszcze latem (bo jak wspominałam wyjątkowo wcześnie tym razem zaczęłam świąteczne przymiarki :), dołączyły do kolekcji kolejne. Miałam na nie chęć co najmniej od dwóch lat, ale nigdzie nie mogłam upolować takich jakie sobie wymyśliłam: starych zabawek, wyglądających jak prawdziwe zwierzęta. Cóż, prawdziwego vintage nadal nie mam, ale przynajmniej drugą część udało się zrealizować :) Do tego maleńka stara dzieża, nieco mchu i...
Z pewnością kicz, ale uroczy :) Oczywiście inne jelonki też ulokowałam w różnych kącikach, nie wszystkie naturalnie, bo po weekendowym "przeglądzie wojsk" (i kolejnych zakupach niestety też!) uznałam, że czas z niektórymi się pożegnać (częściowo już pojawiły się w kąciku wyprzedażowym, razem z innymi ozdobami - nie tylko świątecznymi, a będą jeszcze niebawem dokładki, więc zaglądajcie, zapraszam :), inne schowałam z powrotem do pudła, może użyję ich za rok... A nasze mieszkanie po weekendzie opanowało przede wszystkim stadko, ekhm, skandynawsko - chińskich rogaczy... ha, będzie ciekawostka :)
A było tak. Jakiś czas temu kupiłyśmy sobie z Mamą jelonki, które chodziły za mną od zeszłego roku, firmy House Doctor. Nie mogłam zdecydować: leżące czy stojące (czemu producent nie sprzedaje mieszanych parek?!), wreszcie kupiłam te pierwsze, bo na "pana jelenia" był pomysł całorocznej dekoracji, a tylko leżący mi się w docelowym miejscu mieści. Ale w ostatni weekend byłam w markecie budowlanym - tego, po co pojechałam oczywiście nie było, ale przechodziłam kolo stoiska świątecznego... A skoro niczego tam specjalnie nie szukałam, to od razu rzuciły mi się w oczy - stały sobie takie dwa cuda. Proces wewnętrznej walki z miałaś-już-nic-nie-kupować był krótki: "O, ładne, spore (a takie wolę), więc... hmm, i kurcze, jakieś takie podobne, bardzo nawet? O, i jeszcze elegancko przecenione! No... dobrze, ale na tym koniec!" :D A w domu - okazało się, że nie podobne, a identyczne. Stojące jelonki dokładnie takie same jak od duńskiego HD. Tylko srebrne :) I cóż, jednemu wystarczy zmyć farbkę, dołożyć leżącą łanię i będę jednak miała tą swoją mieszaną parkę. Wstępnie prezentuje się tak (jeszcze srebrny, bo dopiero jutro go będę wykańczać)...
I w szerszym ujęciu (btw, chyba ciągle nie pokazałam jak zmieniła się ścianka z lustrami?):
A drugi jelonek to nawet taki srebrny zostanie, bo... no fajnie wg mnie tu wygląda, lepiej niż biały :)
Często dość zdarza mi się, że zachwycę się jakimś produktem, a potem... niejednokrotnie identyczną rzecz - nie "inspirowaną", ale dokładnie tą samą! - widzę gdzieś w zwykłym, nie wnętrzarskim sklepie, bez modnego logo ale i z ceną rozsądniejszą - tak jak w tym przypadku (a mam jeszcze kilka innych takich przykładów w domu). Wiadomo, prawie wszyscy produkują w Chinach i to nic nowego, ale... hmm. Wolałabym płacić więcej za wyjątkowość produktu, zamiast wyłącznie za firmowy znaczek... plus napis "made in China". Ale zaraz, koniec tych wynurzeń, miało być miło i przyjemnie, o świątecznych dekoracjach!
No to lecimy z tematem, bo w sypialni być może rozgości się jeszcze jeden biały rogacz :D Tym razem naprawdę stary, pamiątka rodzinna, na Święta będzie wypożyczony od Mamy M. Kiedyś w życiu bym nie przypuściła, że będę miała ochotę na takie dekoracje, ale... ponoć tylko krowa zdania nie zmienia :) No i to tylko chwilowo, do świątecznej oprawy domu... Jednak na razie w miejscu docelowym stoi i czeka na jego towarzystwo taki słój - z bombkami muchomorkami, moim kolejnym, jak pewnie niektórzy wiedzą, ulubionym świątecznym motywem :)
Wrócił też zeszłoroczny reniferek z Empiku i śliczny lampionik od Mimi, w podobnym co rok temu układzie:
Stroik ze świecami adwentowymi ze starej szufladki, zapowiadany ostatnio, niestety nie całkiem wyszedł tak jak planowałam, ale nie mam na razie właściwych materiałów, więc musi być tak jak jest... fotka oczywiście jeszcze zeszłotygodniowa, teraz jedna świeczka już trochę nadpalona :)
Jest jeszcze kilka innych drobiazgów, ale nie mam na razie kiedy ich sfotografować. No ale właśnie, wyjaśnijmy jeszcze tytuł... Że rogato to chyba widać, a dlaczego na bogato? Bo chociaż dekoracji wydawało mi się że będzie mniej niż w poprzednich latach - wiadomo, że w tym roku muszę trochę się ograniczać bo A. nie zawsze jeszcze rozróżnia mamusiowe ozdóbki i swoje zabawki - ale jakoś gdzie nie spojrzę to w każdym kąciku coś świątecznego mam :)
Życzę Wam miłych i nieśpiesznych przygotowań świątecznych,
ushii
Pokazywałam już przy okazji poprzednich świąt jelonki szare, białe, brokatowe... A w tym roku, jeszcze latem (bo jak wspominałam wyjątkowo wcześnie tym razem zaczęłam świąteczne przymiarki :), dołączyły do kolekcji kolejne. Miałam na nie chęć co najmniej od dwóch lat, ale nigdzie nie mogłam upolować takich jakie sobie wymyśliłam: starych zabawek, wyglądających jak prawdziwe zwierzęta. Cóż, prawdziwego vintage nadal nie mam, ale przynajmniej drugą część udało się zrealizować :) Do tego maleńka stara dzieża, nieco mchu i...
Z pewnością kicz, ale uroczy :) Oczywiście inne jelonki też ulokowałam w różnych kącikach, nie wszystkie naturalnie, bo po weekendowym "przeglądzie wojsk" (i kolejnych zakupach niestety też!) uznałam, że czas z niektórymi się pożegnać (częściowo już pojawiły się w kąciku wyprzedażowym, razem z innymi ozdobami - nie tylko świątecznymi, a będą jeszcze niebawem dokładki, więc zaglądajcie, zapraszam :), inne schowałam z powrotem do pudła, może użyję ich za rok... A nasze mieszkanie po weekendzie opanowało przede wszystkim stadko, ekhm, skandynawsko - chińskich rogaczy... ha, będzie ciekawostka :)
A było tak. Jakiś czas temu kupiłyśmy sobie z Mamą jelonki, które chodziły za mną od zeszłego roku, firmy House Doctor. Nie mogłam zdecydować: leżące czy stojące (czemu producent nie sprzedaje mieszanych parek?!), wreszcie kupiłam te pierwsze, bo na "pana jelenia" był pomysł całorocznej dekoracji, a tylko leżący mi się w docelowym miejscu mieści. Ale w ostatni weekend byłam w markecie budowlanym - tego, po co pojechałam oczywiście nie było, ale przechodziłam kolo stoiska świątecznego... A skoro niczego tam specjalnie nie szukałam, to od razu rzuciły mi się w oczy - stały sobie takie dwa cuda. Proces wewnętrznej walki z miałaś-już-nic-nie-kupować był krótki: "O, ładne, spore (a takie wolę), więc... hmm, i kurcze, jakieś takie podobne, bardzo nawet? O, i jeszcze elegancko przecenione! No... dobrze, ale na tym koniec!" :D A w domu - okazało się, że nie podobne, a identyczne. Stojące jelonki dokładnie takie same jak od duńskiego HD. Tylko srebrne :) I cóż, jednemu wystarczy zmyć farbkę, dołożyć leżącą łanię i będę jednak miała tą swoją mieszaną parkę. Wstępnie prezentuje się tak (jeszcze srebrny, bo dopiero jutro go będę wykańczać)...
I w szerszym ujęciu (btw, chyba ciągle nie pokazałam jak zmieniła się ścianka z lustrami?):
A drugi jelonek to nawet taki srebrny zostanie, bo... no fajnie wg mnie tu wygląda, lepiej niż biały :)
Często dość zdarza mi się, że zachwycę się jakimś produktem, a potem... niejednokrotnie identyczną rzecz - nie "inspirowaną", ale dokładnie tą samą! - widzę gdzieś w zwykłym, nie wnętrzarskim sklepie, bez modnego logo ale i z ceną rozsądniejszą - tak jak w tym przypadku (a mam jeszcze kilka innych takich przykładów w domu). Wiadomo, prawie wszyscy produkują w Chinach i to nic nowego, ale... hmm. Wolałabym płacić więcej za wyjątkowość produktu, zamiast wyłącznie za firmowy znaczek... plus napis "made in China". Ale zaraz, koniec tych wynurzeń, miało być miło i przyjemnie, o świątecznych dekoracjach!
No to lecimy z tematem, bo w sypialni być może rozgości się jeszcze jeden biały rogacz :D Tym razem naprawdę stary, pamiątka rodzinna, na Święta będzie wypożyczony od Mamy M. Kiedyś w życiu bym nie przypuściła, że będę miała ochotę na takie dekoracje, ale... ponoć tylko krowa zdania nie zmienia :) No i to tylko chwilowo, do świątecznej oprawy domu... Jednak na razie w miejscu docelowym stoi i czeka na jego towarzystwo taki słój - z bombkami muchomorkami, moim kolejnym, jak pewnie niektórzy wiedzą, ulubionym świątecznym motywem :)
Wrócił też zeszłoroczny reniferek z Empiku i śliczny lampionik od Mimi, w podobnym co rok temu układzie:
Stroik ze świecami adwentowymi ze starej szufladki, zapowiadany ostatnio, niestety nie całkiem wyszedł tak jak planowałam, ale nie mam na razie właściwych materiałów, więc musi być tak jak jest... fotka oczywiście jeszcze zeszłotygodniowa, teraz jedna świeczka już trochę nadpalona :)
Jest jeszcze kilka innych drobiazgów, ale nie mam na razie kiedy ich sfotografować. No ale właśnie, wyjaśnijmy jeszcze tytuł... Że rogato to chyba widać, a dlaczego na bogato? Bo chociaż dekoracji wydawało mi się że będzie mniej niż w poprzednich latach - wiadomo, że w tym roku muszę trochę się ograniczać bo A. nie zawsze jeszcze rozróżnia mamusiowe ozdóbki i swoje zabawki - ale jakoś gdzie nie spojrzę to w każdym kąciku coś świątecznego mam :)
Życzę Wam miłych i nieśpiesznych przygotowań świątecznych,
ushii
[EDIT]
Kochani z pewnych powodów nie mogłam odpisywać na komentarze, wybaczcie. Jelonki kupiłam w Praktikerze, z tym że a) to był ostatni dzień przecen, zapłaciłam po 36zł/szt, normalnie kosztowały 63zł chyba i b) byłam potem w ich drugim sklepie i widziałam tam 1 szt trochę gorzej odlaną czy coś, więc trzeba je starannie obejrzeć ( w sumie jak wszystko inne :) przed zakupem.
Dekoracje zimowo-świąteczne 2013, część I
Sypnęło trochę śniegiem, grudzień tuż, tuż, więc to dobra por na pokazanie dekoracji zimowych i około-bożonarodzeniowych. Choć nie da się ukryć, że w tym roku przygotowania do Świat zaczęłam dość wcześnie - pokazywałam Wam już np. świeczniki... I na tym się nie skończyło, od tamtej pory nabyłam kilka innych jeszcze dekoracji... Najpierw wpadła mi w ręce gwiazdka:
I wisi tak już z półtora miesiąca, bo jest tak urocza, ze uznałam, ze może całą późną jesień i zimę powisieć :) Potem zobaczyłam ten wianek i... no musiałam. Gwiazdki dowiesiłam mu oczywiście sama, sa pokryte folia tablicowa, więc napisać coś też na nich można... Trochę może smutno wygląda, ale z dekorowaniem naprawdę świątecznym czekam jednak na grudzień, a jesienne drobiazgi są już zdjęte - a poza tym to w zasadzie jest uchwyt na kartki pocztowe i taka tablica memo... no więc, gdy ktoś miał ochotę pomóc mi ją zapełnić i stworzyć wianek z kartek świątecznych to ja chętnie :P
Przybyły też dwie rzeczy, hmm... modne? Jedną pokażę następnym razem (bo jak zobaczyłam ile zdjęć mi wpadło do jednego posta to stwierdziłam, że przy moim gadulstwie muszę go podzielić na dwa... ekhm, a przecież jeszcze nie zaczęłam tak naprawdę świątecznie dekorować! :). A druga to taca. Powtarzające się na wielu zdjęciach metalowe tace ze wzorami, marokańskie (lub tylko je udające) podobały mi się od dawna tak jak wielu z Was - ale cena kilkuset złotowa już nie. Dałam sobie spokój z tematem. I wtedy w sklepie odwiedzonym tak przypadkowo, że bardziej chyba nie można (w poszukiwaniu toalety!) wpadł mi w oko stojący sobie samotnie stoliczek... pal sześć nóżki, ale blat to w rzeczywistości była taka właśnie taca. Za 60zł. Zaszalałam...
I zadowolona jestem bardzo, mam fajne miejsce na świeczki i inne sezonowe dekoracje - tu w wydaniu przedświątecznym już prawie, z dużym cudnym janczarem z tkmaxxa - to chyba moja ulubiona dekoracja w tym roku! Razem z nim kupiłam też serduszko z malutkich janczarków widoczne na pierwszym zdjęciu w poście.
Kupiłam też świeczki, wreszcie mam świeczki adwentowe nie-samoróbki. Na jesieni zajrzałam do Ikei i upolowałam na wyprzedaży ostatni komplet - za 6zł! Byłam bardzo zadowolona z siebie, że udało mi się jeszcze na nie załapać... a gdy byłam tam kolejny raz, już w listopadzie - okazało się, że stoi tego cała paleta :D W każdym razie do świeczek nabyłam też coś, na co czaiłam się już jakiś czas, ale jak już znajdowałam, to jakoś cena była nie za ciekawa... a tym razem sprzedawca był tak wspaniałomyślny i szczodry, że od razu nabyłyśmy z mamą dwie sztuki - za całe 20zł - i jesteśmy wielce ukontentowane :) Mowa oczywiście o starej szufladce od maszyny - razem ze świecami będzie z tego ładny stroik (pokażę następnym razem), a po Świętach - też ta szufladka mi się przyda, więc bardzo się cieszę z tego zakupu :)
Wczoraj powstał też szybki wianek - na drzwi wejściowe od zewnątrz. W miejscu docelowym nie pokażę, bo nie ma jak, ale ładnie ta szarość odcina się od ciemnych drzwi i na klatce też trochę weselej się zrobiło :)
Wianek 5-minutowy :)
Wystarczy:
- kilka sztucznych gałązek (u mnie jakiś starych, niewykorzystanych)
- baza wianka (u mnie od zeszłorocznego), lub zwykłe kółko z drutu
(np z tego z wieszaków z pralni - często je w tym celu wykorzystuję :) - pistolet z klejem
Kolejne dekoracje - jak wspomniałam już następnym razem, bardzo niebawem :) Ha, miało nie być prawie nic nowego w tym roku - a jakoś tego sporo się narobiło. No i mam też nowy kalendarz adwentowy oczywiście, też pokażę :) Ale... pomyślałam, że skoro do tego poprzedniego i tak już nie wrócę (bo prawie co roku staram się nowy wymyślić przecież) - to może ktoś z Was miałby na niego ochotę? Co prawda trochę już późno, ale może na początek grudnia jeszcze zdąży dotrzeć do ewentualnego nabywcy :) Dlatego kalendarz (i kilka innych drobiazgów przy okazji) wrzuciłam do mojego zakątka wyprzedażowego.
Pozdrawiam,
ushii
Słodki powrót
Znów długa, nieplanowana absencja. Cóż, w życiu bywa czasem z górki, a czasem niestety bardzo pod górkę, gdy ktoś bliski cierpi, nie ma czasu ani ochoty na robienie zdjęć, pisanie ani nawet zaglądanie na inne blogi - choć wiem, że na pewne sprawy niestety nie ma się wpływu i ciągłe zamartwianie się nikomu i tak tu nie pomoże... Ale wczoraj upiekłam coś słodkiego i odetchnęłam troszkę. A że niedawno wpadła mi przypadkiem w ręce urocza paterka, to zrobiłam zdjęcia :) Hm, mam nadzieję, że choć trochę ktoś tu za mną tęsknił :D
Babeczki maślankowe, na które przepis podawałam tutaj wieki temu - to nasza klasyka "na już" bo robi się je w dosłownie kilka minut, więc często się u nas pojawiają; tym razem nadzienie było jabłkowe (takie jak tutaj). A nowa paterka - słodka, niewielka i na dokładkę dość tania, bo kosztowała 25zł - a spodobała mi się jakiś czas temu taka sama w jakimś sklepie w necie w sporo wyższej cenie - lubię takie okazje :) Wiem, że w zasadzie charakter ma raczej wiosenny, a teraz pokazywać powinnam swoje dekoracje zimowe, ale... od czegoś trzeba zacząć :) A dekoracje pokażę jak tylko wyjdzie słońce, bo choć tutaj mnie nie było, to cos tam w domu mimo wszystko działałam... Dziś jeszcze tylko druga słodkość na poprawę humoru, tym razem w bardziej słusznej o tej porze roku jesiennej aranżacji...
Pamiętacie ciasteczka owsiano-słonecznikowe? Okazało się, że dużo osób zna i lubi ten przepis, ale wiele też wypróbowało go po raz pierwszy i było zachwycone. Dlatego dziś dorzucę jeszcze jedne owsiane pyszności - w dodatku takie, że niezorientowani mogą nawet nie zauważyć, że jedzą płatki :)
2. Wałkować podsypane delikatnie mąką ciasto na grubość ok. 0,5cm i wykrawać ciasteczka - z podanej proporcji wychodzi ok. 2 blaszek. Układać ciasteczka na blasze wyłożonej papierem (można ciasno, nie rosną) i piec ok 15 min. w 170C. Przestudzić najlepiej na kratce i odganiać takich różnych, co nie mogą się doczekać aż ciasteczka przestygną :)Smacznego i do zobaczenia niebawem :)
ushii
Babeczki maślankowe, na które przepis podawałam tutaj wieki temu - to nasza klasyka "na już" bo robi się je w dosłownie kilka minut, więc często się u nas pojawiają; tym razem nadzienie było jabłkowe (takie jak tutaj). A nowa paterka - słodka, niewielka i na dokładkę dość tania, bo kosztowała 25zł - a spodobała mi się jakiś czas temu taka sama w jakimś sklepie w necie w sporo wyższej cenie - lubię takie okazje :) Wiem, że w zasadzie charakter ma raczej wiosenny, a teraz pokazywać powinnam swoje dekoracje zimowe, ale... od czegoś trzeba zacząć :) A dekoracje pokażę jak tylko wyjdzie słońce, bo choć tutaj mnie nie było, to cos tam w domu mimo wszystko działałam... Dziś jeszcze tylko druga słodkość na poprawę humoru, tym razem w bardziej słusznej o tej porze roku jesiennej aranżacji...
Pamiętacie ciasteczka owsiano-słonecznikowe? Okazało się, że dużo osób zna i lubi ten przepis, ale wiele też wypróbowało go po raz pierwszy i było zachwycone. Dlatego dziś dorzucę jeszcze jedne owsiane pyszności - w dodatku takie, że niezorientowani mogą nawet nie zauważyć, że jedzą płatki :)
Kruche ciasteczka owsiane
Składniki:
- 1 szkl. mąki pszennej
- 1 szkl. płatków owsianych górskich (ewentualnie błyskawicznych)
- niecałe 1/2 szkl. cukru
- 1/2 kostki masła (tej tradycyjnej - czyli 125g)
- ekstrakt waniliowy i cynamon (po 1/2 łyżeczki) - opcjonalnie
- 1 jajko
2. Wałkować podsypane delikatnie mąką ciasto na grubość ok. 0,5cm i wykrawać ciasteczka - z podanej proporcji wychodzi ok. 2 blaszek. Układać ciasteczka na blasze wyłożonej papierem (można ciasno, nie rosną) i piec ok 15 min. w 170C. Przestudzić najlepiej na kratce i odganiać takich różnych, co nie mogą się doczekać aż ciasteczka przestygną :)
ushii
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)